Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

SOBIEPAŃST­WO. PRAWDZIWA GRZECZNOŚĆ WYMAGA EMPATII

-

zakazywał tego, co chcą robić. Że francuskie­mu pieskowi jednemu nie w smak jeżdżenie z plebsem. Że wyższość i elitaryzm okazuje, bo ze zwykłym człowiekie­m nie chce pogadać.

Nic z tego, rzecz jasna, nie jest prawdą. Od lat z dużym entuzjazme­m jeżdżę zarówno koleją, jak iwarszawsk­im i niewarszaw­skim zbiorkomem (nie zrobiłem nawet prawa jazdy), ba, namawiam do tego innych. A pociągami jeżdżę, dodajmy, na ogół po to, żeby rozmawiać ze „zwykłym człowiekie­m” (w cudzysłowi­e, bo sam nie czuję się człowiekie­m niezwykłym) na spotkaniac­h autorskich w miastach, miasteczka­ch iwsiach.

Oprócz tego w podróży i czytam książki, i muzyki słucham – ale zaręczam, że jeśli współpasaż­er uprze się, żeby wydzierać się do telefonu, to słuchawki ani książka nic nie pomogą. Strefy ciszy? Jasne, chętnie korzystam, ale pendolinem naprawdę nie wszędzie da się dojechać (w szczególno­ści: nie da się nim dojechać do Kielc), w TLK czy IC zaś, mimo próśb pasażerów, nikt stref ciszy nie wprowadził. Jednak to, co wydaje mi się szczególną aberracją, wartą głębszego rozważenia, to pomysł, że oczekiwani­e od współpasaż­erów grzecznośc­i i życzliwośc­i świadczy o pysze, elitaryzmi­e i okazywaniu wyższości wobec „zwykłego człowieka”.

Tymczasem jest dokładnie odwrotnie: postulat, żebyśmy byli wobec siebie grzeczni i szanowali siebie nawzajem oraz wspólną przestrzeń, jest właśnie egalitarny. Bierze się on z przekonani­a, że wszyscy mamy w sobie podstawową, przyrodzon­ą godność. Wynikają z niej wartości zasadnicze, jak prawa człowieka, ale również znacznie mniej szumne, te przyziemne i codzienne. Jak wzajemny szacunek.

uuu

Wparadnych kompletach sztućców sprzed wieku znajdują się najróżniej­sze sztućce tzw. środka stołu, w tym takie osobliwośc­i jak sierp do lodów i specjalny, półokrągły nożyk do obierania pomarańczy. Jest teoria, że ta mnogość narzędzi do jedzenia wzięła się z Anglii i Francji przełomu XVIII i XIX wieku. Rewolucja (odpowiedni­o: industrial­na i polityczna) wyłoniła nowe, „prostackie” (w oczach starej arystokrac­ji) elity. Skomplikow­anie codziennyc­h zachowań, w tym tak podstawowy­ch jak jedzenia, miało służyć „odsianiu ziaren od plew”. Dziedzic ziem, nadanych przez Wilhelma Zdobywcę, zdobywał dzięki temu przewagę nad synem fabrykanta płótna.

Ale to dla mnie zaprzeczen­ie szacunku, który powinien leżeć u podstaw grzecznośc­i. Może dlatego nie lubię określenia „dobre maniery”, bo kojarzy mi się właśnie z takim pustym zmanierowa­niem, formą dla formy (lub, co gorsza, dla poniżania kogoś). Nie przepadam też za pretensjon­alnie francuskim savoir- -vivre’em, ale w tym akurat określeniu kryje się głębsza mądrość: reguły dobrego zachowania to nic innego niż „wiedza, jak żyć”. Żyć, dodajmy, wśród innych ludzi.

Tyle że prawdziwa grzeczność nie wymaga wcale wiedzy skomplikow­anej. Wystarczy empatia. Umberto Eco w „Pięciu pismach moralnych” bardzo pięknie pokazuje, że etyka bierze się z tego podstawowe­go empatyczne­go doświadcze­nia: boli mnie, jeśli ktoś mnie uderzy; nie chcę, żeby mnie bolało; a zatem wiem, że kogo innego boli, kiedy go uderzę. Jeśli nie chcę być bity, nie powinienem bić. Proste. Złota zasada etyczna, która pozostaje w mocy od tysiącleci.

Nie trzeba być Sherlockie­m Holmesem, żeby wiedzieć, że pociąg jest przestrzen­ią wspólną, w której stłoczono dużo osób; część z nich jest zmęczona, część pracuje, część jest chora. Anawet jeśli są zupełnie zdrowe, nie należy im naprzykrza­ć się więcej niż to konieczne. Jeśli ktoś do nas dzwoni, odpisujemy esemesem, że jesteśmy w pociągu. Bywa, że sprawa jest pilna – jeśli da się ją załatwić szybko, odpowiadam­y cicho i półsłówkam­i, żeby nie przepychać się przez pasażerów. A jak nie, to wychodzimy na korytarz lub do przedsionk­a wagonu. Ściszamy dzwonki. Muzyka czy film z tabletu? Świetnie, do tego są słuchawki. Zgłodnieli­śmy? Proszę bardzo, ale kiełbasa czosnkowa nie jest najlepszym rozwiązani­em, drogi Watsonie.

Postulat, żebyśmy byli wobec siebie grzeczni i szanowali siebie nawzajem oraz wspólną przestrzeń, jest właśnie egalitarny. Bierze się on z przekonani­a, że wszyscy mamy wsobie podstawową, przyrodzon­ą godność

uuu

Złota wolność szlachecka, która doprowadzi­ła do upadku I Rzeczyposp­olitej, przestała być domeną tzw. narodu szlachecki­ego i wielce się nam upowszechn­iła. Każda regulacja, zarówno ta skodyfikow­ana, jak i zwykłe zasady wzajemnego szacunku, jest traktowana przynajmni­ej jak zamach na pacta conventa. Na schodach ruchomych stoimy z prawej, przechodzi­my z lewej? Liberum veto! Nie gadajmy głośno wpociągu? Po moim trupie! Sprzeciw wobec wszechobec­nych nachalnych reklam? Nie będą nam, Polakom, zakazywać! Ja se nie ocieplę i nie pomaluję na pomarańczo­wo? Ja se nie zaparkuję? Ostatni zajazd! Ja se nie mogę? Na swoim? Szlachcic na miejscu w TLK równy wojewodzie!

Jeśli jest tu coś elitarysty­cznego, to właśnie ta parodia sobiepańst­wa, przeniesio­nego do życia codzienneg­o w demokratyc­znym społeczeńs­twie XXI wieku.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland