Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
ODRZUCONA APELACJA
Zwykły człowiek mógłby tak ją napisać, ale od policji wymaga się profesjonalizmu – oświadczyła sędzia, odrzucając apelację komendy od wyroku w sprawie płocczan, którzy w grudniu 2016 r. na budynku z siedzibą PiS przykleili hasła „Łapy precz od wolności i demokracji”, „Komuno odejdź”
Trochę przypomnienia: pod koniec 2016 r. przez Polskę przetaczała się fala protestów. Ludzie upominali się m.in. o prawo do wolności słowa i informacji, bronili mediów, którym PiS chciał ograniczyć wstęp do parlamentu. W Sejmie posłowie opozycji blokowali mównicę. Płocczanie przez kilka dni spotykali się wieczorami na Starym Rynku, przechodzili potem pod siedzibę PiS na ul. Bielską. Tam palili znicze, oklejali drzwi budynku nalepkami z różnymi hasłami.
18 grudnia Małgorzata Pawłowska, Agnieszka Sadecka i Paweł Biegalewski – związani z krajowymi i międzynarodowymi organizacjami działającymi na rzecz praw człowieka – w trójkę poszli na Bielską. I na pleksi umieszczonej na budynku (wypisane są tam instytucje, które mieszczą się w środku) przylepili dwie kartki z napisami: „Łapy precz od wolności i demokracji” i „Komuno odejdź”. Mieli sobie zrobić zdjęcia, wrzucić je do mediów społecznościowych, awkońcu odkleić kartki i się rozejść.
Szybko jednak przyjechali policjanci – jak stwierdzili w sądzie, powiadomieni o tej grupie przez miejski monitoring. Patrol postanowił skierować do sądu sprawę o ukaranie. Policjant wyjaśniał na rozprawie: „Bo interwencja trwała kilkanaście minut, może nawet pół godziny, a postawa mężczyzny mi się nie podobała, wiedziałem, że pouczenie nie odniosło skutku”.
Cała trójka została obwiniona z art. 63a par. 1 Kodeksu wykroczeń: „Kto umieszcza w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym ogłoszenie, plakat, afisz, apel, ulotkę, napis lub rysunek albo wystawia je na widok publiczny w innym miejscu bez zgody zarządzającego tym miejscem, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny”.
– To przepis z lat 70., dzięki któremu ówczesne władze wojowały z opozycją. Od dawna, z nielicznymi wyjątkami, w Polsce właściwie niewykorzystywany – komentował wtedy obrońca całej trójki Jakub Szczepański (podjął się obrony bezpłatnie).
Agnieszka Galińska reprezentująca Agencję Rewitalizację Starówki (do niej należy budynek) zeznała, że nikt szkody nie zgłaszał. Mówiła w sądzie, że policja sama przyszła do ARS i spisała notatkę. Galińska stwierdziła, że budynek wżaden sposób nie ucierpiał. I że czasem ktoś wiesza na nim jakieś ogłoszenia, ale po prostu jest to sprzątane przez pracowników administracyjnych.
Sąd wydał wyrok uniewinniający. – Przepis 63a ma rację bytu, chroni właścicieli nieruchomości przed zaśmiecaniem ich własności. I część znamion tego tutaj jest. Sąd podziela jednak całkowicie zdanie obrońcy – brak jest znamion szkodliwości społecznej. Sąd uznał, że to, co się działo, było robione w ramach wolności słowa i krytyki politycznej. I uznał też stanowczo, że zachowanie obwinionych w porządek prawny nie godziło – uzasadniał sędzia.
Ajednak policja złożyła apelację. I zarzuciła „obrazę przepisów prawa procesowego”.
Uzasadnienie apelacji jest w zasadzie powieleniem orzeczenia sądowego wraz z opisem. I z kilkoma komentarzami, dość kuriozalnymi. Na przykład [w cytatach pisownia oryginalna – red.]: „Sąd nie zwrócił uwagi na fakt, że kartki umieszczono na budynku przy bardzo ruchliwej ulicy. Dzień 18 grudnia przypadał wniedzielę i pomimo późnej godziny zdarzenia w tym miejscu przechodziło wiele przechodniów – spacerowiczów powracających lub idących na Rynek Starego Miasta w Płocku”. Albo: „ (...) gdyby nie interwencja Policji to kartki wisiałyby dużo dłuższy okres czasu”.
Wczoraj w płockim Sądzie Okręgowym mecenas Szczepański wnosił o odrzucenie apelacji i uznanie wyroku pierwszej instancji. Z jego szeroką argumentacją w pełni zgodziła się sędzia Iwona Olenderek.
– Zaskarżony wyrok utrzymuję wmocy. Kosztami postępowania apelacyjnego obciążam Skarb Państwa – ogłosiła sędzia. Wustnym uzasadnieniu zarzuciła policji, że ta nie sformułowała właściwie apelacji, która winna podnieść ewentualnie błędne ustalenia faktyczne. Np. to, że jednak była większa szkodliwość społeczna. Tymczasem zarzucono obrazę przepisów prawa procesowego. Sędzia zaś udowadniała, że cały proces przebiegł poprawnie, wszystkie ustalenia dotyczące tamtych wydarzeń zostały poczynione.
– To zwykły człowiek może napisać w apelacji, że nie zgadza się zwyrokiem, bo jest niesprawiedliwy, od policji wymaga się profesjonalizmu – sędzia wyraziła żal, że nieobecni byli przedstawicieli płockiej komendy, którzy powinni te słowa usłyszeć. – Niezrozumiałe w apelacji jest stwierdzenie, że gdyby nie interwencja funkcjonariuszy, to kartki wisiałyby dłużej. To nie może być wróżenie z fusów, bo na jakiej podstawie pada takie przypuszczenie? Poza tym jestem z Płocka i znam Stare Miasto, więc trudno mi uwierzyć, że wmroźny grudniowy wieczór przez ulicę Bielską przechodziły tłumy. W dodatku nikt z przechodniów nie powiadomił, że na budynku wiszą jakieś kartki – więc jaka to szkodliwość czynu, skoro nawet właściciel kamienicy się nie skarżył? Orzekam od ponad 20 lat i nie znam sytuacji, żeby ktoś apelował, odwoływał się od orzeczenia z artykułu 63a.
Wyrok jest prawomocny, można jeszcze starać się o jego kasację.
Już po zakończeniu sprawy Jakub Biegalewski mówił „Wyborczej”: – Nie jestem zaskoczony, dla nas ta sprawa była od początku jasna. Mam jednak wrażenie, że apelacja była inspirowana politycznie. Wwyroku pierwszej instancji było odniesienie do art. 54 Konstytucji RP [”1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji” – red.], więc dla policji to mógł być policzek. Mamy bogatą dokumentację fotograficzną, z której wynika, że na płockich ulicach jest mnóstwo ulotek, także o treściach typu „Polska dla Polaków”, „Śmierć wrogom ojczyzny”, czy choćby z agencji towarzyskich. Nie słyszałem, żeby ktoś został ukarany za zaśmiecanie nimi miasta z art. 63a. Straszna rzecz, co się dzieje w policji. Nasza sprawę obserwują Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Amnesty International, ale też oficerowie policji z innych miast. I wiemy, że są zbulwersowani tym, co się dzieje w Płocku. Dzisiejsze orzeczenie oczywiście bardzo mnie cieszy, ale ta sprawa będzie miała jeszcze ciąg dalszy. Choć dziś nic więcej nie mogę powiedzieć.