Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Jak miasto Piękną reprywatyzowało
Zmarły właściciel reprezentowany przez nieżyjącego kuratora, człowiek z Ukrainy o tym samym nazwisku podpisujący akt notarialny – oto, jak działka przy Pięknej 49 została zreprywatyzowana i sprzedana spółce, która postawiła na niej biurowiec.
„Przy Pięknej 49, u zbiegu zKoszykową, rośnie kieszonkowy biurowiec. Jego ściany wychylają się ku górze, tworząc wzdłuż chodnika nadwieszony podcień bez podpór” – pisze varsavianista Jerzy S. Majewski na blogu miastarytm.pl.
Kieszonkowy biurowiec wyrósł na zreprywatyzowanej działce. Urzędnicy zwrócili ją, choć brakowało jednego z dawnych właścicieli. Lukę miał wypełnić kurator. Nikt wratuszu nie zorientował się, że nie żył już na pięć lat przed zwrotem działki. Dwójce wspólników w tej reprywatyzacji pomógł obywatel polski z ukraińskim paszportem, który przed notariuszem podawał się za stuletniego przedwojennego właściciela. Miał to samo nazwisko. Imię też się zgadzało.
Tak wwersji skondensowanej wygląda historia skomplikowanej reprywatyzacji działki wcentrum Warszawy przy Pięknej, przed wojną Piusa XI, u zbiegu zKoszykową.
Kurator zastępuje inżyniera
Przed wybuchem wojny stała tu niewielka kamienica. Należała do czterech córek owdowiałej szlachcianki. Niewielką część budynku kupił inżynier budownictwa, żołnierz AK, wioślarz, Mieczysław Szenfeld.
Kamienica przetrwała okupację. Prywatni właściciele mogli, zgodnie z dekretem Bieruta, upomnieć się o swoje. Podanie złożyli w terminie. Władze potraktowały ich jednak tak, jak tysiące innych warszawiaków. Nikt ich podania nie rozpatrzył. Budynek został rozebrany, został niewielki, liczący ok. 250 m kw. placyk wbardzo dobrej lokalizacji, po drugiej stronie Hali Koszyki.
Kilkadziesiąt lat później dawne właścicielki poprosiły, by urzędnicy zajęli się wnioskiem z lat 40. Problem wtym, że o swoje nie upomniał się inżynier Szenfeld, do ratusza nie zapukał też nikt z jego rodziny. A do reprywatyzacji potrzebny jest komplet przedstawicieli do całości roszczeń. Nawet gdy brakuje drobnego ułamka, nie da się nic zrobić.
Ale jest na to sposób. Nieobecnego może zastąpić kurator. Pod koniec lat 90. sąd dał zgodę, by inżyniera wyręczył adwokat. Sprawa ciągnie się latami. W 2009 r. urzędnicy odmawiają zwrotu placyku.
Wkracza kupiec roszczeń
W2010 r. do grona pokrzywdzonych właścicieli dołącza dr nauk ekonomicznych Sławomir Janiszewski, specjalista w zarządzaniu i taktykach negocjacyjnych. Pracował dla doświadczonych firm doradczych, wCV ma m.in. firmę Arthur Andersen iPricewaterhouseCoopers. Prezes i właściciel założonej kilka lat temu spółki Piękna 49. Nic pod tym adresem nie posiadał, nie jest poszkodowany przez dekret Bieruta. Po prostu zainwestował wroszczenia. Kupowanie praw do znacjonalizowanych nieruchomości to legalny biznes, wWarszawie cieszy się powodzeniem. Inwestycja nie wymaga wielkich pieniędzy, amoże przynieść pokaźne zyski.
Sukces przychodzi wiosną 2011 r. Urzędnicy Biura Gospodarowania Nieruchomościami (Hanna Gronkiewicz-Waltz rozwiązała je po wybuchu afery reprywatyzacyjnej dwa lata temu) podpisują decyzję ozwrocie działki. Kilkanaście miesięcy później finał sprawy – podpisanie aktu notarialnego. Do notariusza przychodzi kupiec roszczeń, spadkobierczyni i kurator, który zastępuje inżyniera Szenfelda. O swoim podopiecznym wie niewiele, później powie jednemu z urzędników, że imiona rodziców właściciela oraz adres potrzebny u notariusza podpowiedziała mu spadkobierczyni.
