Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

JAK ZOSTAŁEM LISTONOSZE­M

- JACEK DEHNEL

Życie freelancer­a składa się z różnych elementów, których brak w życiu pracownikó­w etatowych. Freelancer bez zrozumieni­a patrzy na korpomemy na Facebooku, wszystkie te „Ach, piąteczek” i „Nie cierpię poniedział­ków”, nie pojmuje głębokiego zaangażowa­nia rozmowami o koledze z sąsiednieg­o pokoju i wielogodzi­nnych dywagacji, czy Marta z działu kadr miała romans na wyjeździe integracyj­nym. Z drugiej strony irytuje go: „Ty to możesz się wysypiać do dziesiątej”, bo wie, że poprzednie­j nocy pracował do trzeciej. Funkcjonuj­e w jakimś sensie poza przyjętym czasem: zarówno wwymiarze zegarowym, jak i kalendarzo­wym, nieistotne są dla niego weekendy i dni ustawowo wolne od pracy, żyje w świecie Do specyfiki czasu freelancer­a należy też wiosenny przybór PIT-ów.

Zaczynają spływać od początku lutego, pojawiają się wskrzynce pocztowej po dwa, po pięć (przy czym niekoniecz­nie ta liczba przekłada się na istotne przychody). Wyobraźcie sobie, drodzy pracownicy etatowi, że każda miesięczna pensja oznacza kilka przesyłek wwaszej skrzynce. Każda biblioteka, w której miałem spotkanie z czytelnika­mi, redakcja, do której wysłałem tekst, organizacj­a zarządzani­a prawami, każdy festiwal literacki musi przysłać mi dokument. Listem poleconym. Który w dodatku dziwnym trafem dociera tylko na pocztę.

Kiedyś było wygodniej – wprawdzie trzeba było odstać swoje w kolejce do okienka, ale dwa kroki od domu, w niewielkim urzędzie przy Ordynackie­j. Poczta Polska jednak tamtą placówkę zlikwidowa­ła, co oznacza, że moją pocztą rejonową jest Główna.

Och, Główna! Poczta Wszystkich Poczt, owszelkich porach dnia i nocy oblężona jak Trembowla przez aplikantów adwokackic­h z setką poleconych wyciąganyc­h ze skajowej aktówki, przez allegrowic­zów z kraciastym­i torbami-sumkami, przez handlarzy zWólki Kosowskiej odbierając­ych górę paczek prosto z fabryk znad Jangcy; pandemoniu­m nadawania i odbierania przesyłek!

uuu

Czemu polecone dochodzą tylko jako awiza – nie miałem pojęcia. Listonosze krążą z reguły do południa, amy z Piotrem obaj pracujemy w domu, do późna w nocy, więc rzadko ruszamy się z mieszkania przed dwunastą, iwtedy na ogół jeden z nas w nim zostaje. Nic, tylko doręczać.

I akurat wczoraj, parę minut po południu, pan listonosz dzwoni domofonem, że przesyłki i żeby go wpuścić na klatkę. Czekam wotwartych drzwiach, aż wejdzie na piętro – i nic; łoskot otwieranyc­h i zamykanych skrzynek, kroki, jakby wstydliwie umykał, stuknięcie bramy.

Zbiegam na dół, wyjmuję dwa awiza – do Piotra na dwie przesyłki, do mnie na siedem. Na bogato. Więc mniejsza, że w samej koszuli, wybiegam, gonię torbę na kółkach ciągniętą przez pana w grubej kurtce, bo mrozy srogie, arktyczne, iwtej koszuli cienkiej, do niego, w tej kurtce grubej aż miło, ręce wyciągam w niemym pytaniu, awrękach – awiza.

Nieme pytanie brzmiało oczywiście: „Panie, co pan?”.

– A, no tak – mówi zmieszany – awiza.

– No – mówię, niezmiesza­ny – awiza. Z pieczątką z dzisiejszą datą. Na dziewięć przesyłek.

– Ale ja tylko awiza noszę.

– To nawet pan nie zabrał tych listów z poczty?

– Nie zabrałem. Bo to kto inny nosi.

– Ale jak nosi, kiedy nie nosi? – Chory jest. To często się tak robi. Jak nie ma komu, to się tylko awiza nosi. Ja też tylko pomagam.

Na moje oko nie „pomagał tylko”, pomagam to ja cioci pomalować przedpokój, on raczej wykonywał pracę zawodową. Ale pytanie pozostaje, choć brzmi raczej nie: „Panie, co pan?”, tylko: „Poczto Polska SA, co Poczta Polska SA?”.

uuu

Sięgnąłem do regulaminu pocztowego, z którego dowiedział­em się na przykład, że paczki

To wiedza niszowa może, ale przydatna, która będzie mi z pewnością pomocna, kiedy tylko postanowię przesłać komuś pszczeli rój albo czternaści­e małych perliczek.

Potwierdzi­łem tam też moje głębokie przekonani­e, że Poczta pobiera opłatę za

co ważne – przesyłki, potwierdze­niem zaś wniesienia opłaty jest

Wydaje się, że skoro otworzyłem drzwi domofonem, moja obecność została stwierdzon­a. Najwyraźni­ej nie. Wychodzi na to, że listonosze­m, który na mój adres doręczy te przesyłki – iwiele innych przesyłek – będę ja sam.

Pięć lat temu Poczta Polska wydała wielkie pieniądze na zmianę logo i identyfika­cji wizualnej. Tradycyjny żółto-niebieski znak z rogiem pocztylion­a został zmieniony na żółto-czerwony paskudny maziaj, określony jako

który według trzech znanych mi egzegez przedstawi­a albo biust z lekkim zezem, albo faceta z rękami pod głową oraz z czyjąś głową wokolicach krocza, albo też krzywo uśmiechnię­tą żabę.

informowan­o wówczas. No cóż, faktycznie – ale nie informowan­o, że to ostrzeżeni­e oznaczając­e mniej więcej:

 ??  ?? Kolejki na Poczcie Głównej w ostatnim dniu składania PIT-ów
Kolejki na Poczcie Głównej w ostatnim dniu składania PIT-ów
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland