Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Wposzukiwaniu środka
czas Kuczmy. Stąd reżyser Stanisław Mucha patrzy na ukraińską prowincję. To również jeden zgeograficznych „środków Europy”, októrych poszukiwaniu opowiada w swoim dokumencie. Za tydzień będzie go można obejrzeć podczas przeglądu filmów wInstytucie Goethego. Pokazy odbędą się wramach cyklu wydarzeń „Ach Europa!”.
Stanisław Mucha urodził się wNowym Targu, ale w połowie lat 90. wyjechał do Niemiec. WPolsce znany jest przede wszystkim z fabuły „Nadzieja” nakręconej na podstawie scenariusza Krzysztofa Piesiewicza. W Instytucie Goethego zobaczymy trylogię jego starszych filmów dokumentalnych poświęconych wspólnocie i tożsamości europejskiej. Dlaczego Europa? – Kiedy kręciliśmy „Absolut Warhola” zaniosło nas do Rusinów, na teren, gdzie stykają się Słowacja, Polska i Ukraina. Nasza ekipa trafiła na lokalne wesele, ale urządzone „po europejsku”. Zauważyłem, że wszyscy tam bardzo emocjonalnie rozmawiają o Europie. Z jednej strony ma się tam poczucie, że jest się na końcu świata, a z drugiej wspólnota europejska wzbudza bardzo dużo emocji – opowiada Mucha.
Na mentalność Europejczyków Mucha patrzy zwykle przez pryzmat konkretnego problemu czy postaci. Raz jest to Andy Warhol, którego rodzice pochodzili ze słowackiej wioski, raz Morze Czarne, a raz wyimaginowany środek kontynentu. Reżyser traktuje te tematy jak papierki lakmusowe lokalnych napięć i społecznych nastrojów. Zwykle zamiast miejskich centrów lubi pokazywać peryferie wielkich ośrodków. Życie tętni tu nie mniej intensywnie niż w wielkich stolicach. – Kiedy robiłem film oposzukiwaniach geograficznego centrum kontynentu, dało mi do myślenia, że te „środki” nie leżą w wielkich centrach miejskich, ale na peryferiach, wmałych wioskach i miastach, ukryte są gdzieś na prowincji. Uważam, że aby zrozumieć, co dzieje się w centrum, trzeba spojrzeć na pogranicze – wyjaśnia dokumentalista.
Wdokumentach zawsze występuje w roli reżysera, nie ukrywa na ekranie ani swojej obecności, ani ekipy filmowej. To go odróżnia od tendencji popularnej choćby w polskim dokumencie (szczególnie wlatach 90.), by na filmowaną rzeczywistość patrzeć chłodnym okiem, wytwarzać wrażenie neutralności i prawdy. Mucha: – Nie bardzo wierzę w obiektywność. Ukryta kamera mnie wogóle nie interesuje. Ztakiego podejścia nie wynika nic sensownego. Obiektyw to subiektyw. Zawsze, gdy na planie pojawia się profesjonalna kamera, to coś robi z ludźmi, inaczej się zachowują wobec technologii. Nawet karpacki niedźwiedź zachowuje się inaczej. Uważam, że bez sensu jest chować się za kamerę iudawać, że jej nie ma.
Wfilmach o Europie Mucha wychyla się przed kamerę nie przez przypadek. – Ludzie, których spotykałem – bohaterowie moich filmów – byli ciekawi mojego punktu widzenia, zawsze na mnie jakoś reagowali. Słowacy na przykład byli bardzo zdziwieni, że Polak może kierować niemiecko-francuską ekipą filmową – śmieje się reżyser.
Kręci z dużą dozą oddania, zaciekawienia dla swoich bohaterów iprzywiązania do rzeczywistości. O konkretnym miejscu opowiada przez pryzmat spotkanych ludzi.
Jego dokumenty pełne są humoru iabsurdu, często rzeczywistość pokazuje w krzywym zwierciadle. Na przykład wtedy, kiedy całą scenę poświęca mieszkańcowi litewskiej wioski. Mężczyzna z pasją kręci przydomową anteną umieszczoną na wysokiej tyczce, by – komunikując się z żoną przez okno – ustawić wkońcu telewizor tak, żeby można było cokolwiek obejrzeć. Mucha: – Zawsze chcę, by jak najwięcej osób zobaczyło moje filmy. Myślę, że opowiadając osprawach poważnych z dozą pewnej lekkości, na przykład o idei europejskiej, można więcej pokazać. Humor w moich filmach nie do końca należy do mnie, a do moich bohaterów.