Kropką nad „i” operacji ma być zamiana użytkowania wieczystego we własność. Właściciel nie musi płacić do miejskiej kasy corocznych, słonych w centrum opłat, które obowiązują przy wieczystym. Beneficjenci reprywatyzacji idą do urzędu Śródmieścia, który załatwia takie sprawy. I tu zaczynają się schody.
Urzędniczka podnosi alarm
Jest jesień 2012 r., podwładni burmistrza Wojciecha Bartelskiego przeglądają dokumenty. Mają decyzję zwrotową – jest spadkobierczyni, jest kupiec roszczeń inieobecny inżynier reprezentowany przez adwokata – kuratora. Mają akt notarialny – w nim spadkobierczyni, kupiec roszczeń oraz nowy już kurator, zamiast wciąż nieobecnego inżyniera. Jest też podanie o przekształcenie we własność, podpisane przez tę trójkę. Kurator jest nadal potrzebny, by w imieniu nieobecnego Szenfelda zgodzić się na zniesienie współwłasności. Chodzi oto, żeby dwoje wspólników w tej reprywatyzacji miało dla siebie całą działkę.
– Coś tknęło urzędniczkę, która badała tę sprawę – opowiada Bartelski. – Przyszła do mnie z informacją, że dawny właściciel nie żyje, i to od kilkudziesięciu lat. Musiałem zareagować. Moim zdaniem to najbardziej bezczelny przekręt, z jakim się spotkałem.
Podwładna burmistrza dostrzegła waktach szczegóły, których przez wiele lat nie zauważyli urzędnicy BGN wratuszu. Gdy Mieczysław Szenfeld wlatach 40. upominał się o kamienicę, podał swój adres: Filtrowa 83. Urzędniczka podpytała o księgę meldunkową kamienicy. Wystarczyło pismo do Biura Administracji i Spraw Obywatelskich. Odpowiedź przyszła szybko: właściciel, rocznik 1913, w zapisach meldunkowych nie figuruje, ale mieszkał tam w 1945 r. Rachunek był prosty: inżynier musiałby świętować setne urodziny. Czy mógł dożyć takiego jubileuszu? Jeszcze jedno pismo iwdzielnicy mieli już akt zgonu. Wystawiony w 1974 r.
Burmistrz zawiesza sprawę. Zawiadamia ówczesnego dyrektora BGN Marcina Bajko, że decyzja z 2011 r. narusza prawo (bo jej adresatem nie może być zmarły) – trzeba rozwiązać umowę na grunt.
Zresztą w ratuszu musieli już wtedy wiedzieć, co się stało. Bo BGN też poprosiło o akt zgonu dawnego właściciela. Tyle że za późno: dzień po podpisaniu aktu notarialnego, którym miasto przekazało grunt w prywatne ręce.
Sąd prosi o dokumenty
Wkwietniu 2013 r. Bartelski ponownie pyta dyrektora Bajko, co zrobiono w sprawie Pięknej. Pismo idzie do wiadomości prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Jest reakcja. BGN angażuje do sprawy Samorządowe Kolegium Odwoławcze – może rozważyłoby unieważnienie decyzji wydanej w ratuszu?
Do Kolegium pisze też prawniczka duetu od reprywatyzacji. Jaki zgon? Wszyscy adresaci decyzji zwrotowej żyją, a najstarszy z tego grona inż. Szenfeld żył w każdym razie we wrześniu 2013 r., bo sprzedawał wtedy swój udział w działce. Awogóle nie ma dowodu na to, że człowiek z aktu zgonu to ta sama osoba, co współwłaściciel dawnej kamienicy przy Pięknej 49.
Kolegium mimo to zajmuje się zmarłym. Ale nie właścicielem. SKO odkrywa co innego. Otóż gdy urzędnicy podpisywali zwrot działki „na kuratora”, kurator ten nie żył. Mało tego: nie żył od dawna, przez pięć lat prowadzenia sprawy w ratuszu tej śmierci nikt nie zauważył. Kolegium decyduje, że taka reprywatyzacja jest nieważna. O sprawie informuje ratusz. Jest już rok 2014 r.
