Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
SZATAN ZAMIESZKAŁ NA KABATACH
Wychodzą z podziemi metra jak z piekła – cały czas w biegu, nieobecni, bez uśmiechu. To przygnębiający widok.
– Nie ma szans. Szatana ani współczesnego człowieka nie da się zresocjalizować. Bo nie ma żadnych wartości, nie ma żadnych reguł, nie ma Boga i piekła. Jest jeden moment wtym teledysku, szczególnie dla mnie ważny, kiedy ten biedny ismutny szatan w swoim postapokaliptycznym świecie, szukając krzesełek do swojego wyimaginowanego kabackiego metra, wygrzebuje stary, zniszczony krzyż ze złomowiska. Tamtego świata z krzyżem już nie ma. Ta płyta pierwotnie miała nosić tytuł „Świat po końcu świata”.
– Niespecjalnie. Nie jestem fanem wielkich miast. Przytłaczają mnie, onieśmielają. Za dużo jest tam ludzi, za dużo wszystkiego. Strach przed miastem zapisany jest na tej płycie. Nieprzypadkowo się z niego wyprowadziłem. Przebyłem już wszystkie swoje szlaki hańby wWarszawie, zmęczyło mnie to i musiałem z niej uciec. Miasto dla mnie jest banalne do bólu – nie znajduję tu nic magicznego. Od stołecznego snobizmu, który każe się lansować, chodzić na rauty, cykać zdjęcia na tle ścianki oblepionej znaczkami sponsorów, wolę trzymać się z daleka. Dobrze mi na mojej wsi, w tych moich pięknych okolicznościach przyrody czuję się bezpiecznie.
– To jest fajny szatan, nie żaden Książę Ciemności – mówi Arkadiusz Jakubik o bohaterze swojej pierwszej solowej płyty. Śpiewa na niej o przegranych ludziach jeżdżących metrem z Kabat do Mordoru.
– Ale to jest fajny szatan, nie żaden Książę Ciemności, tylko taki szatanek z małymi różkami. Można gościa polubić. Lubię ten kawałek, bardzo mnie bawi, szczególnie jak szatan „wieczorem w Multikinie / śmieje się na filmach o śmierci / pogryzając głośno popcorn”. To taki obraz mnie samego z rodziną w Multikinie na Ursynowie.
Jestem kinomaniakiem, ale nie cierpię oglądać filmów w telewizji czy na ekranie komputera. Do Multikina mam z domu najbliżej. I tylko tam można dostać słodki popcorn.