Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
TAK TRUDNO POZBYĆ SIĘ PIECA
Ilu ministrów potrzeba do wygaszenia jednego kopciucha wPKP? Jednego, ale musi mu pomagać wicemarszałek Sejmu – żartowaliśmy tydzień temu. Wponiedziałek żarty się skończyły: nawet dwóch ważnych polityków nie wystarczyło, żeby załatwić prostą sprawę.
„Nastawnia znowu kopci” – rozniosło się w poniedziałek wieczorem po internecie i trudno było w to uwierzyć. Łukasz, aktywny na profilu Smog Wawerski, szybko poszedł sprawdzić i jego zdjęcia nie pozostawiają złudzeń – z komina nastawni wFalenicy znowu unosił się gęsty dym.
Wydawało się, że o tym budynku nie będziemy już więcej pisać. Stoi wsamym centrum osiedla – tuż przy przejeździe kolejowym, przystanku PKP i popularnej klubokawiarni. Nastawnia kopci od lat, najbardziej w trakcie rozpalania wczesnym popołudniem, gdy najwięcej osób wraca z pracy.
Wtym roku mieszkańcy powiedzieli „dość”. Napisali petycję do władz PKP, a gdy ta nic nie dała, nagłaśniali sprawę gdzie się dało. My pisaliśmy o nastawni od stycznia. Problem dotarł nawet na najwyższe szczeble w państwie – interpelacje w sprawie budynku napisał wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz '15).
Kolejarze, m.in. piórem Andrzeja Bittela, podsekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury, początkowo odsuwali problem. Przekonywali, że piec wymienią, ale za kilka lat, podczas remontu całej linii. Później, że nauczą obsługę nastawni innej techniki palenia w tradycyjnym piecu, jakby to miało cokolwiek zmienić. Mieszkańcy nie odpuszczali. W końcu naciskana spółka triumfalnie ogłosiła na Twitterze: „Koniec z dymem. Sprawdza się wprowadzony 10 marca nowy, elektryczny system ogrzewania”.
Takie rozwiązanie wydawało się oczywiste od początku. Przecież potężne i bogate PKP stać na prąd do ogrzania budynków. Tym bardziej dziwi opór spółki, która w strategii biznesowej chwali się stosowaniem „ekologicznych rozwiązań zgodnie z ideą zrównoważonego rozwoju”.
Dlatego w poniedziałek tak zaskoczyło ponowne uruchomienie kopciucha wbrew wcześniejszym obietnicom. Karol Jakubowski z zespołu prasowego PKP PLK tłumaczył wczoraj, że to tylko incydent. – Wieczorem pracownik wbrew zakazowi uruchomił stary piec. Przełożeni jeszcze raz przypomnieli zasady korzystania z ogrzewania – mówi Jakubowski i zapewnia, że ogrzewanie elektryczne w nastawni naprawdę istnieje i będzie wykorzystywane.
Oby. Choć internauci na blogu Smog Wawerski wytykają, że piec działał też w weekend. A Łukasz wponiedziałek wieczorem usłyszał od dyżurnej ruchu w nastawni, że rozpalanie w piecu to „normalna procedura przepalania, żeby urządzenia nie zamarzły”.
Załóżmy jednak dobre intencje spółki i przyjmijmy, że tym razem pracownicy zostaną nauczeni używania grzejników elektrycznych. Problemu to nie rozwiąże, bo takich kolejarskich pieców wWarszawie są setki, jeśli nie tysiące. Kopcą ogrzewane węglem wagony mieszkalne zaparkowane na tyłach Dworca Zachodniego. Nastawnia na Odolanach daje do pieca nie gorzej niż ta wFalenicy. Nasz czytelnik skarży się na budynek przy Kruczkowskiego, a więc niemal w samym centrum, z którego dym leci wprost w okna Szpitala Śródmiejskiego na Solcu. Wsamej Falenicy obok nastawni jest drugi budynek PKP, z którego dym wciąż spowija osiedle. Mieszkańcy szykują więc kolejną petycję. Czy wsprawie każdego ztych budynków potrzebna jest akcja sąsiadów i interwencja na szczeblu sejmowym?
Najwyższy czas, żeby spółki PKP rozwiązały ten problem systemowo. Bo dowcip o ministrze imarszałku potrzebnych do wygaszenia jednego pieca wcale nie jest śmieszny.