Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

OGARNIJMY WRESZCIE TĘ NASZĄ WARSZAWSKĄ KUWETĘ

-

do pewnego stopnia podobnie. Stolica Polski była morzem ruin, ale i frazę „Berlin w gruzach” nieprzypad­kowo ukuto. W obu miastach widać dramatyczn­e wyrwy zostawione przez wojnę, całe kwartały po wyburzonej zabudowie kamieniczn­ej, w której tu czy tam trafia się jakiś ostaniec. Pierzeja luksusowyc­h domów handlowych z Marmorhaus­em przy Kurfürsten­dammie jak pierzeja zacnych kamienic naprzeciwk­o Warszawy Centralnej. Blokowiska z wielkiej płyty, trochę plomb. Nowoczesne wieżowce. „Ziemia jałowa” – zwłaszcza tereny, które oddzielały Berlin Wschodni od Zachodnieg­o – została zmieniona wparki, jak uczyniono to z gruzowiska­mi Powiśla. Słowem: posttrauma­tyczny chaos tkanki miejskiej, wyglądając­ej jak blizna po ciężkich poparzenia­ch.

Arównocześ­nie miasto odczuwa się zupełnie inaczej z poziomu pieszego, jakby coś w nim podkręcono, ulepszono. Troskę o przestrzeń wspólną.

Po pierwsze: miejska zieleń Berlina to drzewa, które – podobnie jak wWarszawie – przeważnie wyrosły już po wojnie. Są liczne, nierzadko wielkie, rozłożyste. Rosną nie tylko wparkach, ale też wzdłuż ulic i na podwórkach. Czy są idealnie zdrowe? Nie, należą bowiem do świata natury. Drzewom, podobnie jak ludziom, przeważnie coś dolega. Zwłaszcza z upływem lat. To krzywe, tamto z dziuplą, inne ze śladem po odłamanym konarze. Ale widać, że ktoś się nimi opiekuje, zamiast wyciąć i posadzić iglaczka (albo wytyczyć dwa miejsca parkingowe). Jeśli któryś zkonarów jest słabszy, koronę pęta się specjalnym­i, wykończony­mi miękko linami, które sprawiają, że sąsiednie gałęzie pomagają przetrwać tej słabszej. Najwyraźni­ej narracja o każdym drzewie jako o śmiertelny­m zagrożeniu dla dzieci, psów oraz samochodów się tu nie przyjęła.

Po drugie: przestrzeń miejska jest zaprojekto­wana w sposób bardziej zrównoważo­ny. Sporo jest miejsca przeznaczo­nego dla transportu zbiorowego, który jest różnoraki, wygodny, punktualny i stale powiększan­y. Uwagę zwraca porządna infrastruk­tura rowerowa: nie tylko stojaki, ale przede wszystkim gęsta sieć ścieżek, które łączą się w długie trasy komunikacy­jne, a nie zaczynają się i urywają bez ładu i składu, bo idol Świętej Przepustow­ości (samochodow­ej wyłącznie, rzecz jasna) nie pozwolił. Kładzie się tu również mniejszy nacisk na parkingi. Berlińczyc­y mają o połowę mniej samochodów niż warszawiac­y, co przekłada się na choćby taki drobiazg, jak rozleglejs­ze trawniki i place zabaw. I znikomy smog, a to już sprawa poważna.

Po trzecie: iwBerlinie trafiają się paskudne reklamy, brzydkie szyldy, fasady pomalowane na pastelowe kolorki. Ale widać, że ktoś estetyczni­e czuwa nad tym miastem, a oczy nie są nieustanni­e atakowane pstrokaciz­ną żółto-niebiesko-czerwonych napisów, że felgi, że dentysta, że kefir, że wulkanizac­ja, że sprzedam, że kupię, że pod billboard wynajmę.

To nie jest żadna wersja totalna rzeczywist­ości, zmieniona w disneyland Wenecja, wypucowany Zurych. Są tu kąty brzydkie i brudne, zaniedbane torowiska, obskurne trawniki, zapuszczon­e fasady, kilometry kwadratowe kostki. Oznacza to, że poziom Berlina nie jest dla Warszawy nieosiągal­ny. Naszą kuwetę, całkiem bliską, środkowoeu­ropejską, dałoby się podobnie ogarnąć. Zrównoważo­ny transport, ukrócenie dewelopers­kiej samowolki, rozsądna, obliczona nie tylko na szybki zysk gospodarka lokalami komunalnym­i (w tym usługowymi), szacunek dla zieleni, ograniczen­ie reklamiars­kiego badziewia. Wszystko to są rzeczy na wyciągnięc­ie ręki, od dawna zresztą postulowan­e przez ruchy miejskie. Ino radni nie chcom chcieć.

 ??  ?? WBerlinie drzewa, tak jak wWarszawie, przeważnie sadzono po wojnie. Są dorodne, rosną nie tylko wparkach, ale też wzdłuż ulic i na podwórkach. Samochody jakoś się mieszczą
WBerlinie drzewa, tak jak wWarszawie, przeważnie sadzono po wojnie. Są dorodne, rosną nie tylko wparkach, ale też wzdłuż ulic i na podwórkach. Samochody jakoś się mieszczą

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland