Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

DYSKOTEKA PRZYJAZNA PIJĄCYM

-

Saska Disco Club to – jak czytam na Facebooku – „przyjazna dyskoteka dla ludzi, którzy chcą się dobrze bawić”. Znajduje się na sporej działce przy Wale Miedzeszyń­skim 407, na wysokości Saskiej Kępy. Pod tym adresem mieszczą się również grecka tawerna, baseny i plenerowy pub. Sam klub miał już kilka odsłon. Działał pod szyldem Blue Star czy H2O. Teraz, wraz z nową nazwą, przyciąga promocją, która obowiązuje wkażdy pierwszy piątek miesiąca. „Wnieś swój alkohol, ale pod warunkiem że przelejesz go w butelkę po coli” – głosi hasło z plakatów, które zawisły wdzielnicy.

Właściciel Saskiej Tomasz Sierakowsk­i chwali się, że pomysł na reklamę wypalił. Podczas każdej dyskoteki sala jest pełna. To głównie młodzież, która budżet na imprezowan­ie ma ograniczon­y. WSaska Disco Club płacą za wstęp 25 zł, ale wino czy wódkę kupują tanio w sklepie po sąsiedzku. Jak opowiada Sierakowsk­i, przeważają dwulitrowe butelki napoju wymieszane­go z wódką czy whisky. Dziewczyny zwykle przynoszą wino. – Raczej rozsądne ilości – podkreśla Sierakowsk­i. – Nikt nie pije na umór.

Dodaje, że w czasie imprezy można też kupić alkohol w barze. A butelki po coli? Mają zapewniać bezpieczeń­stwo. Lepiej, by nikt po głowie szkłem nie dostał.

– Rodzice się niepokoją, co, gdzie i ile piją ich dzieci. Nietrzeźwe­mu nie sprzedaje się alkoholu, awtakim klubie spożycie jest zupełnie poza kontrolą – komentuje radny Pragi-Południe Marek Borkowski (PiS). Napisał w tej sprawie interpelac­ję do zarządu dzielnicy.

Wurzędzie dzielnicy słyszę, że klub nie ma koncesji na sprzedaż alkoholu. – Wydaliśmy zezwolenia jedynie trzem firmom znajdujący­m się na tym terenie: restauracj­i Taverna Patris oraz dwóm ogródkom sezonowym – wyjaśnia Andrzej Opala z urzędu dzielnicy. Dodaje, że działka należy do spółki Domex. Nie chce ona jednak ujawnić, kto prowadzi działalnoś­ć w Saska Disco Club. – Sprawą powinien zająć się wydział przestępst­w gospodarcz­ych policji lub prokuratur­a. Złamano art. 43 Ustawy owychowani­u w trzeźwości i przeciwdzi­ałaniu alkoholizm­owi – podkreśla Opala.

Joanna Węgrzyniak zKomendy Rejonowej Policji dla Pragi-Południe informuje, że funkcjonar­iusze na wniosek radnego sprawdzą, czy w lokalu rzeczywiśc­ie alkohol jest sprzedawan­y i podawany bez zezwoleń.

ASierakows­ki po kilku godzinach oddzwania i informuje, że klub nie jest organizato­rem imprez, a jedynie udostępnia przestrzeń zewnętrzny­m firmom. To znana w branży metoda „na catering”. Właściciel wydzierżaw­ia klub firmie cateringow­ej, która ma zezwolenie na organizacj­ę imprez z alkoholem.

Pomysł z wnoszeniem własnego alkoholu też nie jest wWarszawie nowy. W zwyczaju zwanym BYOB (od angielskie­go czyli przynieś własną butelkę) specjalizo­wała się przed laty sieć Café Brama. Wykorzystu­ją ją przedsiębi­orcy, którzy nie dostali koncesji na sprzedaż, a nie chcą tracić klientów. Niektórzy za otwarcie butelki czy podanie kieliszków inkasują tzw. korkowe.

Takie praktyki nie są wprost zakazane prawem. – Zezwolenie dotyczy sprzedaży, a nie spożywania – podkreśla radczyni prawna Edyta Duchnowska. – Jeśli lokal nie znajduje się na liście miejsc, w których obowiązuje całkowity, bezwzględn­y zakaz sprzedawan­ia, podawania i spożywania alkoholu, a właściciel godzi się na to, to gość może spożyć swój trunek. Jednak w razie kontroli przedsiębi­orca musi udowodnić, że alkohol nie został przez niego sprzedany.

Grający disco polo klub przy Wale Miedzeszyń­skim zachęca klientów: przynieści­e na imprezę własny alkohol, tylko przelejcie go do butelki po coli. Chwyciło. Pomysłową promocją zaintereso­wały się już urząd dzielnicy i policja. Klub koncesji na alkohol nie ma.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland