Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
SKARBÓW TAM NIE MA
Skandal! Miasto pozwala, by archeologiczne skarby z wykopów na remontowanym nabrzeżu były wywożone nie wiadomo gdzie – alarmują płocczanie. W delegaturze Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków odpowiadają: – Gdyby tak było, wstrzymalibyśmy inwestycję
Pierwsze wieści mogły wzbudzić niepokój. – Ziemia zwykopów jest wyrzucana na wierzch, nikt tego nie bada – opowiadał nam przejęty czytelnik. – A zwykli ludzie chodzą i znajdują tam fragmenty ceramiki, nawet renesansową cegłę. Miasto zaoszczędziło na pracach archeologicznych, w kontrakcie zwykonawcą remontu nabrzeża miejska konserwator zabytków nie zawarła klauzuli, że niezbędny jest nadzór archeologów. Ato przecież kolebka Płocka, życie nad rzeką toczyło się zawsze, zaprzepaszczamy możliwość dowiedzenia się czegoś o tamtych czasach.
Do oburzonych szybko dołączyła radna Wioletta Kulpa z opozycyjnego wobec prezydenta i koalicji rządzącej miastem Prawa i Sprawiedliwości. W interpelacji postawiła m.in. kategoryczne pytanie: „Dlaczego Prezydent Płocka, jako włodarz tego miasta, pozwolił na brak nadzoru konserwatorskiego, tym bardziej, że Miejski Konserwator Zabytków podlega wstrukturze właśnie jemu, szczególnie biorąc pod uwagę wartość historyczną tego terenu i przez lata osuwającą się skarpę, którą trzeba ze wszech miar chronić?”.
Czy rzeczywiście przez urzędnicze zaniechania tracimy jakieś skarby? Czy nikt inwestycji nie nadzoruje, nie kontroluje? Zapytaliśmy o to najpierw w płockim ratuszu.
Hubert Woźniak z zespołu medialnego odpowiada, że nadzór archeologiczny nie został wprowadzony, bo nie było takiej potrzeby; finansowanie prac archeologów na tym terenie byłoby zwykłym wyrzuceniem pieniędzy w błoto. – Niemniej pracownicy biura Miejskiego Konserwatora Zabytków, a także delegatury Mazowieckiego Konserwatora Zabytków wykonali oględziny, które jedynie potwierdziły brak konieczności ustalenia obowiązku takiego nadzoru – twierdzi Woźniak.
Jednak sprawdzaliśmy i pytaliśmy dalej. Właśnie w płockiej delegaturze Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, która podlega nie jurysdykcji miejskiej, ale samemu wojewodzie.
Konserwator Andrzej Tucholski z delegatury, główny specjalista ds. ochrony zabytków archeologicznych, informuje, że na polecenie Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków przeprowadził 21 grudnia ub.r. inspekcję konserwatorską terenu inwestycji realizowanej na nabrzeżu wiślanym. – Interwencja podjęta została w związku z informacją, jaka dotarła do MWKZ wWarszawie o prawdopodobnym niszczeniu „wielowiekowych nawarstwień kulturowych” podczas prowadzonych robót budowlanych związanych z remontem nabrzeża wiślanego w Płocku – wyjaśnia Tucholski. I dodaje: – Podczas oględzin zarówno na powierzchni terenu objętego robotami budowlanymi, wynikającymi z harmonogramu inwestycji, jak również w profilach iwobrębie wypełniska wykopów instalacyjnych pod infrastrukturę techniczną idrogową nie zaobserwowano występowania archeologicznych warstw kulturowych, reliktów obiektów historycznych bądź archeologicznych ani też materiału zabytkowego, istotnego z naukowo-badawczego punktu widzenia.
Kolejna taka kontrola odbyła się wczoraj i „ponownie nie stwierdzono występowania archeologicznych warstw kulturowych, jak również nie zaobserwowano obecności luźnego materiału ceramicznego”.
Konserwator mówi, że gdyby wyniki lustracji w terenie były inne, to wykonywanie dalszych robót ziemnych zostałoby wstrzymane z urzędu do czasu podjęcia przez Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków decyzji nakazującej inwestorowi ustanowienie nadzoru archeologicznego nad dalszymi pracami ziemnymi lub przeprowadzenia ratowniczych badań wykopaliskowych.
Aprzecież decyzji owstrzymaniu robót nie ma. Andrzej Tucholski stwierdza: – Poczynione podczas oględzin obserwacje zdają się potwierdzać przesłanki, na podstawie których Miejska Konserwator Zabytków, na etapie ustalania warunków konserwatorskich do „Decyzji o ustaleniu lokalizacji dla przedmiotowej inwestycji celu publicznego”, odstąpiła od ustanowienia nadzoru archeologicznego nad realizowanymi w jej ramach ziemnymi robotami budowlanymi.
Wmieście pojawiły się już komentarze, że cała sprawa jest wykorzystywana jako element kampanii przed wyborami samorządowymi. Ale jak przekonać płockich historyków-amatorów, którzy troskę o stare dzieje wyrażają z najszczerszych pobudek?
– Inwestycja dotyczy w większości terenów zalewowych oraz obszarów objętych wielokrotnie robotami ziemnymi związanymi m.in. z budową infrastruktury drogowej czy odwodnienia skarpy, zlokalizowanych wobrębie warstw antropogenicznych, utworzonych w latach 70. i 80. XX wieku, podczas zagospodarowywania nabrzeża wiślanego. To jest teren, na którym znajdują się warstwy osuwiskowe ze skarpy, do tego naniesione przez powodzie, także te, które wydarzyły się stosunkowo niedawno. Po powodziach nabrzeże było umacniane przywożoną ziemią – tłumaczy konserwator. – Owszem, mogą się w tam znaleźć np. fragmenty starych skorup czy gruzu ceglanego. Ale skąd taka cegła pochodzi, z jakiego obiektu – to już jest nie do ustalenia. Z tego typu znalezisk nic właściwie dla nauki nie wynika, nawet muzea nie są zainteresowane, by przyjmować luźny materiał archeologiczny znaleziony wwarstwach o charakterze zasypiskowym, osuwiskowym bądź wprost śmietniskowym bez żadnego kontekstu historycznego czy też kulturowego.
Kolejna kontrola odbyła się wczoraj i „ponownie nie stwierdzono występowania archeologicznych warstw kulturowych i obecności luźnego materiału ceramicznego”