Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
CHCĄ WRÓCIĆ DO PRACY
Rafał Czajkowski, były sekretarz miasta, i Paweł Górak, były komendant straży miejskiej, przed sądem pracy domagają się przywrócenia na stanowiska. Ich zwolnienia to pokłosie ataku Młodzieży Wszechpolskiej na KOD w czerwcu ubiegłego roku
Pierwsze rozprawy w obu procesach odbyły się w piątek.
Przypomnijmy, 24 czerwca ub. r. podczas demonstracji członków Komitetu Obrony Demokracji doszło do szarpaniny iataku na jednego zmanifestantów KOD ze strony Młodzieży Wszechpolskiej. Wtym momencie nie było w pobliżu strażników miejskich, radiowóz stał w okolicach Łaźni, ale gdy strażnicy dostali sygnał o zdarzeniu przy galerii Rosa, pojechali dookoła, przez Słowackiego, 25 Czerwca, Sienkiewicza iMoniuszki. Komendant straży miejskiej Paweł Górak został zobowiązany przez prezydenta do wyjaśnienia sprawy. A na początku sierpnia został zwolniony i ze stanowiska, ize służby. Powód: wprowadzanie prezydenta w błąd, lekceważące traktowanie zwierzchnika, niewłaściwe prowadzenie postępowania wewnętrznego, niewyciągnięcie konsekwencji wobec strażnika, który według prezydenta odpowiadał tamtego dnia za kierowanie pracą straży, zwolnienie innego strażnika, mimo że był on w zarządzie związków zawodowych.
– Nie zgadzam się z tymi zarzutami, domagam się przywrócenia do pracy na stanowisku komendanta – mówił przed sądem Górak. Przekonywał, że postępowanie wyjaśniające prowadził zgodnie z zasadami, a na pytania prezydenta starał się odpowiadać jak najszybciej.
– Nie wprowadziłem w błąd, to pan prezydent wyciągnął błędne wnioski z protokołu zabezpieczenia imprezy– mówił Górak. Chodzi o rozlokowanie radiowozów w czasie zabezpieczenia demonstracji KOD. 24 czerwca radiowóz straży miejskiej stał przed godz. 14 na ul. Żeromskiego i to on w zadaniach miał zabezpieczać demonstrację KOD. Ale został wezwany na pilną interwencję i został zastąpiony drugim radiowozem. Ta zamiana została odnotowana w protokole zabezpieczenia imprezy, co, jak wyjaśniał Górak, mogło dawać błędne przekonanie, że powinny być tam dwa radiowozy. Drugi patrol straży znajdował się w tym czasie koło Łaźni, ale do jego zadań, jak wyjaśniał Górak, należało kontrolowanie prawidłowości parkowania. Radiowóz z Żeromskiego został wpewnej chwili wysłany na plac Jagielloński. Gdy rozpoczęły się zamieszki, w pobliżu był tylko patrol wokolicach Łaźni.
– Dowódca tego patrolu podjął złą decyzję idlatego został zwolniony. Wystarczyłoby, że wykonałby jeden telefon, że jest potrzebne wsparcie, ale tego nie zrobił – mówił Górak. Drugą osobę z patrolu ukarał naganą. Konsekwencji nie poniósł za to strażnik, który tego dnia kierował pracą patroli iktóry zdecydował o przekierowaniu jednego z nich z Żeromskiego na Focha. W dodatku to jemu komendant Górak zlecił prowadzenie wewnętrznego postępowania wyjaśniającego.
Prezydent zarzucił też byłemu komendantowi, że ten, przygotowując dla niego odpowiedzi, nie przejrzał danych z nadajników GPS zainstalowanych w radiowozach, aby sprawdzić, gdzie znajdowały się wczasie zajść. Jak zaznaczył, jemu samemu zajęło to niecałą godzinę. Przejrzał też nagrania z kamer monitoringu i odsłuchał nagrania z rozmów strażników zdyżurnym, co utwierdziło go w przekonaniu, że komendant w swoich wyjaśnieniach wprowadza go w błąd.
Prezydent zaznaczył, że nie widzi możliwości powrotu Góraka na stanowisko komendanta straży miejskiej ani możliwości ugody.
– To może zapłata dla powoda? – zaproponował sąd.
– Potrzebuję czasu na zastanowienie się – stwierdził prezydent. Kolejna rozprawa 8 czerwca. Rafał Czajkowski został zwolniony na początku września ub. roku. Prezydent wymienił dwa powody zwolnienia. – Po pierwsze, straciłem do niego zaufania ze względu na jego nielojalne zachowanie wobec prezydenta, jak również urzędu miejskiego. A związane to było z lekceważącymi wypowiedziami dla radomskich mediów na temat konsekwencji wypowiedzenia o pracę panu komendantowi Pawłowi Górakowi. Po drugie, pan sekretarz nie respektował mojego polecenia, które wydałem mu na sesji 26 czerwca. Miał się powstrzymywać od medialnych wypowiedzi na temat okoliczności wydarzeń z 24 czerwca 2017 r. Jak relacjonował, Czajkowski i rzecznik straży miejskiej od początku sesji udzielali wypowiedzi do mediów. Szef kancelarii Mateusz Tyczyński doradził mu wtedy, że „te komunikaty pogłębiają tę stratę wizerunkową”. Dlatego zabronił sekretarzowi wobecności Tyczyńskiego i asystenta Rafała Górskiego wypowiadania się w kwestii wydarzeń z 24 czerwca. Witkowski stwierdził przed sądem, że to ustne polecenie dotyczyło nie tylko tego dnia. Czajkowski twierdzi natomiast, że prezydent zabronił mu się wypowiadać tylko na sesji.
Gdy prezydent zdecydował ozwolnieniu komendanta, sekretarz, który nadzorował straż miejską, wypowiedział się w mediach krytycznie o tej decyzji. Ocenił m.in., że wypowiedzenie dla komendanta straży miejskiej to „gniot”. I „żeby zwolnić człowieka z pracy, trzeba mieć konkretne powody. Nie wolno tego robić tylko dlatego, że ma się jakiś odmienny stan emocjonalny”.
Czajkowski utrzymuje, że odnosił się wyłącznie do jakości dokumentu (czyli wypowiedzenia Góraka), nie podważał niczyich kompetencji. Sąd zapytał, jak prezydent wyobraża sobie współpracę zCzajkowskim, który żąda przywrócenia do pracy. – Nie wyobrażam sobie. Prezydent musi mieć szczególne zaufanie do sekretarza. A na moje dalsze zaufanie by nie zasługiwał. Nie wyobrażam sobie także jego współpracy z urzędnikami, których obrażał wmediach, także krytykując działania urzędu – odpowiadał Witkowski.
Kolejna rozprawa dopiero 4 czerwca. Sąd wezwie kilku świadków, jednego dziennikarza i miejskich urzędników, w tym tych, którzy mają potwierdzić, jak konkretnie brzmiało polecenie ustne wydane Czajkowskiemu przez prezydenta 26 czerwca.