Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Leon Doboszyński
Tata urodził się 100 lat temu w Kutaisi, prowincjonalnym mieście Gruzji. Daleko od rodzinnych stron ojca Ireneusza, który służył warmii rosyjskiej na Kaukazie. Tam dziadek Renio poznał piękną Gruzinkę Barbarę Kokoczaszwili, swoją przyszłą żonę imamę Taty, a naszą Bebi (gruz. babcia). Zagadką jest, jak tradycyjna gruzińska rodzina zezwoliła na ślub z carskim oficerem, przecież okupantem. Być może tajemnica ukryta jest we wzorze dywanu, który dziadek dostał od teściów w prezencie ślubnym. Teraz dywan wisi w naszym domu, tuż obok niego – fotografia. Widać na niej port w Batumi, statek „Polonia”, a na pokładzie mały Leonek z rodzicami. Tak rozpoczęła się ich długa podróż na Kresy, do rodzinnego gniazda Doboszyńskich.
Dzieciństwo i młodość upłynęły Leonkowi w majątku Boryskowicze. Leżał on, jak pisał we wspomnieniach stryjeczny brat Taty Tadeusz, „na tych odległych terenach bramy smoleńsko-witebskiej tak jak Soplicowo tuż przy wielkiej drodze, którą od strony Niemna ciągnęli dwaj wodze”. Tutaj na 360 ha pól, lasów i łąk gospodarował dziadek Renio. Tata z młodszym bratem Dankiem (Władysław) oraz rodziną i przyjaciółmi uczył się jazdy konnej i polowania.
Gimnazjum im. Joachima Lelewela wWilnie ukończył Tata wiosną 1937 r. W następnym roku rozpoczął studia rolnicze na Uniwersytecie im. Stefana Batorego. We wrześniu 1939 r. na tereny wschodnie Rzeczpospolitej wkraczają wojska sowieckie. Już wkrótce przydadzą się nabyte w majątku umiejętności strzelania, walki i ukrywania się.
WArmii Krajowej oprócz Leona walczyli pozostali Doboszyńscy: Władysław, Tadeusz, Zenon, Jan, Zygmunt, Michał iEdward z córką Teresą. W Katyniu zginęli Julian i Jarosław. Dziadek zostaje w 1942 r. rozstrzelany przez hitlerowską jednostkę Hauptan Benstelle Wilejka. Boryskowicze pustoszeją, nie są już dla Taty bezpiecznym schronieniem.
W1945 r. rozpoczyna się tzw. repatriacja, czyli faktycznie przymusowe opuszczenie rodzinnych stron, majątku o ponad 300-letniej historii i tradycji dwunastu pokoleń. Ten czas był dla Taty, jak mówił, traumatycznym przeżyciem. Walka o Polskę była przegrana, pękły tak silne i długo pielęgnowane więzy rodzinne. Przyszłość jawiła się jako wielka niewiadoma.
„Lata Peerelu były szczególnie dla mnie osobiście okresem zagrożenia. Wyjazd zWilna, zmiana miejsca zamieszkania i środowiska pozwoliły mi na nieujawnianie szczegółów mojego życiorysu. Nie podawałem, że po maturze poszedłem na ochotnika do wojska, następnie jako podchorąży rezerwy brałem udział wwojnie, że byłem żołnierzem AK, awansując jako dowódca plutonu na podporucznika, o swoim udziale w akcji »Burza«, o ziemiańskim pochodzeniu…” – pisał Tata w 1995 r.
Ślub rodziców odbył się wWilnie 3 lutego 1945 r., a więc jeszcze w warunkach konspiracji. Wkrótce młodzi wyjeżdżali niepewni, czy kiedykolwiek tu wrócą. Jednak dane im to było, raz nawet na uroczystym wyjeździe zokazji 55. rocznicy ślubu. Tata już z trudem chodził, ale z ciekawością zaglądał w stare, znajome zakątki wWilnie.
Zrujnowana Warszawa, a nie Lublin, jak jest w „Zaświadczeniu dla ewakuacji do Polski”, została przystanią Rodziców.
„Kiedy pierwsi cywile szli zamarznięta Wisłą,
Klucząc wśród pól minowych, wiatr ostrym śniegiem bił.
Warszawa ciemniała przed nimi jak borów zwęglona korona
Czarnymi szarfami marszów szeroko otoczona,
Adachów nie znajdując, wirował śnieżny pył”.
Tak pisał poeta Aleksander Rymkiewicz. Był kuzynem i serdecznym przyjacielem Taty, jeszcze z czasów wileńskich.
Tutaj Tata ukończył studia na SGGW, tu urodził się syn Wojciech i ja. Później mieszkaliśmy w Skierniewicach, gdzie urodzili się Piotruś i Ania. Po powrocie do Warszawy Tata kontynuował pracę naukową wrolnictwie. Był już doktorem, zrobił habilitację, został profesorem. Martwił się aż do naszych (chłopców) czasów studenckich o postępy (czyli ich brak) w nauce. Jego troskę doceniliśmy znacznie później. Ja, jako absolwent Wydziału Turystyki iRekreacji poznańskiej AWF, zapamiętałem ojcowskie rady, żeby ciągle się uczyć języków obcych.
Wojtek po skończeniu SGGW pracował w rolnictwie aż do końca swoich dni w maju 2014 r.
Ania jest profesorem i dziekanem Wydziału Nauki o Zdrowiu Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Spełniło się marzenie Taty o wolnej Polsce, szczęściu rodzinnym i spokojnej, pogodnej starości.