Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
WOJCIECH KARPIESZUK:
Chcemy rozbić mit „żołnierzy wyklętych”. Powinniśmy pamiętać, jaka była rzeczywistość, że z rąk części z nich, np. na Białostocczyźnie, zginęło wiele niewinnych osób. Nie powinniśmy gloryfikować tych, którzy brali udział w mordowaniu. Ato się teraz dzieje, czego przykładem jest sobotni marsz narodowców wHajnówce pamięci Romualda Rajsa „Burego”.
Pojęcie „żołnierze wyklęci” obejmuje teraz uczestników podziemia antykomunistycznego, którzy brali udział wmordach na cywilnej ludności, a także tych, którzy byli represjonowani w okresie stalinowskim ze względu na wcześniejszą działalność w czasie II wojny światowej. Gloryfikowani są wszyscy, bez żadnego rozróżnienia. Dlatego chcemy zwrócić uwagę na niewinne ofiary „żołnierzy wyklętych” ipodkreślić, że niektórzy znich mają krew na rękach. A to nieodległa przeszłość, wiedza historyczna na ten temat jest dostępna. 14-latkowie zakładają bluzy z „żołnierzami wyklętymi”. Jeżeli ich zapytamy, co to znaczy, powtarzają ślepo: patriotyzm, Polska, naród. Mówią to bez jakiekolwiek refleksji, na czym ten mit jest zbudowany. Wciąż przecież żyją ludzie, którzy pamiętają mordy dokonywane przez „żołnierzy wyklętych”.
To pojęcie prawica wprowadziła do obiegu w latach 90. To próba stworzenia prawicowego mitu wspólnoty opartego na wykluczeniu, na relacji przyjaciel – wróg. Ato nie było takie czarno-białe. O „żołnierzach wyklętych” rozmawiałem zbabcią ipradziadkiem. Oboje byli świadkami mordów popełnianych na młodych milicjantach, którzy chronili wioski przed grabieżą. Mit jest taki, że żołnierze wyklęci walczyli przeciwko władzy komunistycznej, ale nie mieli do tego żadnej legitymacji. To byli ludzie, którzy sami postanowili zostać wlesie. Wiele z ich ofiar to niewinni mieszkańcy okolicznych wsi, postrzegani jako tzw. sprzymierzeńcy władzy. Wtym kontekście wszkole nie rozmawia się ożołnierzach wyklętych. Nie słyszałem też na lekcjach omordach popełnianych choćby przez oddział „Burego”.
Nie protestujemy przeciwko „żołnierzom wyklętym”. Chcemy oddać hołd ofiarom niektórych „żołnierzy wyklętych”. Te ofiary wśród niewinnej ludności cywilnej to fakt historyczny.
Nie zapominajmy, że to prawica jest winna wrzuceniu do jednego worka pod nazwą „żołnierze wyklęci” gen. Fieldorfa „Nila” czy rotmistrza Pileckiego. Jego rodzina protestowała nawet, by nie używać wobec niego tego sformułowania.
Rzetelnej wiedzy historycznej, a nie budowania wyidealizowanego mitu, który ma niewiele wspólnego z historią, za to staje się narzędziem politycznym.
Wiele osób bezrefleksyjnie przyjmuje budowanie etosu „żołnierzy wyklętych”. A nasze podejście jest uczciwe i sprawiedliwe choćby wobec ofiar. W naszej demonstracji przejdziemy w ciszy z czarnymi f lagami z Marszałkowskiej na Rakowiecką. Głos oddamy historykom i rodzinom ofiar „żołnierzy wyklętych”.