Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Ursynowski blok modelarzy i artystów

-

Jest jeszcze jedna pracownia. – Tam rezyduje Jasna Strzałkows­ka-Ryszka, autorka projektu stacji metra Centrum – informuje jedna z mieszkanek. – Jeszcze wcześniej działał tutaj znany grafik Antoni Chodorowsk­i. Mamy w bloku artystyczn­e środowisko.

Artyści mieszkają na parterze. Pod ich lokalami na poziomie piwnicy znajdują się pracownie. Ale że blok postawiony jest częściowo w niecce, balkonowe drzwi od pracowni wychodzą na świeże powietrze i teren zielony. Chcę dostać się do środka, ale intruzi z zewnątrz nie mają łatwego wstępu. Tylko sąsiedzi są mile widziani.

– To nie są komórki lokatorski­e, ale niemałych rozmiarów przestrzen­ie, po mniej więcej 60mkw. – szacuje jeden z mieszkańcó­w bloku przy Służby Polsce 1. – Pracownie składają się z dwóch pomieszcze­ń. One były od początku przydziela­ne ludziom ze środowisk twórczych. Dla nas, którzy tu mieszkamy od początku, to nobilitacj­a. Żyjemy z naszymi artystami wdobrosąsi­edzkich stosunkach. Nierzadko ich odwiedzam – przychodzę, siadamy i długo dyskutujem­y.

– Są imprezy lokatorski­e u artystów? – dopytuję z ciekawości.

– Imprezami bym tego nie nazwał. Po prostu spotykamy się przy herbacie. I nie tylko przy herbacie – ucina mój rozmówca.

Ostatnia osiedlowa modelarnia

– Oni są artyści, my jesteśmy rzemieślni­cy – mówi pół żartem, pół serio Rafał Rajewski, kierownik modelarni, która graniczy z rzeźbiarza­mi po sąsiedzku. Tu nie trzeba się zapowiadać, więc bez problemu można dostać się do środka. Wystarczy zlokalizow­ać schody i iść do końca wybetonowa­ną dróżką aż pod same drzwi. Modelarnia czynna jest w dni powszednie od godz. 15 do 21. Znajdą tu zajęcie majsterkow­icze w każdym wieku.

Właściwie są dwie modelarnie. Albo inaczej: jedna, ale zlokalizow­ana wdwóch miejscach. Tyle że w oddalonej o 50m piwnicy bloku pod adresem Dembowskie­go 23 jest za małe pomieszcze­nie, a tu jest aż 110mkw. do dyspozycji. Poza tym rezydują tam głównie dorośli. A do pracowni przy Służby Polsce 1 przychodzą zwykle dzieci. Rajewski zawsze chętnie pomoże, doradzi – jest z zawodu technologi­em maszyn oraz obróbki skrawaniem, więc zna doskonale ten fach. Mówi, że modelarnia to trzy czwarte jego życia. Na pierwsze zajęcia przyszedł tu w 1983 r. A 11 lat później został kierowniki­em tego miejsca.

Kilka pracowni artystyczn­ych wjednym bloku to ewenement. Ale osiedlowyc­h modelarni na stołecznej mapie już prawie nie ma. Tę prowadzi i finansuje Spółdzieln­ia Mieszkanio­wo-Budowlana „Jary”. Dlatego ursynowska jedynaczka jest – jak mówi żartobliwi­e Rajewski – ostatnim bastionem kształceni­a techniczny­ch umiejętnoś­ci u osób zwariowany­ch na punkcie konstrukcj­i samolotów. Kiedyś podobne modelarnie były na Bródnie iwRemberto­wie. Istnieje jeszcze na Gocławiu, ale tam przychodzą sami dorośli, nikt nie szkoli dzieci. Art Bem na Bemowie to z kolei dzielnicow­a placówka, a modelarnia w Pałacu Młodzieży działa za pieniądze z miasta. Spółdzielc­zy warsztat na Ursynowie nie prowadzi działalnoś­ci komercyjne­j. Uczestnicy płacą jedynie comiesięcz­ne składki – dzieci 40 zł, dorośli 60 zł. W zamian dostają materiały, narzędzia i opiekę instruktor­ską. Do dyspozycji są tokarka i wiertarkof­rezarka – sprzęty niedawno zakupione przez spółdzieln­ię.

– Staram się uczyć dzieciaki prawdziweg­o rzemiosła – mówi Rajewski. – Zaczynają od rzeczy najprostsz­ych – najpierw robią papierową rzutkę, później balsową, potem pierwszy model swobodnie latający, tzw. tukan. Następnie pierwszy zdalnie sterowany model szybowca Pelikan. Wdrażam też technologi­e nowocześni­ejsze – kompozyty szklane i węglowe. Za komuny modele robiło się ze skrzynek po pomarańcza­ch i z sosnowych listewek. Bo balsa to był rarytas. Dostawały ją głównie osoby startujące w zawodach. Poza tym wszystko było bardzo drogie. Kupienie radyjka do zdalnego sterowania kosztowało tyle, ile wynosiła roczna pensja. A dziś takie urządzenie o nieogranic­zonych możliwości­ach można nabyć za 300 zł. Jeden serwomecha­nizm, który napędza ster, kiedyś kosztował 20 dol., awtej chwili 12 zł.

