Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
LEGIA ZDANA NA PAZDANA
Czy pamiętacie państwo Pazdomanię, na którą chorowali Polacy po mistrzostwach Europy we Francji w2016 r.? Zespół Adama Nawałki doszedł do ćwierćfinału, aPazdan był jego czołową postacią.
Memy i filmy, na których powstrzymuje Cristiano Ronaldo albo broni polskiej bramki w meczu z Niemcami. Twitter z pochwałami od Russela Crowe’a. Telewizje w rodzinnej Nowej Hucie i Legia nienadążająca zwysyłaniem fanom autografów Pazdana.
Pazdan stał się narodowym bohaterem. Tak jak kiedyś Adam Małysz, Jerzy Dudek i Emmanuel Olisadebe. France Football wybrał go do jedenastki największych odkryć turnieju, nazywając „boskim łysolem” – jak niegdyś Fabiena Bartheza.
Po udanym turnieju we Francji wielu kolegów Pazdana zmieniło klub. Grzegorz Krychowiak z Sevilli odszedł do budowanego za pieniądze Katarczyków PSG, Kamil Glik, partner z duetu na środku obrony – zasłużył na transfer do AS Monaco.
Kluby na mocniejsze zamienili jeszcze m.in. Arkadiusz Milik, Bartosz Kapustka. I chociaż każdy z nich zmienił pracodawcę w innych okolicznościach, to udało im się podpisać umowy w nowych miejscach, awansować.
Pazdan tylko próbował. Kronika dziejów jego niedoszłego transferu to już opasły tom.
Jak Pazdan z Legii (nie) odchodził
Tuż po mistrzostwach Europy po Pazdana zgłasza się Beșiktaș. Turcy kładą na stół aż 2,75 mln euro. 250 tys. dorzucają agenci, zrzekając się prowizji. Klub ze Stambułu jest zdeterminowany, w ostatnich godzinach okna transferowego chce wysłać po Pazdana prywatny samolot.
Jeszcze tego samego lata warszawski klub odrzuca oferty z hiszpańskiego Betisu Sevilla (dwie), włoskiej Genoi, niemieckiego Ingolstadt czy hiszpańskiego Alaves. Władze liczą, że za pół roku zarobią na graczu jeszcze więcej. Na otarcie łez Pazdan dostaje podwyżkę.
I czeka.
Po pół roku zgłasza się Wolverhampton, klub z Championship, drugiego poziomu rozgrywek wAnglii. Oferuje 2 mln euro i 1,5 mln w bonusach. Bez skutku. O gracza pytają już tylko Pescara Bordeaux, Stuttgart i Goeztepe Izmir.
Konkretów brak.
O3 mln euro, które można było zarobić na transferze do Turcji, Legia może już tylko pomarzyć. Przy Łazienkowskiej słychać, że klub przymknie oko na klauzulę odstępnego. Wnowej umowie pojawił się bowiem zapis – jeśli ktoś wpłaci 2,5 mln euro, nie musi nawet z Legią rozmawiać.
Tyle że nikt potem nie złożył już tak wysokiej oferty.
Latem 2017 r., w rok po turnieju we Francji, Pazdan znów siedzi na walizkach. Na klubowej skrzynce są dwa powiadomienia: z greckiego Olympiakosu i tureckiego Trabzonsporu. Grecy chcą jednak płacić mało, ledwie 500 tys. euro. Dołożenie 2 mln euro uzależniają od formy Pazdana.
Oba tematy szybko upadają. – Pazdan ma zielone światło na transfer, ale bądźmy poważni – słyszymy w klubie. Władze mogą ponoć zgodzić się na oferty poniżej 2 mln euro. Widzą, że Pazdan jest już sfrustrowany – a może to wpłynąć na nastroje w szatni i klubowych korytarzach.
Frustracja rośnie. Pazdan zmienia agenta. Zaprasza do współpracy Mariusza Piekarskiego. To były piłkarz Legii z kontaktami wRosji. To on namówił Stanisława Czerczesowa – dziś trenera kadry Rosji – by pracował w Legii. Uroczy, inteligentny, mógłby sprzedawać śnieg na Alasce.
Wprasie obiecuje transfer. – Dla dobrego menedżera przeszkody nie istnieją, Pazdan to piłkarz o klasie i renomie. Ma doświadczenie i boiskowe obycie – mówi. – Na słowach się kończy – słyszymy w klubie.
Pazdan pokornie leci z Legią na Florydę, a potem do Hiszpanii. Telefon – przynajmniej ten przy Łazienkowskiej – milczy. To pierwsze od czasu Euro okienko transferowe, w czasie którego nie ma ani jednej oferty dla Pazdana.
Czy wszyscy zostaną nieszczęśliwi
– Nie wiem. Naprawdę, nie wiem – słyszymy, gdy pytamy jednego z czołowych menedżerów wPolsce o niesprzedawalność Pazdana. Najczęściej mówi się o niskim wzroście (181cm dla środkowego obrońcy) iwieku. We wrześniu piłkarz Legii skończy 31 lat.
Wkilku przypadkach decydowały względy osobiste. OTurcji słyszeć nie chciała żona Pazdana. – Nie będę żyła na wiecznej minie – mówiła. Piłkarz Legii alergicznie reagował też na kierunek wschodni.
Kilku byłych piłkarzy Legii, jak Maciej Rybus czy Marcin Komorowski, zgodziło się przejść do Tereka Grozny i mieszkać w położonym niedaleko Kisłowocku. Nie każdy jest gotów na takie poświęcenie.
– Zrodziło to chorą sytuację. Sprawa powinna być jasna. Jeśli klub chce sprzedać gracza, to robi to przy najbliższej okazji. Jeśli odejść chce piłkarz, to dla zdrowej atmosfery klub szybko szuka mu nowego miejsca – słyszymy w klubie.
Aprzy Łazienkowskiej trwa pat – Pazdan chce odejść, klub chce go oddać, ale nie ma gdzie. W klubie boją się, że łatka gracza niesprzedawalnego przylgnie do niego na dobre. A nieszczęśliwi okażą się i Pazdan, i klubowa księgowa.