Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

LEGIA ZDANA NA PAZDANA

- PIOTR WESOŁOWICZ

Czy pamiętacie państwo Pazdomanię, na którą chorowali Polacy po mistrzostw­ach Europy we Francji w2016 r.? Zespół Adama Nawałki doszedł do ćwierćfina­łu, aPazdan był jego czołową postacią.

Memy i filmy, na których powstrzymu­je Cristiano Ronaldo albo broni polskiej bramki w meczu z Niemcami. Twitter z pochwałami od Russela Crowe’a. Telewizje w rodzinnej Nowej Hucie i Legia nienadążaj­ąca zwysyłanie­m fanom autografów Pazdana.

Pazdan stał się narodowym bohaterem. Tak jak kiedyś Adam Małysz, Jerzy Dudek i Emmanuel Olisadebe. France Football wybrał go do jedenastki największy­ch odkryć turnieju, nazywając „boskim łysolem” – jak niegdyś Fabiena Bartheza.

Po udanym turnieju we Francji wielu kolegów Pazdana zmieniło klub. Grzegorz Krychowiak z Sevilli odszedł do budowanego za pieniądze Katarczykó­w PSG, Kamil Glik, partner z duetu na środku obrony – zasłużył na transfer do AS Monaco.

Kluby na mocniejsze zamienili jeszcze m.in. Arkadiusz Milik, Bartosz Kapustka. I chociaż każdy z nich zmienił pracodawcę w innych okolicznoś­ciach, to udało im się podpisać umowy w nowych miejscach, awansować.

Pazdan tylko próbował. Kronika dziejów jego niedoszłeg­o transferu to już opasły tom.

Jak Pazdan z Legii (nie) odchodził

Tuż po mistrzostw­ach Europy po Pazdana zgłasza się Beșiktaș. Turcy kładą na stół aż 2,75 mln euro. 250 tys. dorzucają agenci, zrzekając się prowizji. Klub ze Stambułu jest zdetermino­wany, w ostatnich godzinach okna transferow­ego chce wysłać po Pazdana prywatny samolot.

Jeszcze tego samego lata warszawski klub odrzuca oferty z hiszpański­ego Betisu Sevilla (dwie), włoskiej Genoi, niemieckie­go Ingolstadt czy hiszpański­ego Alaves. Władze liczą, że za pół roku zarobią na graczu jeszcze więcej. Na otarcie łez Pazdan dostaje podwyżkę.

I czeka.

Po pół roku zgłasza się Wolverhamp­ton, klub z Championsh­ip, drugiego poziomu rozgrywek wAnglii. Oferuje 2 mln euro i 1,5 mln w bonusach. Bez skutku. O gracza pytają już tylko Pescara Bordeaux, Stuttgart i Goeztepe Izmir.

Konkretów brak.

O3 mln euro, które można było zarobić na transferze do Turcji, Legia może już tylko pomarzyć. Przy Łazienkows­kiej słychać, że klub przymknie oko na klauzulę odstępnego. Wnowej umowie pojawił się bowiem zapis – jeśli ktoś wpłaci 2,5 mln euro, nie musi nawet z Legią rozmawiać.

Tyle że nikt potem nie złożył już tak wysokiej oferty.

Latem 2017 r., w rok po turnieju we Francji, Pazdan znów siedzi na walizkach. Na klubowej skrzynce są dwa powiadomie­nia: z greckiego Olympiakos­u i tureckiego Trabzonspo­ru. Grecy chcą jednak płacić mało, ledwie 500 tys. euro. Dołożenie 2 mln euro uzależniaj­ą od formy Pazdana.

Oba tematy szybko upadają. – Pazdan ma zielone światło na transfer, ale bądźmy poważni – słyszymy w klubie. Władze mogą ponoć zgodzić się na oferty poniżej 2 mln euro. Widzą, że Pazdan jest już sfrustrowa­ny – a może to wpłynąć na nastroje w szatni i klubowych korytarzac­h.

Frustracja rośnie. Pazdan zmienia agenta. Zaprasza do współpracy Mariusza Piekarskie­go. To były piłkarz Legii z kontaktami wRosji. To on namówił Stanisława Czerczesow­a – dziś trenera kadry Rosji – by pracował w Legii. Uroczy, inteligent­ny, mógłby sprzedawać śnieg na Alasce.

Wprasie obiecuje transfer. – Dla dobrego menedżera przeszkody nie istnieją, Pazdan to piłkarz o klasie i renomie. Ma doświadcze­nie i boiskowe obycie – mówi. – Na słowach się kończy – słyszymy w klubie.

Pazdan pokornie leci z Legią na Florydę, a potem do Hiszpanii. Telefon – przynajmni­ej ten przy Łazienkows­kiej – milczy. To pierwsze od czasu Euro okienko transferow­e, w czasie którego nie ma ani jednej oferty dla Pazdana.

Czy wszyscy zostaną nieszczęśl­iwi

– Nie wiem. Naprawdę, nie wiem – słyszymy, gdy pytamy jednego z czołowych menedżerów wPolsce o niesprzeda­walność Pazdana. Najczęście­j mówi się o niskim wzroście (181cm dla środkowego obrońcy) iwieku. We wrześniu piłkarz Legii skończy 31 lat.

Wkilku przypadkac­h decydowały względy osobiste. OTurcji słyszeć nie chciała żona Pazdana. – Nie będę żyła na wiecznej minie – mówiła. Piłkarz Legii alergiczni­e reagował też na kierunek wschodni.

Kilku byłych piłkarzy Legii, jak Maciej Rybus czy Marcin Komorowski, zgodziło się przejść do Tereka Grozny i mieszkać w położonym niedaleko Kisłowocku. Nie każdy jest gotów na takie poświęceni­e.

– Zrodziło to chorą sytuację. Sprawa powinna być jasna. Jeśli klub chce sprzedać gracza, to robi to przy najbliższe­j okazji. Jeśli odejść chce piłkarz, to dla zdrowej atmosfery klub szybko szuka mu nowego miejsca – słyszymy w klubie.

Aprzy Łazienkows­kiej trwa pat – Pazdan chce odejść, klub chce go oddać, ale nie ma gdzie. W klubie boją się, że łatka gracza niesprzeda­walnego przylgnie do niego na dobre. A nieszczęśl­iwi okażą się i Pazdan, i klubowa księgowa.

 ??  ?? Wkilku przypadkac­h decydowały względy osobiste. O Turcji słyszeć nie chciała żona Pazdana. – Nie będę żyła na wiecznej minie – mówiła. Piłkarz Legii alergiczni­e reagował też na kierunek wschodni
Wkilku przypadkac­h decydowały względy osobiste. O Turcji słyszeć nie chciała żona Pazdana. – Nie będę żyła na wiecznej minie – mówiła. Piłkarz Legii alergiczni­e reagował też na kierunek wschodni

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland