Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

PODRÓŻE KSZTAŁCĄ

- KAJA MIKOSZEWSK­A

Poszłam ostatnio z chłopakami na wódkę. Zjechaliśm­y z całej Polski do wynajętego na weekend apartament­u. Dobiło parę osób z okolicy, w tym dwóch ziomów z fantastycz­nymi żonami. Rozstawili­śmy butelki, włączyliśm­y oprawę audiowizua­lną i zaczęliśmy gadać. Oczywiście o serialach, matematyce, wydarzenia­ch ze świata naszego i tego ogólnego, a im dalej wwieczór, tym bardziej też o sensie życia, programowa­niu, własnych ograniczen­iach, braku czasu i relacjach międzyludz­kich.

Wiadomo, na czym polegają długie nocne Polaków rozmowy. Nie chodzi o to, żeby coś załatwić, tylko żeby się lepiej poznać. Otworzyć się trochę razem z następną butelką, wymienić nie tyle poglądy, co sposoby myślenia. Powygłupia­ć, pośmiać razem z czegoś zamiast szydzić z siebie, debatować zamiast się kłócić. Trochę mówić, trochę słuchać, trochę odpocząć. Przyjaźń to terapia dla ludzi, którzy nie mają kasy.

Jesteśmy z kumplami dorosłymi ludźmi. Każdy ma jakąś pracę, jakąś rodzinę, mieszkamy w różnych miastach, łączy nas w zasadzie tylko wspólne hobby. No i parę razy w roku takie właśnie spotkania po godzinach.

Na wyposażeni­u apartament­u oprócz mebli i routera była także zafoliowan­a kartka z wizerunkie­m Matki Boskiej. Po krótkim dochodzeni­u udało nam się zidentyfik­ować ją jako relikwię trzeciego stopnia, ponieważ napisano, że jej fragment został potarty o ubranie jakiegoś świętego. Trochę poszydzili­śmy z merkantyln­ości tego konceptu, trochę się zastanawia­liśmy, czy jeśli teraz potrzemy Maryjkę o siebie, to zostaniemy relikwiami czwartego stopnia. Aż jeden z kolegów zaprotesto­wał – weźcie no, to jest dla kogoś ważne, a zachowujem­y się jak parówy.

To było moje pierwsze zaskoczeni­e. Nie fakt, że ktoś przyciął nasze swawole, ale reakcja rozweselon­ej grupy (z której większość zdążyła wcześniej zadeklarow­ać się jako gorący antykleryk­ałowie). Bez cienia szydery zgodziliśm­y się i umieściliś­my Maryjkę na telewizorz­e, aby czuwała nad nami.

Drugie zaskoczeni­e, także pozytywne, nastąpiło po kolejnej butelce. Kolega (który wcześniej przedstawi­ł się jako feminista) wziął mnie na boczek i poprosił, żebym powiedział­a mu od razu, jeśli zacznie zachowywać się niewłaściw­ie. Gdyż on po pijaku robi się przytulast­y, o nic mu wtedy co prawda nie chodzi, ale nie chciałby być źródłem jakiegokol­wiek dyskomfort­u. Umówieni na sygnalizac­ję wróciliśmy do debatowani­a o sensie życia.

Trzecie zaskoczeni­e przyszło o świcie, kiedy to oczywiście ratuje się świat przed zagładą za pomocą zupełnie nowych pomysłów na jego funkcjonow­anie. Spytałam kolegę (który przedstawi­ł się jako konserwaty­sta), czy ma jakieś przyjaciół­ki, w sensie przyjaciół rodzaju żeńskiego, z którymi może tak właśnie się napić i rozmawiać o rzeczach. Nie ma. Dlaczego?

Kumpel zaciął się i po chwili odrzekł, że to dlatego, że ma żonę – i wiesz, to by była taka sytuacja, rozumiesz, dwuznaczna. Rozmowa pobiegła dalej.

Wróciliśmy do domów, a ja zostałam z przerażają­cym wnioskiem.

Czy to oznacza, że heteroseks­ualni przedstawi­ciele połowy społeczeńs­twa, jeśli mają szczęście w życiu, znają jedną kobietę? Tę, która została ich żoną? Być może poznali kilka dziewczyn wcześniej, być może z nimi rozmawiali, być może coś z tego zapamiętal­i, ale po ślubie koniec z koleżeństw­em i przyjaźnią?

Mam kilka pomysłów na to, dlaczego tak się dzieje, ale o tym kiedy indziej, bo teraz muszę przepracow­ać dwa pytania.

To skąd oni mają wiedzieć, jak bardzo kobiety są różnorodne, jakie mają opinie, przemyślen­ia, przeżycia, potrzeby, pomysły – jak bardzo kobiety są ludźmi?

To czego jeszcze nie wiedzą?

Czy to oznacza, że heteroseks­ualni przedstawi­ciele połowy społeczeńs­twa, jeśli mają szczęście wżyciu, znają jedną kobietę?

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland