Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Nigdy nie zszedłem z trasy
To motywowało mnie do szybszego biegania – wspomina.
– Dawniej w oficjalnych biegach startowało 40-50 osób – mówi. Ale by biegać w zawodach, w młodości nie myślał. Do pomysłu dojrzewał długo. Pierwszy maraton pan Tadeusz przebiegł w 1988 r. Miał... 55 lat.
– Nie wiem, czemu tak późno – zastanawia się. – Zawsze coś stało na przeszkodzie. Praca, wczasy… – Ale jak już zacząłem startować, to na całego.
uuu
Debiut przypadł na prestiżowy warszawski maraton pokoju. Zwycięzca otrzymywał talon na fiata 126p. Ale wygrana panu Tadeuszowi nie groziła.
– Mój wynik w debiucie to gorzki temat. 5.15.57. Zająłem 1553. miejsce na 1600 biegaczy. Katastrofa – opowiada. – Z drugiej strony nic mnie po biegu nie bolało, czułem się świetnie. Poza tym kolejny start byłby na pewno lepszy, miałem okazję do poprawy wyniku. Złapałem bakcyla – dodaje.
Życiówkę „wykręcił” we Wrocławiu w 1995 r. – 3.36.57. Zdobył też puchar dla najszybszego biegacza wswojej kategorii wiekowej. To wyjątkowe, najcenniejsze trofeum w kolekcji pana Tadeusza. Trzyma je wspecjalnym, honorowym miejscu swojego małego muzeum.
Ścigać się zrówieśnikami jest mu coraz trudniej, bo jest ich coraz mniej. – Moi kumple już się wykruszają – opowiada pan Tadeusz, przeglądając stare albumy ze zdjęciami ze wspólnych startów.
– Od kilku lat nie biegam już tak dużo. Zrezygnowałem zmaratonów ipółmaratonów. Chwytam piątki i dziesiątki. Gdyby nie to kolano, to jeszcze bym hasał… – mówi. Ale zaraz dodaje: – Z biegania nie rezygnuję. Za bardzo jestem uparty.
Pan Tadeusz zapisany jest na „dychę” Orlen Warsaw Marathonu, 22 kwietnia. Kolano doskwiera, ale może pójdzie na trasę z kijkami. W końcu nigdy w swoim życiu ze startu się nie wycofał.
– Bieganie jest jak nałóg. Dzięki niemu zyskałem dodatkowy czas. Sport nauczył mnie waleczności. Mimo swojej podstarzałej metryki nigdy się nie poddawałem. Ale iwiek ma swoje prawa – kończy.