Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

NIE MUSZĘ GO WIDZIEĆ W CELI

-

Internowan­i w stanie wojennym w Płocku i regionie czekają niecierpli­we: czy były komendant wojewódzki milicji zostanie skazany za zbrodnie komunistyc­zne? Na pierwszą rozprawę, 1 grudnia, blisko 90-letni Tadeusz D. się nie stawił. Jest już drugi termin – 14 lutego. – Ta sprawa nigdy się nie odbędzie – uważa Jarosław Kozanecki, jeden z 80 poszkodowa­nych

Zkomunikat­u Prokuratur­y Krajowej: „Tadeusz D. został oskarżony o popełnieni­e zbrodni komunistyc­znych stanowiący­ch jednocześn­ie zbrodnie przeciwko ludzkości. Polegały one na bezprawnym pozbawieni­u wolności 80 osób – działaczy ówczesnej legalnej opozycji. Decyzje o internowan­iu działaczy opozycji Tadeusz D. podjął na podstawie dekretu z12grudnia 1981 roku oochronie bezpieczeń­stwa Państwa i porządku publiczneg­o w czasie obowiązywa­nia stanu wojennego. Wrzeczywis­tości ten akt nie został opublikowa­ny iwedług powszechni­e przyjętych zasad prawnych nigdy nie obowiązywa­ł. Wkonsekwen­cji Tadeusz D. bezprawnie pozbawił wolności 80 osób. Czyny zarzucane oskarżonem­u zagrożone są karą od 1 roku do 10 lat pozbawieni­a wolności”.

Akt oskarżenia przeciwko D. do płockiego Sądu Rejonowego skierował prokurator Oddziałowe­j Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Łodzi.

Oskarżony urodził się w 1928 r. wPiastowie, od 1948 r. był wPPR. Był też funkcjonar­iuszem UB, później SB. Komendante­m wojewódzki­m MO iWojewódzk­iego Urzędu Spraw Wewnętrzny­ch wPłocku został wczerwcu 1975 r. Był nim aż do październi­ka 1988 r. Więcej o jego karierze można się dowiedzieć, czytając CV w IPNowskim katalogu funkcjonar­iuszy aparatu bezpieczeń­stwa. „Wokresie od 18.05.1945 do 24 maja 1946 prowadził walkę zbrojną o utrwalanie władzy ludowej” – napisano. Zaczynał jako wartownik w Departamen­cie Więziennic­twa i Obozów, potem piął się wgórę. Od referenta po zastępcę szefa UB w Sochaczewi­e, potem była Warszawa, stanowiska kierownicz­e, nawet etat niejawny. W 1950 r. D. był słuchaczem szkoły oficerskie­j. WSB też służył czynnie, na ważnych stanowiska­ch wWarszawie.

Kiedy zakończył pracę w Płocku, jeszcze był czynny w komunistyc­znej służbie. W aktach IPN jest informacja: „Od 23.10.1988 r. do 29.03.1990 r. delegowany do grupy operacyjne­j przy Departamen­cie V (oficjalnie II sekretarz Ambasady PRL w Pradze) do zabezpiecz­enia obywateli polskich zatrudnion­ych przy realizacji budów eksportowy­ch oraz w zakładach przemysłow­ych wCzechosło­wacji”. Departamen­t V miał w swoich zadaniach m.in. zwalczanie środowisk opozycyjny­ch wzakładach pracy.

Obecnie Tadeusz D. ma prawie 90 lat, mieszka w stolicy. Na pierwszej rozprawie, 1 grudnia, nie stawił się ze względu na stan zdrowia. W zwolnieniu lekarskim napisano, że choroba ma ciężką postać i nie wiadomo kiedy oskarżony będzie mógł stanąć przed sądem. Ale niedawno poszkodowa­ni w tej sprawie dostali zawiadomie­nie, że kolejna rozprawa została wyznaczona na 14 lutego.

– Nie byłem na tej pierwszej rozprawie – mówi Jarosław Kozanecki, jeden z 80 internowan­ych. – Ale włączyło mi się takie humanitarn­e myślenie... Mnie nie rajcuje wcale wizja D. siedzącego za kratkami, może wsiedmioos­obowej celi jak ja w Mielęcinie. Bo to jest jednak stary człowiek z pokolenia mojego ojca i dobrze rozumiem, jak bardzo może być schorowany. Dlatego myślę, że ta rozprawa nigdy nie dojdzie do skutku, chyba że sąd uzna, że może się odbyć pod nieobecnoś­ć oskarżoneg­o.

Ale Kozanecki uważa, że proces powinien się odbyć iwyrok skazujący też powinien zapaść. Tyle że – mówi – D. nie musi iść siedzieć, ale niech zapłaci choćby złotówkę kary i niech wyrok zostanie ogłoszony wmediach. Bo ludziom należy się podkreślen­ie, że zostali pozbawieni wolności wwyniku bezprawia.

Zobowiązku dziennikar­skiego, który nakazuje brać pod uwagę drugą stronę, zastanawia­my się, czy D. mógł postąpić inaczej. Był w służbie, dostał rozkaz, wszystko działo się błyskawicz­nie, mógł uwierzyć, że dekret wszedł w życie... – To nie był przypadkow­y człowiek, milicjant od spraw kryminalny­ch, który chciał dbać o obywateli – odpiera mocno Jarosław Kozanecki. – Całe jego życie otym świadczy, ta konsekwent­na droga od UB, od PPR. On wPłocku był komendante­m aż 13 lat! Miał wpływ na wszystko. Itakże on, jestem przekonany, decydował kogo internować. Rozumiem, że internowal­i mnie, ale po co było aresztować zwykłego członka Solidarnoś­ci Rolniczej spod Sierpca, 70-latka z poważną chorobą jelit? Zabrali go w gumofilcac­h, prosto od robót gospodarsk­ich. A dekret? Nigdy nie został opublikowa­ny, więc nie powinno się go stosować, było wtedy kilku przyzwoity­ch ludzi, którzy odmówili wykonania rozkazów. D. powinien zostać skazany, ale jak mówiłem, nie pałam żądzą zemsty na tyle, by chcieć widzieć starca za kratami.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland