Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
NIE MA KTO PRACOWAĆ PRZY WYBORACH
Na terenie działania płockiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego potrzeba łącznie 92 urzędników wyborczych. Do tej pory zgłosiło się zaledwie... trzech
Urzędnik wyborczy to nowe stanowisko. Pojawiło się wraz z innymi zmianami, które wKodeksie wyborczym wprowadziło PiS. Do jego zadań należą m.in. powoływanie obwodowych komisji wyborczych, druk kart do głosowania, dostarczanie ich do lokali wyborczych oraz ich odbiór już po głosowaniu.
Co ważne – urzędnik wyborczy nie może pełnić tej funkcji na terenie gminy, w której mieszka bądź pracuje. Ten zapis nie dotyczy jednak miast na prawach powiatu. Czyli np. urzędnikiem wyborczym wPłocku może być osoba zatrudniona poza granicami miasta, która mieszka w Płocku. Ale np. mieszkaniec gminy Słupno, który pracuje w Płocku imieszka w Słupnie, nie może być urzędnikiem wyborczym ani w Słupnie, ani w Płocku. WSłupnie urzędnikiem wyborczym musi być ktoś, kto nie mieszka i nie pracuje w tej gminie.
Inne wymogi to praca w administracji rządowej, samorządowej iwykształcenie wyższe. Urzędnik wyborczy nie może też należeć do partii politycznych i nie może być osobą skazaną prawomocnym wyrokiem za przestępstwo umyślne.
Przy wyborze kandydatów ma być brane pod uwagę ich doświadczenie worganizacji wyborów oraz znajomość Kodeksu wyborczego.
Delegatury Krajowego Biura Wyborczego w całym kraju nie narzekają na nadmiar chętnych. Z danych zebranych przez TOK FM wynika, że we Wrocławiu nie zgłosił się nikt (potrzeba 120 urzędników), tak samo jest w Poznaniu (118), z kolei wWarszawie potrzeba 224, a chętnych jest na razie trzech.
Nieoficjalnie pracownicy KBW mówią, że powodów tak słabego zainteresowania pełnieniem tej funkcji może być kilka. – Po pierwsze, wynagrodzenie dla urzędnika wyborczego to nieco ponad 4 tys. zł brutto miesięcznie. Oczywiście dostaną tylko wypłatę za dni przepracowane przy wyborach, czyli np. jedną trzydziestą tej kwoty, ale zwykle wyborami w gminach zajmowały się osoby na wysokich stanowiskach, czyli naczelnicy wydziałów czy sekretarze miast. Oni zarabiają znacznie więcej. Przeszkodą jest też to, że większość nie będzie mogła pracować w swoim mieście – słyszymy wKBW.
Inne powody to dość ostre kryteria i obawy ludzi, że te wybory mogą się po prostu nie udać. Do dziś nie wiadomo np., kto ma kupić kamery, które mają rejestrować głosowanie, jak mają działać, co mają dokładnie pokazywać, a czego nie.
Płocka delegatura KBW działaniem obejmuje Płock oraz powiaty: płocki, gostyniński, sierpecki, sochaczewski i żyrardowski. W sumie 41 gmin. W Płocku potrzeba sześciu urzędników, w Żyrardowie i Sochaczewie – po czterech, wSierpcu i Gostyninie – po trzech, awpozostałych gminach po dwóch. Łącznie potrzeba 92 osób. – Do tej pory zgłosiły się zaledwie trzy – mówi Krzysztof Wawro, dyrektor płockiej delegatury KBW. Nabór trwa do 14 marca.
Co w sytuacji, gdy nie będzie tylu chętnych, ile jest miejsc?
– Wówczas problem zgłosimy wójtom, starostom i wojewodzie – odpowiada Wawro. – Osoby, które mają zostać urzędnikami wyborczymi, sami muszą wyrazić na to zgodę. Nikogo nie można zmusić do tej pracy. Ale być może za pośrednictwem wójtów czy starostów uda się znaleźć chętnych. Jeżeli ta ścieżka również nie przyniesie efektu, wówczas Państwowa Komisja Wyborcza przekaże informację o tym do MSWiA.