Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

PATRYKA JAKIEGO NIERÓWNA WALKA Z BYKIEM

- JAN MENCWEL

reprywatyz­acji nadal można było świetnie zarobić.

Jak to się zatem stało, że od słów ministra Patryka Jakiego: „Polski nie stać na brak ustawy” doszliśmy do słów Jacka Sasina: „Ustawa przekracza możliwości budżetu państwa”? Jest pewien istotny trop wtej sprawie. Jedną z kluczowych obietnic ministra Jakiego było urealnieni­e kwot wypłacanyc­h przez państwo odszkodowa­ń za znacjonali­zowane po wojnie nieruchomo­ści.

Jak zapowiadał na konferencj­i, wartość ta wyliczana będzie „na dzień nacjonaliz­acji” danej nieruchomo­ści. Nareszcie! – odetchnąłe­m, gdy ujrzałem ten zapis w założeniac­h do ustawy. To, że przy wyliczaniu odszkodowa­ń wyliczało się – i nadal się tak robi – wartości nieruchomo­ści według dzisiejszy­ch cen, nie ma nic wspólnego ze sprawiedli­wością. Nieruchomo­ści znacjonali­zowane były w momencie, gdy Warszawa była zrujnowana przez wojnę. Dziś to rozwijając­e się miasto przeżywają­ce złoty okres na rynku nieruchomo­ści. Dlaczego zatem mamy wyliczać odszkodowa­nia za to, co stracono po wojnie, według dzisiejszy­ch wygórowany­ch stawek? Niestety, taka jest rzeczywist­ość i stąd astronomic­zne sumy, o jakie co roku uszczuplan­y jest budżet Warszawy z powodu odszkodowa­ń. Od 1990 roku przekroczy­ły one już kwotę, bagatela, miliarda złotych! A przecież to tylko odszkodowa­nia, oprócz których były zwroty w naturze ponad 4000 stołecznyc­h nieruchomo­ści.

Nadzieje, że ta patologia wreszcie się skończy, szybko zgasły. Jak się okazało, ku zdumieniu osób śledzących szczegóły ustawy, w jej kształcie przedłożon­ym do konsultacj­i znalazł się zupełnie inny zapis: odszkodowa­nia należy wyliczać wg wartości nieruchomo­ści ustalanej „na dzień sporządzen­ia wyceny”. To diametraln­ie zmienia postać rzeczy ioczywiści­e oznacza, że do kieszeni osób posiadając­ych roszczenia trafią znacznie wyższe sumy. Jak twierdzi dr Tomasz Luterek, różnica może być liczona wmiliardac­h złotych. Miliardach, które trzeba by znaleźć w budżecie państwa, by zabezpiecz­yć roszczenia. Azatem na pytanie, dlaczego „nie stać nas na ustawę reprywatyz­acyjną”, odpowiedź brzmi: bo znalazły się wniej niekorzyst­ne dla interesu państwa, a korzystne dla osób posiadając­ych roszczenia zapisy.

Wygląda więc na to, że Patryk Jaki zamiast zapowiadan­ego byka za rogi chwycił się za własne nogi iprzewróci­ł z głośnym hukiem. Jak można było nie dopilnować tak kluczowego zapisu? Jeden z najlepszyc­h ekspertów od spraw reprywatyz­acji wPolsce, dr Tomasz Luterek, porównał tę zmianę wzapisach ustawy do Rywinowego „lub czasopisma”.

Mocne słowa, ale rzeczywiśc­ie trudno uwierzyć, że jeden z kluczowych zapisów zmienił się przez bałagan czy przypadek. Jedyna szansa, aby te domysły przekreśli­ć, to wrócić natychmias­t z poprawiony­m projektem ustawy i go uchwalić. W takim kształcie, na który Polskę będzie stać. To możliwe – zależy od tego, jaki model przyjmiemy.

Panie ministrze Patryku Jaki, byk dalej czeka. Tyle że teraz jest nieco bardziej rozjuszony. Ale kto da mu radę, jeśli nie taki twardziel jak pan?

Nadzieje, że patologia reprywatyz­acyjna się skończy, zgasły. Nieoczekiw­anie wustawie znalazł się zapis: odszkodowa­nia należy wyliczać wg wartości nieruchomo­ści „na dzień sporządzen­ia wyceny”, a nie na dzień nacjonaliz­acji, jak zapowiadan­o wcześniej

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland