Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
BARY MLECZNE, CZYLI NOWOCZESNOŚĆ
kieruje Tramwajami Warszawskimi) wypowiedział wtedy bardzo ważne zdanie: „Albo będzie tanio i przaśnie, albo drogo i nowocześnie”. To zdanie jest dla mnie do tej pory kwintesencją ślepej ulicy, w jaką zawędrowali włodarze polskich miast. Symbolem „rozwoju” miasta stały się dla nich wieżowce, ekskluzywne sklepy, drogie kawiarnie i restauracje. W podobny sposób przez wiele lat myślały władze Warszawy. Ostatnio jednak pod presją ruchów miejskich, publicystów i po prostu mieszkańców zaczęło się to zmieniać. Dowodem na to jest właśnie rozwój barów mlecznych. Nie tylko nie znikają, ale otwierają się na nowo (słynny Prasowy czy ostatnio przeprojektowany Bar Gdański), Działa z powodzeniem już od kilku lat, trzyma poziom, nie windując cen, a spotkać tam można pełen przekrój społeczny mieszkańców Warszawy. I przyjezdnych, bo bary mleczne i im podobne mają tę zaletę, że przyciągają też turystów, mimo że przecież są zupełnie… zwyczajne. Ina tym polega ich urok.
Potrzebę zachowania instytucji „baru mlecznego” rozumianego jako taniej i niezobowiązującej jadłodajni zaczynają też wreszcie rozumieć stołeczni urzędnicy. Nowy bar mleczny powstanie na placu Hallera. Na ten cel miasto przeznaczyło jeden ze swoich lokali i zorganizowało profilowany przetarg. Za pierwszym razem się nie udało, ale nie zrezygnowano z obranej drogi iwkońcu wyłoniono najemcę.
Powstanie taniego baru władze ogłaszają jako swój sukces. To pokazuje, jak wiele się zmieniło przez ostatnie siedem lat. Można to powiedzieć już oficjalnie: tak, udowodniliśmy sobie, że alternatywa sformułowana przez Bartelskiego siedem lat temu była całkowicie fałszywa. Otóż po pierwsze, może być i tanio, i nowocześnie. Po drugie, tanio wcale nie oznacza „przaśnie”, a jeśli ktoś nie wierzy, niech pójdzie zobaczyć, jak wygląda teraz Bar Gdański. Po trzecie, jest już chyba jasne, że zadaniem miasta jest wspieranie takich miejsc, bo same na rynku mogą sobie nie poradzić. Nie bez poczucia dumy mogę zatem powiedzieć: wygraliśmy już nie tylko bitwę, ale i całąwojnę.
Gdy ktoś chce wyśmiać działaczy miejskich, pisze zwykle coś o „sojowej latte”