Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
POMNIKI STAWIANE NA RYMPAŁ
Towarzystwo Urbanistów Polskich skrytykowało wczoraj metody, jakie rząd i politycy PiS wykorzystali, by postawić nowe pomniki na placu Piłsudskiego. Specjaliści głośno wyrażają obawę, że dziewięciometrowe upamiętnienie ofiar katastrofy smoleńskiej i siedmiometrowa statua Lecha Kaczyńskiego przytłoczą i zdominują Grób Nieznanego Żołnierza.
Styl, w jakim dwa nowe pomniki budowane są na reprezentacyjnym placu stolicy, jest „powszechnie nieakceptowany”. Metoda faktów dokonanych „budzi zaniepokojenie”. Szczególne obawy wiążą się z tym, że pomniki planowane winnym kontekście urbanistycznym zdominują największą wartość symboliczną tego miejsca – Grób Nieznanego Żołnierza. „Doprowadzi to do architektoniczno-urbanistycznego i historyczno-kulturowego dysonansu tej najważniejszej przestrzeni publicznej Warszawy” – to główne punkty listu otwartego, który opublikowało Towarzystwo Urbanistów Polskich. Podpisali się pod nim prezes prof. arch. Piotr Lorens i Bartłomiej Kolipiński, szef warszawskiego oddziału tej organizacji.
Ich uwagi są oczywiste dla każdego, kto dysponuje minimum wiedzy o planowaniu miasta i choćby mgliście wie, jaką rangę ma Grób Nieznanego Żołnierza. Jakiekolwiek nowe elementy w jego sąsiedztwie powinny być dodawane z najwyższą rozwagą, po analizach przestrzennych, a także zasięgnięciu opinii varsavianistów, historyków, architektów i urbanistów.
Tak się jednak nie stało. Nowe pomniki powstają w pośpiechu wskazanym przy łapaniu pcheł, anie urządzaniu najważniejszego placu wmieście. Przypomnijmy: naprzeciwko hotelu Victoria trwa już budowa monumentu z czarnego granitu upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej. Będzie wysoki na dziewięć metrów, Jerzy Kalina zaprojektował go zmyślą o zupełnie innej lokalizacji – skwerze ks. Jana Twardowskiego obok Krakowskiego Przedmieścia. Pomnik będzie prawie dwa razy wyższy od pobliskiego Grobu Nieznanego Żołnierza.
Kolejny stanie nieopodal, na parkingu przed tzw. domem bez kantów – statua Lecha Kaczyńskiego, byłego prezydenta Polski iWarszawy, ma być wysoka na siedem metrów. Zaprojektowali ją rzeźbiarze Stanisław Szwechowicz i Jan Raniszewski. Oni również brali pod uwagę inny kontekst – uwylotu ul. gen. Tokarzewskiego-Karaszewicza obok hotelu Europejskiego.
Oba pomniki znajdą się w przestrzeni, gdzie stoi nie tylko Grób Nieznanego Żołnierza, ale też krzyż upamiętniający mszę św., którą w 1979 r. odprawił papież Jan Paweł II, i statua marszałka Józefa Piłsudskiego. Za szybą „domu bez kantów” widać ponadto popiersie Lecha Kaczyńskiego uroczyście odsłonięte w zeszłym roku przez prezydenta Andrzeja Dudę iówczesnego szefa Ministerstwa Obrony Narodowej Antoniego Macierewicza.
Monumenty powstają dzięki błyskawicznie wydanym zgodom wojewody mazowieckiego Zdzisława Sipiery (PiS). To on decyduje o ich budowach, bo wcześniej Mariusz Błaszczak (PiS), jeszcze jako szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych iAdministracji, obwołał plac Piłsudskiego terenem zamkniętym, czyli obszarem o statusie takim, jaki mają bazy wojskowe, poligony albo najważniejsze dworce kolejowe wkraju. Pod placem Piłsudskiego nie ma żadnej wyrzutni rakiet. To wybieg – żeby nie powiedzieć: oszustwo – użyty wyłącznie po to, by budowę pomników zatwierdzał partyjny kolega.
Plac Piłsudskiego nie jest spółką skarbu państwa, którą można skolonizować dla partyjnych interesów. Tryb urządzania najważniejszego miejsca wWarszawie, albo może iwPolsce, przynosi wstyd Prawu i Sprawiedliwości. I wyrządza krzywdę upamiętnianym na pomnikach.
Plac Piłsudskiego nie jest spółką skarbu państwa, którą można skolonizować dla partyjnych interesów