Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
SZTUKA RÓWNEGO TRAKTOWANIA
Studenci i studentki ASP oskarżają swoją uczelnię o dyskryminację.
Ta nie zgodziła się dotąd na powołanie rzecznika do spraw równouprawnienia, więc samorząd studencki wziął sprawy w swoje ręce
Dyskryminacja na ASP nie jest tematem nowym. W2003 r. studentka malarstwa Anna Okrasko urządziła na korytarzach uczelni wystawę „Malarki – żony dla malarzy”. Na różowym tle poukładała seksistowskie wypowiedzi zasłyszane wtrakcie studiów z ust wykładowców i kolegów, np. „Feministki to wstrętne, grube lesbijki, które palą biustonosze” albo „Kobieta, nawet jak skończy ASP, to i tak zaraz potem wyjdzie za mąż iurodzi dziecko”. Odwaga młodej artystki polegała na tym, że zaatakowała instytucję od środka, organizując wystawę wmurach akademii.
W2015 r. ukazał się raport „Marne szanse na awanse” przygotowany przez Fundację im. Katarzyny Kozyry. Zebrane w nim dane są alarmujące. Zdecydowana większość osób studiujących na uczelniach artystycznych to kobiety, ale wśród zatrudnionych proporcje są niemal odwrotne. Na warszawskiej ASP 77 proc. studiujących jest płci żeńskiej, wśród kadry już tylko 35 proc. Na większości wydziałów prowadzenie pracowni i asystentura to domena mężczyzn.
Nie ma się do kogo zwrócić
Choć dysproporcje wzatrudnieniu są dobrze znane, a prace Okraski przeszły do historii i zostały docenione przez krytykę, przez lata wkwestii walki zdyskryminacją na ASP nie zaszły istotne zmiany. Aż do teraz, kiedy studentki wzięły sprawy w swoje ręce.
Zaczęło się od prac nad przewodnikiem, zbierającym przydatne wskazówki dotyczące studiowania na akademii. Okazało się, że dla osób dyskryminowanych nie ma żadnego wsparcia ani oficjalnej ścieżki postępowania.
Wlistopadzie zeszłego roku odbył się wtej sprawie „czarny protest” ASP. Grupa studentek i studentów przyszła pod rektorat, domagali się utworzenia na uczelni stanowiska pełnomocniczki ds. równego traktowania (takie rozwiązanie funkcjonuje m.in. na Uniwersytecie Warszawskim po drugiej stronie Krakowskiego Przedmieścia). Wkrótce temat został poruszony na posiedzeniu senatu uczelni.
Studenci sami wybiorą rzeczniczkę
– Większość senatorów skrytykowała nasz pomysł, uznając go za „niepotrzebne mnożenie bytów”, „szukanie problemów”, „próby narzucania konstruktów ideologicznych” oraz atak na uczelnię i jej pracowników – relacjonuje Jakub Depczyński, przedstawiciel samorządu. W ramach kompromisu zaproponowano utworzenie dwóch komisji: Komisji Etyki oraz studenckiej komisji do walki z dyskryminacją, której pierwsze spotkanie odbyło się w miniony czwartek. Studencka komisja zapowiedziała m.in. samodzielne wyznaczenie pełnomocniczki zgrona pracowników ASP.
– Znany i ceniony model walki z dyskryminacją na uczelniach polega na ustanowieniu rzeczniczki dysponującej budżetem na działania interwencyjne i edukacyjne, wolnej od nacisków isankcji zpowodu stawania po stronie studentów. Ważna jest także ochrona danych osobowych ofiary incydentu – podkreśla Dorota Budacz zPartii Razem, absolwentka warszawskiej ASP i jedna z autorek raportu „Marne szanse na awanse”. – Ciała wieloosobowe mają tendencję do powolnego działania irozmywania odpowiedzialności, a na małej uczelni częściej bywają uwikłane w zależności osobiste. W przypadku dyskryminacji jest to szczególnie szkodliwe, bo w efekcie osłabia ofiary i wzmacnia sprawców – dodaje Budacz.
Za dużo do stracenia, by mówić
Problem dyskryminacji jest bardziej dotkliwy na wydziałach praktycznych. Typowa dla uczelni artystycznych relacja mistrz – uczeń (czy raczej: mistrz – uczennica) w powszechnym przekonaniu oznacza najwyższą jakość kształcenia, ale wiąże się też z największym stopniem zależności od mentora, która trwa często także po ukończeniu studiów iwywiera wpływ na dalszą karierę artystyczną. Wzwiązku ztym studentki mają dużo do stracenia i niechętnie mówią o nadużyciach. – Gdy zbierałyśmy informacje do naszego przewodnika, słyszałam kilka mocnych historii, ale większość dziewczyn nie chciała się pojawić wpublikacji, bo „mogłoby im to zaszkodzić jako studentkom”. Instytucjonalne wsparcie jest niezbędne – zaznacza Agata Grabowska, absolwentka działająca na rzecz równości naakademii.
– Warszawska ASP nie włączyła dotąd pojęcia dyskryminacji w język instytucji, regulaminów i procedur, wzwiązku z czym nie potrafiła nazwać ani zauważyć wielu problemów – zwraca uwagę Budacz. Depczyński zarzuca kadrze niskie wyczulenie na zjawisko dyskryminacji. – Uderzający jest brak wiedzy na temat równego traktowania, nie tylko ze względu na płeć, ale także orientację seksualną, zdrowie psychiczne czy niepełnosprawność – zauważa. – Chcemy zorganizować otwarte, wspólne warsztaty dla kadry i studentów. Dla nas to jest podstawowa sprawa, kwestia higieny i bezpieczeństwa pracy, tak oczywista jak kurs BHP.
Rektorat ASP potwierdził jedynie e-mailowo plany utworzenia Komisji Etyki. Zapowiedział też, że odpowiedź na resztę pytań dotyczących przeciwdziałania dyskryminacji prześle dopiero pod koniec miesiąca, po kolejnych obradach senatu, na których przegłosowane ma zostać utworzenie komisji.