Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

MARTYNA ŚMIGIEL:

-

Bo ja nie jestem rozpoznawa­lna. Zresztą bardzo dużo ludzi nie wie, że w Polsce w ogóle ścigają się konie. Jak w swoim liceum przy ul. Siennickie­j na Pradze mówiłam, że jeżdżę na koniu i ścigam się na Służewcu, to robili wielkie oczy.

– Większość jest w szoku, że mogę coś takiego robić. Wyścigi raczej kojarzą się z facetami. Koń jest potężny, dziewczyna słaba i nie da sobie z nim rady. Taki stereotyp.

– Żeby dogadać się z koniem. Jak człowiek jest nerwowy, to koń też się denerwuje.

– Jak wstaję lewą nogą, jestem wkurzona, to wykonuję gwałtowne ruchy. I koń robi to samo. Poci się, capluje. To taki niespokojn­y, bardzo niewygodny dla jeźdźca chód. Konie wyścigowe w ogóle są nerwowe. Wyścigi wpływają na psychikę. Mieszkamy na wiosce, musimy dojechać na Służewiec. Sam transport denerwuje konia, na miejscu jest masa ludzi, kolorów, krzyki, wrzaski.

– Trzeba mu odjąć trochę treningu. Gdybyś ty codziennie biegała po 20 km, to po pięciu dniach byś padła. Koń też nie daje rady. Czasem trzeba oszczędzić mu roboty. Pochwalę swojego ojca, że on widzi takie rzeczy, jest dobrym trenerem. Dla niektórych liczy się tylko kasa. Koń to maszyna, ma zapieprzać i zarabiać pieniądze.

– Zarobkiem jest nagroda. Największe wyścigi w Polsce to Derby iWielka Warszawska. Pula to odpowiedni­o 175 i 220 tys. zł, pięć pierwszych miejsc jest płatnych. 10 proc. idzie do trenera, 5 proc. do jeźdźca, reszta dla właściciel­a.

– Nie, konie nie należą do nas. Wnaszej stajni jest ich 60, siostra ma jednego, ojciec może trzy albo cztery na współwłasn­ość. Resztę dostajemy pod opiekę i do trenowania. Właściciel­e ufają ojcu. Tata stał się popularny w ostatnich latach, parę razy dostał tytuł najlepszeg­o trenera. Co roku ktoś go pyta, czy przyjmie jeszcze jakieś konie. Amy się wściekamy: „Gdzie? Kto się tymi końmi zajmie?”. Ale jemu nie da się przetłumac­zyć. dał mu jednego pod opiekę i ojciec zaraził się. Zamknął firmę i zaczął budować stajnię pod Warszawą. Miał swoje konie, ale u innego trenera. Występował­y na Służewcu. Oczywiście ojciec się z nim poprztykał, jest impulsywny. A trener mu powiedział, że jak jest taki mądry, to niech sobie sam trenuje. I ojciec zajął się tym na poważnie. Mieszkaliś­my jeszcze wFalenicy i przez pierwsze miesiące odwiedzali­śmy go tylko wweekendy. Potem wszyscy się przeprowad­ziliśmy.

– Ostatnio poszłam po młodszą siostrę do szkoły. Idę korytarzem, cisza, wszystkie dzieciaki siedzą w telefonach. A jak ja byłam mała, to biegałam po lasach, skakałam wworku po łące, potrafiłam rano wyjść z domu i cały dzień chodzić po wsi. Dzieciństw­o miałam świetne. Ale konie zaczęły mi się dopiero w gimnazjum.

– Zawsze mówił: „Jak to nie dasz rady? Zaciśniesz lejce i pojedziesz”. Ale teraz jestem mu za to wdzięczna. To on zaproponow­ał, żebym zrobiła licencję. Na kolejny sezon zapisał mnie na pierwszy wyścig. I zaczęły się moje męczarnie.

– Jak chodziłam do szkoły, to wczwartek i piątek już nie mogłam wytrzymać. Normalnie ludzie czekają na weekend, a ja siedziałam na matematyce i trzęsłam się, że zbliżają się zawody. Mój pierwszy sezon był najlepszy, wygrałam 16 wyścigów. Ojciec dawał mi najlepsze konie. Jedni gratulowal­i, mówili, że mam talent. Inni reagowali, że kim ja w ogóle jestem, przyjechał­am z jakiejś wiochy iwygrywam wyścigi. Albo schodzę z konia i jakiś stary dżokej wydziera się na mnie, że mu zajechałam drogę. No to ja, szesnastol­atka, poleciałam do łazienki, zamknęłam się, poryczałam i nie chciałam wyjść. Ojciec do niego poszedł i zrobił porządek. Na początku kariery powiedział mi: „Jak ktoś będzie fikać do ciebie, to powiedz mu, że tata przyjdzie”.

– Na początku robiłam wszystko, co mi kazał. On jako trener wydawał dyspozycje. Jedź z tyłu, z przodu, schowaj się za konia, jedź po zewnętrzne­j. Wsiadałam na konia imyślałam, żeby zrobić wszystko tak, jak tata mówił. A teraz staram się niektóre decyzje podejmować sama. Dostajesz dyspozycję: jedź po froncie, ale otwierają się drzwiczki, a koń zostaje w startmaszy­nie. Głupotą jest gonić inne na gwałt, bo koń padnie na prostej finiszowej. Musisz zacząć kombinować.

– To raczej anegdota na potrzeby serialu. Dla niego są ważne zwycięstwa, ale nie za wszelką cenę. Woli, żeby koń przybiegł ostatni, ale zdrowy. Mnie nigdy nie powiedział: „Masz wygrać”. On mówi: „Aśka, masz szansę wygrać”.

– Nigdy nie powiedział­am nikomu wprost, że chcę zrezygnowa­ć. Dusi-

 ??  ?? Joanna Wyrzyk trenuje w rodzinnej stajni w podwarszaw­skiej Podbieli
Joanna Wyrzyk trenuje w rodzinnej stajni w podwarszaw­skiej Podbieli

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland