Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Trudniej adoptować psa niż dziecko
– Dobrze, że zasady adopcji zwierząt są restrykcyjne, ale z tej całej dobroci można przegiąć wdrugą stronę – uważa pani Beata, nasza czytelniczka. – Znajoma, której odmówiono adopcji, ma już jednego psa, regularnie z nim biega. Ma też rekomendację od znajomych. Niestety nie ma swojego mieszkania, ale je wynajmuje. A własne mieszkanie to jeden zwarunków adopcji.
Fundacja Pomocy Goldenom „Aurea” nie kryje się z tym, że psa zaadoptować nie jest łatwo. „Być może niektórym nasze zasady wydadzą się przesadzone, inni mogą się wręcz poczuć dotknięci, odczytując je jako brak zaufania z naszej strony (...). Wszystko, co i jak robimy, wynika z odpowiedzialności i troski” – czytam na jej stronie internetowej.
Oadopcję mogą się tu ubiegać wyłącznie osoby pełnoletnie. Tylko w indywidualnych przypadkach możliwe jest oddanie psów do rodzin, wktórych dzieci mają mniej niż sześć lat. – Często ludzie reagują emocjonalnie, biorą psa, a potem się okazuje, że albo nie mają w domu odpowiednich warunków, albo zwierzę nie jest takie, jakie sobie wymarzyli – tłumaczą w fundacji.
Jednym z etapów adopcji zwierzęcia jest wizyta w domu zainteresowanych. Muszą być obecni wszyscy domownicy. – Chcemy, żeby zwierzę trafiło w najlepsze ręce – słyszę. – Nie stawiamy jednak warunków wrodzaju, że przyszły właściciel musi mieć dom na własność albo ogród.
Restrykcyjne reguły obowiązują także w stołecznym Azylu pod Psim Aniołem. – Zaprzyjaźniona para, on informatyk, pracuje w domu, chcieli wziąć kundelka. Usłyszeli, że problemem jest to, że nie mają ślubu, bo „co stanie się z psem, jeśli się rozstaną?” – opowiada pan Rafał, nasz czytelnik.
– Znajomi, którzy psa w końcu dostali, byli nachodzeni przez wolontariuszy o różnych porach dnia. Oczywiście warto sprawdzać, czy zwierzak trafi w dobre ręce, ale nie można przesadzać. Bo może się zdarzyć, że psa czy kota nikt wkońcu nie weźmie – dodaje pani Beata.
Pracownicy azylu twierdzą, że zajmują się trudnymi, wymagającymi szczególnej opieki zwierzętami. To psy za szybko odizolowane od matki, bite, głodzone, trzymane w budach. Boją się ludzi, nikomu nie ufają. – Zdarza się, że przychodzimy na umówioną wizytę do domu, a właściciele nic na temat psów nie wiedzą. Nie obchodzi ich przeszłość zwierzęcia. Trudno w takiej sytuacji o zaufanie – mówi jeden zwolontariuszy.
Do takiej sytuacji doszło ostatnio w fundacji Aurea: szczeniak z uszkodzoną łapką trafił do domu, w którym było chore dziecko. Jako prezent pod choinkę. Dzień po Gwiazdce rodzice uznali, że jest za trudno. I oddali psa fundacji. – Przez dziesięć lat naszego istnienia mieliśmy może dziesięć zwrotów, do adopcji oddaliśmy natomiast 400 psów – podkreśla jeden z jej pracowników. – Niektórzy skarżą się, że unas trudniej adoptować psa niż dziecko. Ale ja wtedy odpowiadam: dziecko może się poskarżyć, a pies nie.
– Znajomej odmówiono adopcji psa, bo nie miała swojego mieszkania, ale je wynajmowała. To samo spotkało parę, która nie była po ślubie, bo „co stanie się z psem, jeśli się rozstaną?” – skarżą się nasi czytelnicy. Pracownicy schronisk: – Chodzi nam tylko o dobro zwierząt.