Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
PODATKOWY KARNY CZY SPALONY
Śródmiejscy urzędnicy ściągnęli z konta Legii 5 mln zł tytułem zaległego podatku za stadion przy Łazienkowskiej.
– Akurat, gdy mieliśmy kupować nowych piłkarzy. A na dodatek złamali przepisy – irytuje się klub. Zawiadomił prokuraturę
Prokuratura wszczęła śledztwo kilka dni temu. – Jesteśmy na etapie gromadzenia materiału dowodowego – mówi „Stołecznej” prokurator Łukasz Łapczyński, rzecznik prasowy zProkuratury Okręgowej wWarszawie.
Urzędnicy ze Śródmieścia zajęli prawie 5 mln zł na koncie Legii, bo twierdzą, że klub płacił za niskie podatki od nieruchomości za stadion przy Łazienkowskiej. Obiekt zbudowany z miejskiego budżetu kosztował 374 mln zł. Formalnie jest własnością miasta, a Legia go dzierżawi do 2029 r. Do kasy Warszawy płaci 4,6 mln zł czynszu rocznie. Oprócz tego Legia płaci też podatek od nieruchomości. Od 2011 r., gdy stadion został oddany do użytkowania, klub płaci z tego tytułu 1,4 mln rocznie.
– Powinien płacić trzy razy tyle: 4,5 mln zł rocznie – dowodzą śródmiejscy urzędnicy, którzy naliczają podatek.
Skąd taka różnica? Podatek od nieruchomości ma różne stawki – wzależności od rodzaju zabudowy. Za działkę zbudynkiem płaci się podatek liczony od powierzchni (maksymalnie 22 zł za m kw.), za budowlę – 2 proc. wartości.
– Owszem, trybuny stadionu są budynkiem. Ale boisko główne idwa boiska treningowe są budowlą – przekonują władze Legii.
– Taką samą wykładnię stosuje choćby PGE Narodowy i urzędnicy Pragi-Południe nie widzą w tym nic złego – mówi „Stołecznej” prof. Tomasz Siemiątkowski zkancelarii Głuchowski Siemiątkowski Zwara, która reprezentuje Legię.
Wtym miejscu trzeba dodać, że Stadion Narodowy ma inną konstrukcję niż ten przy Łazienkowskiej. Płyta boiska powstała na podstawie osobnego pozwolenia na budowę.
– Cały stadion Legii jest budynkiem z cechami budowli. Należy za niego płacić jak za budowlę – przekonują urzędnicy ze Śródmieścia.
Różnica robi się niebagatelna – podatek za lata 2011-2017 według jednej interpretacji wynosiłby 8,4 mln zł, awedług drugiej – 27 mln zł.
Definicja budowli nie jest precyzyjna. Sądy administracyjne wskazują, że cechą przesądzającą o tym, że obiekt jest budynkiem, jest m.in. „wydzielenie pewnej przestrzeni przez przegrody budowlane”. Spory oto, co jest budowlą, a co budynkiem, były tak częste, że sprawą zajął się nawet Trybunał Konstytucyjny. W grudniu jako niezgodne z konstytucją odrzucił często stosowane przez urzędy stanowisko, że obiekt spełniający definicję budynku może być budowlą.
Spory między Legią a Śródmieściem toczą się od lat. Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zdecydowała, by wyłączyć ze sprawy Małgorzatę Branicką-Eytner, naczelnik wydziału budżetowo-księgowego ze Śródmieścia. – Bo kontrola wewnętrzna wykazała, że sprawa podatku dla Legii prowadzona jest zbyt opieszale – tłumaczy Bartosz Milczarczyk, rzecznik stołecznego ratusza. Naliczanie podatku za rok 2011 ciągnęło się przez ponad cztery lata. Miasto przekazało to zadanie urzędnikom zBemowa. Czemu akurat z tej dzielnicy? Może dlatego, że burmistrz Michał Dworczyk (PiS) pracował na Stadionie Narodowym (formalnie jest na urlopie). A może dlatego, że alfabetycznie Bemowo jest pierwsze.
– Wyłoniliśmy ekspertów, którzy zbadali dokumentację stadionu, przeprowadzili wizję lokalną. Uznali, że jest to „obiekt budowlany odwoistym charakterze” – relacjonuje Dworczyk. Iwyliczyli, że w związku z tym podatek powinien wynosić 1,4 mln zł.
Decyzję ustalającą taką wysokość podatku za 2011 r. Bemowo wydało trzy tygodnie temu. Wmiędzyczasie urzędnicy ze Śródmieścia – a konkretnie naczelnik Branicka-Eytner – pracowali nad naliczeniem podatku za 2012 r. Ustalili jego wysokość wgrudniu 2017 r.: na 4,5 mln zł. I od razu nadali decyzji rygor natychmiastowej wykonalności. Burmistrz Śródmieścia Krzysztof Czubaszek (PO) uzasadniał tę decyzję obawą przedawnienia (sprawy podatkowe przedawniają się po pięciu latach). Zkonta Legii ściągnięto blisko 5 mln zł – 3 mln zł podatku oraz odsetki.
– Zajęli pieniądze pod koniec grudnia, gdy powinniśmy kupować piłkarzy – oburzają się władze klubu. Mówią, że zajmując w trybie natychmiastowym pieniądze, śródmiejscy urzędnicy złamali przepisy. Legia złożyła w tej sprawie do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu przekroczenia uprawnień oraz możliwości popełnienia przestępstwa przez urzędników ze Śródmieścia. Klub domaga się, by prezydent Gronkiewicz-Waltz wyłączyła śródmiejskich urzędników z obliczania stawek podatków za kolejne lata.
– Śródmieście nie może podejmować tej decyzji. Władze są znami wsporze – psychologicznym, formalnym, merytorycznym. Za parę miesięcy urzędnicy być może będą mieć zarzuty wsprawie iwtej sytuacji nie powinni orzekać owysokości podatku – przekonuje mecenas Siemiątkowski.
Burmistrz Śródmieścia z początku odmawiał komentarza na temat zarzutów Legii. Mówił, że nie wolno mu się wypowiadać, bo złamałby tajemnicę skarbową. Chroni ona m.in. donosy podatkowe, dokumentację czynności sprawdzających oraz akta kontroli podatkowej. W czwartek po południu wydał jednak oświadczenie, w którym napisał m.in. że zarzuty Legii naruszają jego dobra osobiste. „Informacje przytoczone przez media [sprawę jako pierwszy opisał „Puls Biznesu” – przyp. red.] mają w mojej ocenie charakter subiektywny, są nieścisłe i noszą znamiona nagonki medialnej, która ma na celu wywarcie nacisku na organ podatkowy w trakcie trwającego postępowania. Z uwagi na powyższe rozważam podjęcie przewidzianych prawem kroków, mających na celu zarówno obronę interesu publicznego, jak i mojego dobrego imienia” – zakomunikował burmistrz.
Władze Legii podkreślają, że z tytułu dzierżawy i podatku od nieruchomości od 2011 r. klub zapłacił ponad 30 mln zł. Wskazują, że Lech wPoznaniu płaci ledwie 600 tys. zł rocznie za dzierżawę, a rada miasta zwolniła klub z podatku. Jagiellonia Białystok płaci tylko 1,2 mln zł czynszu, także nie odprowadzając podatku.
Legia jest najbogatszym klubem piłkarskim w Polsce. Jej przychody za 2016 r. to ponad 200 mln zł – więcej niż pięciu kolejnych klubów razem wziętych.