Beneficjenci reprywatyzacji walczą dalej. Idą do sądu administracyjnego. „Skarga okazała się zasadna, aczkolwiek zpowodów innych niż wniej wskazanych” – uznaje sąd.
Sędzia uzasadnia: aby dobrze ocenić materiał dowodowy, sąd musi przeczytać akta całej sprawy. ASKO przesłało tylko jeden segregator i jedną teczkę akt. Nie było tam nawet decyzji zwrotowej. Sąd kilka razy prosi SKO o akta, bez skutku. Kolegium ich nie przysyła, bo ich nie ma. Papiery na temat Pięknej 49 są wratuszu. SKO wysyła monity do BGN: niech urzędnicy prześlą akta do sądu. Podają nazwę sądu, sygnaturę sprawy.
Urzędnicy nie reagują. Efekt jest taki, że w czerwcu 2015 r. dr ekonomii i córka szlachcianki mogą się cieszyć z korzystnego dla nich wyroku.
Skoro sprzedaje, to żyje
Wtedy już od półtora roku sprawa jest w prokuraturze. Śledczych zawiadamia burmistrz Bartelski. Donosi o „poświadczeniu nieprawdy przez oszustwo”, miasto mogło ponieść szkodę na ok. 100 tys. zł.
Wspólnicy od reprywatyzacji Pięknej doniesieniem burmistrza się nie przejmują. Prą do własności. W marcu 2014 r. piszą do urzędników ze Śródmieścia, żeby się pospieszyli z przekształceniem wieczystego użytkowania. Znów dowodzą, że dawny współwłaściciel jesienią 2013 r. sprzedał swój udział w działce. I jest na to umowa.
Co innego dr Sławomir Janiszewski pisze do sądu: „Wtoku postępowania administracyjnego przed zarządem dzielnicy Śródmieście (...) ustalono, że Mieczysław Szenfeld (syn Ludwika i Stanisławy) zmarł”. Tak napisał kilka miesięcy przed transakcją zwiekowym właścicielem.
Kto więc przyjechał do notariusza w Kielcach?
Dziś znamy rozwiązanie zagadki. Spadkobierczyni we wrześniu 2013 r. spotkała tam rzeczywiście Mieczysława Szenfelda. Podpisała z nim umowę, zapłaciła 100 tys. zł. Rzekomy właściciel 2/16 działki wWarszawie przyjechał z Ukrainy i pokazał notariuszowi ukraiński paszport. Podał też przy okazji imiona rodziców. Ale to nie Ludwik i nie Stanisława.
Prokuratura umarza sprawę
To odkrycie niczego nie zmienia. W listopadzie 2014 r. działkę przejmuje spółka Piękna 49. Kupuje wszystkie udziały w gruncie, m.in. od człowieka z Ukrainy. Rok później urzędnicy ze Śródmieścia wydają pozwolenie na budowę siedmiopiętrowego biurowca. Tłumaczenie jest takie: był dokument potwierdzający prawa do działki.
Po wybuchu afery reprywatyzacyjnej w 2016 r. sprawę Pięknej badają jeszcze audytorzy prezydent Gronkiewicz-Waltz. Odkrywają, że już w latach 90. w aktach były dokumenty sugerujące, że Mieczysław Szenfeld nie żyje. I że BGN nic z tym nie zrobił, dopóki nie zainterweniował burmistrz Śródmieścia. Miasto zawiadomiło prokuraturę. Sprawa została umorzona, śledczy nie dopatrzyli się w działaniach urzędników znamion przestępstwa, a tylko „braku należytej staranności”. Zostało jeszcze dawne doniesienie burmistrza Bartelskiego. Śledztwo jest zawieszone, prokuratura czeka na pomoc prawną z Ukrainy.
Działa za to komisja weryfikacyjna ds. reprywatyzacji. – Prowadzimy postępowanie wyjaśniające – mówi jej członek Sebastian Kaleta. – W księdze wieczystej jest już wpisane ostrzeżenie.
Dr Sławomir Janiszewski za pośrednictwem asystentki odmówił rozmowy z„Wyborczą”. Wbudynku przy Pięknej 49 jest 2,1 tys. m kw. biur.