Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
BIUROWCE KUSZĄ PARKINGAMI
Ale ratusz pozwala budować biurowce z przeskalowanymi garażami, naginając swoje własne normy
Smog jest coraz większym problemem Warszawy. Powinniśmy zniechęcać do wjeżdżania samochodami do ścisłego centrum.
Smog jest dziś na ustach wszystkich, nawet deweloperów. Capital Park, inwestor zespołu biurowców ArtN powstających na terenie dawnej fabryki Norblina u zbiegu Żelaznej i Prostej, zachwala budynki tak: „Nasza centrala wentylacyjna w ArtN będzie wyposażona w dokładne filtry powietrza. Będą one zatrzymywać powyżej 90 proc. pyłu o wielkości 1-10 um i ponad 75 proc. pyłu o rozmiarach 0,3-1 um”.
Smog wWarszawie w blisko 50 proc. generują samochody. A ArtN będzie mieć gigantyczny podziemny parking na aż 890 aut, choć jest położony między dwiema stacjami metra: pod rondem Daszyńskiego i rondem ONZ. Do obu da się dojść w zaledwie kilka minut. Tak więc pracownicy biurowców w ArtN za pomocą filtrów będą izolować się od problemu, który po części będą sami współtworzyć, dojeżdżając samochodami do centrum miasta.
Dziś ograniczanie ruchu w ścisłym centrum to właściwie aksjomat. Wpiątek politycy Platformy Obywatelskiej iNowoczesnej ogłosili tzw. manifest samorządowy. Znajduje się wnim m.in. wątek o smogu i samochodach: „Inwestycje w transport publiczny to jednocześnie lepsza jakość życia i większa ochrona środowiska, wtym walka ze smogiem (...) Jest tylko jedno skuteczne lekarstwo na narastający problem korków i braku miejsc parkingowych: trzeba zachęcić mieszkańców i przyjezdnych, by przesiedli się do autobusu, tramwaju, metra lub pociągu. Będziemy dążyć do stopniowego ograniczania ruchu samochodowego w centrach miast” – zadeklarowali politycy obu partii. Proponowali, żeby osiągnąć to m.in. poprzez uchwalenie ustawy pozwalającej samorządom wytyczanie stref, do których prawo wjazdu zależałoby od czystości spalin emitowanych przez samochód. To pieśń przyszłości, projekt takiej ustawy niedawno upadł w Sejmie.
Wniedawnym wywiadzie dla portalu kulturaliberalna.pl Patryk Jaki, potencjalny kandydat PiS na prezydenta Warszawy, mówił, że nie poparłby ograniczenia wjazdu samochodów do centrum. „Uważam, że samochody to tylko jeden z elementów. Kolejnym problemem jest cyrkulacja powietrza, czyli brak polityki urbanistycznej miasta i to, żemamy bałagan architektoniczny. (...) Powinniśmy być gotowi na to, by rezygnować z samochodu dopiero wtedy, kiedy komunikacja zbiorowa wWarszawie będzie na tak wysokim poziomie, że będziemy mieli komfort, żeby sobie na to pozwolić” – przekonywał.
Wczwartek na spotkaniu na Woli inny kandydat na prezydenta Warszawy – Rafał Trzaskowski z PO – przekonywał, że bardzo ostrożnie trzeba planować nowe parkingi w centrum. – Bo się zakorkujemy i zadusimy – mówił. Ale od razu zaznaczał, że będzie bronić budowy wielkiego parkingu na tysiąc aut, planowanego przed Pałacem Kultury. – Jeżeli budujemy parking podziemny, żeby te samochody, które zaśmiecają miasto, wpuścić pod ziemię, cywilizując to, co jest, to absolutnie tak, to trzeba robić – oceniał.
Do wjeżdżania do centrum można zniechęcać, ograniczając liczbę miejsc parkingowych w nowych budynkach. W obowiązującym od ponad dekady studium zagospodarowania miasta wytyczono nawet strefę w najściślejszym centrum miasta, gdzie obowiązuje tzw. odwrotny współczynnik parkingowy. Wolno tam zbudować nie więcej niż pięć miejsc parkingowych na każdy tysiąc m kw. biur i nie więcej niż 10 miejsc na każdy tysiąc m kw. usług.
Kłopot w tym, że ten zapis jest notorycznie łamany. Miejscy urzędnicy wydają pozwolenia na budowę dla biurowców z większymi garażami, niż to wynika ze wskaźnika. Najbardziej jaskrawym przykładem jest zespół biurowców Varso budowanych obok Dworca Centralnego, kilka kroków od kilkunastu linii tramwajowych, metra i dworca kolejowego. Według wskaźnika Varso powinno mieć nie więcej niż 700 miejsc parkingowych, abędzie mieć garaż na 1100 aut. 160-metrowy wieżowiec Q22 uzbiegu Grzybowskiej i Jana Pawła II powinien mieć 250 miejsc, ama 350. Wieżowiec Plac Unii, który powstał na miejscu Supersamu, powinien mieć 340 miejsc, a ma aż 800! Nawet kieszonkowy biurowiec z charakterystyczną „pogiętą” elewacją przy Chmielnej – pieszym deptaku! – powinien mieć parking na najwyżej 37 aut, a ma 55 miejsc.
To możliwe, bo wskaźnik jest obowiązujący tylko przy sporządzaniu planów zagospodarowania. Wszystkie te budynki powstały na terenach, gdzie planów nie ma, awydając im tzw. warunki zabudowy, urzędnicy nie brali pod uwagę wskaźnika.
Przytoczone przykłady to efekt pozwoleń na budowę wydawanych wminionych latach. – Teraz już bierzemy pod uwagę wskaźnik ze studium nawet przy warunkach zabudowy i zamierzamy się tej praktyki trzymać – mówi Marlena Happach, szefowa miejskiego biura architektury i planowania przestrzennego. Zaznacza jednak od razu, że formalnie nie można odmówić warunków zabudowy, powołując się na zapisy studium. Jeżeli inwestor się uprze, może wywalczyć w sądzie większy garaż.
– Współczynnik powinien być respektowany, kropka – powiedział „Stołecznej” Trzaskowski. Pytany, czy wpisze to do swojego programu, zaasekurował się, że nie chce tego robić bez dokładniejszych analiz i rozmów zwarszawiakami.