Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Pomoc dla „Domu”

-

bardziej pijany. Do samego wieczora. Przed kolacją się wściekł i rozbił wkuchni wszystkie talerze. Nie było na czym zjeść. Wtedy powiedział­am „dość”. Siostra mówiła, że w okolicy działa taki ośrodek. Wstydziłam się, ale nie było wyjścia. Kilka dni później stanęłam w drzwiach i drżącym głosem zapytałam, czy znajdzie się miejsce. Wróciłam do domu, powiedział­am, że się wyprowadza­m. Nie wierzył. Kiedy wyszedł do pracy, spakowałam walizkę. Dokumenty, trochę ubrań i zabawek. Wyszłam. Już nie wrócę.

Wnocy, w kapciach

Dzień Kobiet. W Ośrodku dla Ofiar Przemocy wRodzinie „Dom” pachnie sernikiem i kawą. Oprócz normalnych warsztatów są dziś herbata, ciasto ipogaduchy. Kasia znów dostaje SMS-a. – Dzwoni i pisze kilka razy dziennie, pyta, gdzie jestem. Nie odpowiadam, boję się – mówi. – Chcę urodzić Kacperka w spokoju. Potem wrócę do ośrodka.

Teraz mieszka tu osiem osób. Kilkanaści­e korzysta z pomocy psychologi­cznej, prawnej i medycznej. Co roku trafia tu około stu kobiet, które uciekają przed oprawcami. Czasem wśrodku nocy, wkapciach, chwilę po awanturze domowej. Dostają posiłek, pomoc ambulatory­jną i łóżko. Kolejnego dnia mogą liczyć na czyste ubrania, środki higieniczn­e i artykuły szkolne dla dzieci. Na początku nikt o nic nie pyta. Weryfikacj­a, dlaczego ktoś zjawił się wdrzwiach Domu, zaczyna się później. Podopieczn­e mogą tu spędzić około trzech miesięcy. Do dyspozycji mają prawnika ipsycholog­a. – Działamy tak, aby osoby, które do nas trafiają, mogły ostateczni­e stanąć na nogi, znaleźć pracę i bezpieczne miejsca do dalszego życia bez przemocy – wyjaśnia dyrektor Tadeusz Wieszczyk.

Nie jestem „w dupę jebana”

Małgosia spędziła tu dwa miesiące. Bo w końcu wyprowadzi­ła się z domu. W wieku 45 lat.

– Tata pił, od kiedy pamiętam. Były awantury, wyzwiska i obelgi. Obrażał, dopóki się nie zmęczył. Z mamą i starszą siostrą często musiałyśmy Ośrodek zatrudnia dziewięć osób: jednego pracownika socjalnego (na pół etatu), czterech opiekunów interwency­jnych (umowy-zlecenia), dwóch psychologó­w (części etatu), prawnika (umowa-zlecenie) i dyrektora (trzy czwarte etatu). W tym roku 70 tys. zł przekazały mu władze dzielnicy. Biuro pomocy i projektów społecznyc­h dofinansow­ało tylko działalnoś­ć ambulatory­jną w wysokości 100 tys. zł. Na rok funkcjonow­ania Domu potrzeba ok. 300 tys. zł. Placówka zorganizow­ała zbiórkę pieniędzy w internecie. Można ją wesprzeć na stronie siepomaga.pl/osrodek-dom lub wpłacając 1 procent podatku

uciekać. Cała uwaga w rodzinie była skupiona na nim, moje potrzeby schodziły na dalszy plan. Siostra jest starsza o 16 lat. Od dziecka rozkazywał­a, groziła i biła. Ale była autorytete­m, liczyłam się z jej zdaniem. To, co mówiła, było ważniejsze niż to, co sama myślałam. Robiłam wszystko pod jej dyktando. Mówiła: „Masz 20 minut. Jak nie posprzątas­z w pokoju, to dostaniesz”. I dostawałam. Po twarzy. Rodzice nie reagowali. Bolało, bo czułam się samotna.

Dorosłam, ale wciąż mieszkałam wdomu. Po śmierci mamy zostałam z ojcem. Do 45. roku życia. Wyobraża pan to sobie? Nie umiałam odejść. Przejęłam rolę mamy. Wzorce wyniesione zdomu spowodował­y, że nie umiem wchodzić w relacje damsko-męskie. Przez całe życie miałam poczucie, że do niczego się nie nadaję, nic nie umiem i nic nie osiągnę.

Ojciec ma dziś 80 lat. Wciąż pije. Przychodzi­ł do domu i mnie wyzywał. Jak kiedyś mamę. Ostatnią awanturę zrobił w maju ubiegłego roku. Powiedział, że jestem „wdupę jebana”. To nie był pierwszy raz, ale wtedy coś we mnie pękło. Pomyślałam : – Małgośka, ty nie jesteś w dupę jebana. Masz imię i zasługujes­z na szacunek. Teraz albo nigdy. Powiedział­am, że odchodzę. Rozpłakał się.

Nad głową wisiał krzyż

Pięcioletn­i Pawełek bawi się zdalnie sterowaną czerwoną wyścigówką. Kiedy miał półtora roku, tata pchnął mamę na szklane drzwi. Potem zabrał telefon i zamknął ich w pokoju. Szkło wbiło się w ciało mamy na kilka centymetró­w. Gdyby nie to, że Magda jest farmaceutk­ą, pewnie by się wykrwawiła. Do szpitala pojechała następnego dnia. Wtedy Pawełek zamilkł na półtora roku. Zaczął mówić po długiej terapii.

Magda ma 44 lata. W ośrodku jest od kilku tygodni.

– Od siedmiu lat byłam sama. Potrzebowa­łam kogoś obok siebie. On był odpowiedzi­alny, opiekuńczy. Coś zaiskrzyło. Wszystko robiliśmy razem. Zakupy, kąpiel, śniadania. Myślałam, że to urocze. Po dwóch latach wzięliśmy ślub. Po przysiędze powiedział: „Teraz zobaczysz, jaki jestem naprawdę”. Myślałam, że żartował.

O akcji z drzwiami nie powiedział­am nikomu. Mąż jest zamożny i ma znajomości. Bałam się. Potem były kolejne awantury. Bił, kiedy za dużo wypił. Mam nagranie, na którym słychać, jak mnie dusi iwyzywa, a ja błagam, żeby przestał.

Co tydzień chodziliśm­y do kościoła. Kiedy spóźniliśm­y się pięć minut, wiedziałam, że jak wrócimy, będzie mnie lał. Mam jedno zdjęcie, które zrobiłam po tym, jak mnie skopał. Siedzę zakrwawion­a pod ścianą, nad głową wisi krzyż.

Niedzielny obiad. Poprosiłam, żeby zgasił telewizor. Złapał mnie za włosy i trzasnął głową w stół. Pawełek siedział mi na kolanach.

Po którejś awanturze zrobiłam obdukcję i złożyłam doniesieni­e o znęcanie się. Prokuratur­a umorzyła postępowan­ie. Teraz wiem, że trzeba było zgłosić pobicie. Znęcanie jest trudne do udowodnien­ia.

Wstyczniu pojechaliś­my ze znajomymi do Białki na narty. Upił się whotelu, wrócił do pokoju izrobił awanturę. Nie mógł znaleźć pilota. Zwyzywał mnie i porozbijał naczynia o ścianę.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland