Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
PÓŁ MILIARDA BEZ PRZETARGU
Władze Warszawy chcą zapłacić ponad pół miliarda złotych za wywóz śmieci od przyszłego roku.
Czteroletnie zlecenie dostanie z wolnej ręki Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania
Dziś MPO odbiera i przetwarza śmieci z dziesięciu dzielnic. Opróżnia pojemniki blisko miliona warszawiaków, ma w mieście cztery bazy transportowe, 90 tys. pojemników, 1,2 tys. kontenerów i 200 śmieciarek. Taki rynek wywalczyła w przetargu kilka lat temu.
Od przyszłego roku miejska spółka zacznie odbierać odpady od wszystkich mieszkańców wWarszawie. Zlecenie od miasta dostanie zwolnej ręki. To tzw. zamówienie inhouse, na które pozwala znowelizowane prawo. Polska musiała je wprowadzić zgodnie ze wskazówkami unijnych przepisów. Obowiązuje od stycznia 2017 r.
Kilka dni temu ratusz ogłosił takie zamówienie. MPO ma odbierać odpady przez cztery lata. Urzędnicy wyliczyli, że w tym czasie spółka przewiezie ponad 2,8 mln ton śmieci. Miasto chce przeznaczyć na to zadanie ponad 527 mln zł. – Będzie drożej. Transport jednej tony śmieci ma kosztować 185zł netto, amy robimy to teraz za ok. 100 zł – komentuje szef jednej z konkurencyjnych firm śmieciarskich.
Pytań jest więcej. Skąd wzięła się stawka, skoro do tej pory nie wiadomo, dokąd MPO będzie wozić śmieci? Muszą trafić do sortowni i kompostowni, a resztki trzeba odpowiednio zutylizować. Miejska spółka nie ma odpowiednich zakładów. Otwarcie spalarni planowane na przełom 2018/19 nie wypaliło. Nie wybrano dotąd nawet wykonawcy, a spółka ma problem z finansami na budowę. Nic też nie wyszło z wielkiego zakładu śmieciowego, który miał powstać w Zielonce. A zakład w Radiowie ma być do końca roku zamknięty. W tej sytuacji rola MPO ma się sprowadzić do „wskazania instalacji, wktórych będą przetwarzane odpady”. Mają je prywatne firmy, np. Byś, Lekaro, Remondis.
Do tej pory jednak MPO nie podpisało umowy. Pierwszy przetarg został unieważniony, bo firmy chciały blisko dwa razy więcej pieniędzy, niż proponowała spółka. W drugim są chętni do zajęcia się śmieciami, ale tylko z 15 dzielnic. I chcą dostać 100 mln zł więcej, niż MPO planowało wydać na całe miasto.
Na rozstrzygnięcie wciąż czekamy. Tymczasem Rada Warszawy zgodziła się wmarcu na zwiększenie budżetu na ten cel. – Stawka to efekt negocjacji, które jeszcze trwają. Na jej wysokość wpływa choćby to, gdzie będą zagospodarowywane odpady – tłumaczy wiceprezydent Michał Olszewski. Zaznacza: – Wartość szacunkowa podana w ogłoszeniu nie jest kwotą docelową.
Będą miały na nią wpływ nowy system zbiórki śmieci, który wprowadził minister środowiska (od stycznia będziemy je dzielić na pięć podstawowych frakcji), oraz dodatkowe wymogi, np. obowiązek wożenia śmieci wyłącznie samochodami niskoemisyjnymi. MPO będzie musiało częściowo wymienić, a częściowo uzupełnić flotę.
Wiceprezydent przekonuje, że zamówienie in-house daje miastu większą kontrolę nad kosztami. Gdyby zadanie dostały prywatne firmy, miasto nie miałoby nic do tego, ile zarabiają.
– MPO za kilka miesięcy ma obsługiwać całe miasto. Przy zmianie zbiórki, podstawieniu nowych koszy itd. może to być ogromnym wyzwaniem. Czy zakupi samochody, wybuduje bazy magazynowe, parkingowe i zorganizuje wszystko do tego czasu? – pyta osoba z branży.
Michał Olszewski zapewnia, że spółka komunalna da radę, bo będzie obsługiwać rynek większy zaledwie o 10 proc. Bo na wywóz odpadów z nieruchomości bez mieszkańców (biurowców, sklepów, szkół itp.) miasto ogłosi przetarg dla wszystkich. Do podziału będzie 30 proc. śmieciowego tortu.
Finałem zmian w śmieciach będą podwyżki opłaty śmieciowej. Czy PO zdecyduje się na ich wprowadzenie przed końcem kadencji, czy zostawi to następnej ekipie, jeszcze nie wiadomo.
Przed nami wielkie zmiany w systemie odbierania śmieci. Ich finałem będą podwyżki opłaty śmieciowej.