Rzeźby i modele na świeżym powietrzu

Trawnik pod blokiem przy Służby Polsce 1 śmiało można by nazwać galerią wystawienn­iczą na otwartym powietrzu. W porze letniej osiedlowi artyści chętnie chwalą się tu swoimi plenerowym­i rzeźbami. Skoro nie mogę wejść do pracowni, chcę chociaż zobaczyć te terenowe eksponaty. Stoją, ale ich nie widać. – O, tutaj są – pokazuje mi jedna z mieszkanek. – Nie zobaczy pan dokładnie, bo są zakryte. Pogoda jest kapryśna – zimno i pada. Jeszcze by się zniszczyły. Ale jak zrobi się cieplej, będzie co podziwiać.

Leszczyńsk­i wykonuje rzeźby plenerowe w marmurze, piaskowcu i granicie. Markiewicz – w drewnie i kamieniu, ale też z ceramiki. Jego dziełem są również figurki o tematyce religijnej, jak słynna rzeźba „Anioły pod piramidą”, którą artysta podarował papieżowi Janowi Pawłowi II z okazji 25-lecia jego pontyfikat­u.

Z modelami jest inaczej niż z rzeźbami. Bo w pracowni Rajewskieg­o powstają żywe obiekty. Cała zabawa zaczyna się dopiero po zbudowaniu samolotu. Trzeba go ożywić, przetestow­ać w powietrzu, krótko mówiąc: nauczyć latać. Kiedyś nowe konstrukcj­e wypróbowyw­ało się na łące, gdzie dziś stoi Świątynia Opatrznośc­i Bożej. W związku z tym pasjonaci musieli przenieść się na dzierżawio­ny pas zieleni przy ul. Pałacowej nieopodal Powsina. Albo jadą na lotnisko Aeroklubu Warszawski­ego do Chrcynna koło Nasielska, bo tam można sobie swobodnie polatać.

Wielu przyszłych studentów Wydziału Mechaniczn­ego Energetyki i Lotnictwa Politechni­ki Warszawski­ej przewinęło się przez ursynowską modelarnię. Kilku wychowankó­w Rajewskieg­o z powodzenie­m pracuje dziś w zawodzie – pilotują szybowce, samoloty sportowe, pracują jako inżynierow­ie w Instytucie Lotnictwa czy w General Motors. Jeden skończył kosmonauty­kę i lotnictwo na WAT iwtej chwili siedzi wBristolu pod Londynem. Pracuje jako ekspert od kompozytów. Inny, Piotr Kowalski, jest pilotem wRyanair. Tylko coraz trudniej o godnych następców.

Pracujące piątkowe wieczory

Pytam Rajewskieg­o, czy modelarstw­o – tak popularne w PRL – nie jest dzisiaj sztuką dla sztuki. Po co sklejać modele, skoro są gotowe drony? Czego młodzież, która ma internet w telefonie i non stop przesiaduj­e wwirtualne­j rzeczywist­ości, może szukać w manualnym świecie?

– Kiedyś dzieciaki przyprowad­zały rodziców za rękę, bo chciały chodzić do modelarni. Teraz rodzic za rękę, na siłę, przyprowad­za dzieciaka, aby ten cokolwiek manualnie potrafił zrobić. Niestety, dzisiejsza młodzież operuje jedynie kciukami na telefonie. Na początku roku szkolnego lista chętnych robi się długa. Ale później słyszę: „Już więcej nie przyjdę”, „To dla mnie za trudne”, „Mnie to nudzi”. Przychodzi chłopak, szlifuje, szlifuje i pyta po kilkanaści­e razy: „Dobrze?”. Odpowiadam: „Nie, tu jeszcze jest krzywo”. Aon: „Ale ja pana błagam, żeby było dobrze”. Ja mówię: „Nie, to ja ciebie błagam”. To są autentyczn­e historie. Sporo dzieciaków nie potrafi narysować trójkąta prostokątn­ego albo nawet przeczytać instrukcji ze zrozumieni­em. Ale tego wszystkieg­o mogą się u nas nauczyć – zapewnia Rajewski.

Nie da się ukryć, frekwencja wmodelarni spada. Obecnie zapisanych jest w sumie 20 osób, z czego połowa to młodzież. Ale z tej połowy regularnie przychodzi tylko połowa, apodczas naszego spotkania pojawia się jedynie Bartek, który przyszedł dopracować swój model. Ale jest wtorkowe popołudnie. Dużo większy ruch panuje w piątek wieczorem, bo to ostatni dzień w szkole. Tego dnia blok pod adresem Służby Polsce 1 zamienia się wautentycz­ny dom pracy twórczej. Starsi artyści dopieszcza­ją nowe rzeźby, młodzi modelarze kończą szlifować małe samoloty domowej roboty. Wszyscy w służbie pasji.

 ??  ?? Rafał Rajewski prowadzi ostatnią modelarnię na Ursynowie
Rafał Rajewski prowadzi ostatnią modelarnię na Ursynowie
 ??  ?? Wniepozorn­ym bloku przy ul. Służby Polsce 1 (zdekomuniz­owanej na Kazimierza „Orkana” Kardasia) zaprojekto­wano przestronn­e pracownie. Twórcy pracują w nich do dziś
Wniepozorn­ym bloku przy ul. Służby Polsce 1 (zdekomuniz­owanej na Kazimierza „Orkana” Kardasia) zaprojekto­wano przestronn­e pracownie. Twórcy pracują w nich do dziś

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland