Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
POWIETRZE WCALE NIE JEST CORAZ LEPSZE
ostatnich lat, którą liczy się tylko dla stacji tła miejskiego (w Warszawie to Ursynów i Targówek), a nie dla wszystkich stacji.
Prawdziwe narażenie większości warszawiaków na pył PM 2,5 jest znacząco większe niż wartość podana przez Olszewskiego. Po pierwsze, oczywiście dlatego, że przy liczeniu nie wzięto pod uwagę stacji komunikacyjnej w al. Niepodległości (gdzie zwykle średnie stężenie roczne PM 2,5 jest najwyższe na całym Mazowszu), ani stacji przy ul. Marszałkowskiej. A przecież wiele osób mieszka wWarszawie w pobliżu ruchliwych ulic iwtakiej sytuacji wyniki z tych dwóch pominiętych stacji znacznie lepiej oddają prawdziwy stan jakości powietrza niż to, co pokazują stacje na Targówku i Ursynowie. W pobliżu ruchliwych ulic znacząco wyższe niż na stacjach tła miejskiego jest nie tylko narażenie na pył PM 2,5, ale także na jego szczególnie niebezpieczne frakcje: pochodzące głównie z silników Diesla bardzo drobne pyły (PM 0,1) czy rakotwórczą sadzę. A także na zanieczyszczenia gazowe, przede wszystkim tlenki azotu. Co prawda stężenia dwutlenku azotu na stacji komunikacyjnej wWarszawie są niższe niż w wielu miejscach wEuropie Zachodniej, ale i tak są wysokie ( jedne z najwyższych wPolsce), a dopuszczalne prawem unijnym średnie roczne stężenia tej substancji są regularnie przekraczane.
Po drugie, żadna z warszawskich stacji monitoringu powietrza nie stoi na przedmieściach stolicy, gdzie w sezonie grzewczym stan powietrza bywa naprawdę fatalny i bardziej przypomina to, z czym mamy do czynienia w Otwocku czy Legionowie niż w centrum miasta. Skąd to wiemy? W ciągu dwóch ostatnich lat jako Warszawa Bez Smogu w sezonie grzewczym badaliśmy jakość powietrza w miejscach takich jak Wawer, Zacisze, Zawady czy Sadyba, gdzie do ogrzewania domów powszechnie używa się węgla i drewna. Korzystaliśmy z profesjonalnych pyłomierzy używanych do badań naukowych przez fizyków atmosfery z Akademii Górniczo-Hutniczej, więc wiarygodność wyników jest wysoka. Niespodzianki nie było: zarejestrowane stężenia były zwykle dużo wyższe niż na najbliższej stacji tła miejskiego. Dla mieszkańców tych dzielnic jest to zresztą oczywiste bez żadnych pomiarów – różnicę po prostu czuć nosem.
Nawet pojedynczy komin jest wstanie zatruć życie – dosłownie – wszystkim mieszkającym w promieniu kilkuset metrów. Codziennie, idąc do pracy, mijam stary dom plujący dymem a to w okna sąsiedniego bloku, a to w okna Instytutu Matki i Dziecka. Rzecz dzieje się na ul. Brylowskiej – ok. 2 km od Pałacu Kultury. Taką sytuację można niestety spotkać w wielu innych miejscach wWarszawie.
Patrząc na dane z ostatnich kilkunastu lat, przy odrobinie dobrej woli faktycznie można dopatrzyć się optymistycznego trendu – stan powietrza powoli się poprawia. Przykładowo: liczba dni z przekroczeniami dobowych stężeń pyłu PM 10 wlatach 2010–2011 była zauważalnie wyższa niż w roku 2016. Niestety, trend spadkowy nie jest stały – z roku na rok zdarzają się duże wahania. Nie szukając daleko, jakość powietrza w roku 2017 była wyraźnie gorsza niż rok wcześniej. Różnice pomiędzy poszczególnymi latami są związane przede wszystkim z pogodą – łagodniejsze, bardziej wietrzne zimy przekładają się na niższe stężenia zanieczyszczeń. Gdzie tu zasługa władz Warszawy?
Wciągu dwóch ostatnich lat jako Warszawa Bez Smogu wsezonie grzewczym badaliśmy jakość powietrza wmiejscach takich jak Wawer, Zacisze, Zawady czy Sadyba, gdzie do ogrzewania domów powszechnie używa się węgla i drewna. Wyniki były fatalne