Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Horror z happy endem dla Legii

-

Była 83. minuta. Piłkarze Legii byli załamani – Sebastian Szymański rozkładał bezradnie ręce, Michał Kucharczyk się wściekał, ktoś schował w dłoniach twarz. Dodający otuchy i klaszczący piłkarzom trener Dean Klafurić nie wyglądał na wiarygodne­go, raczej jakby robił dobrą minę do złej gry.

Legia w cztery minuty dała sobie bowiem wbić dwie bramki iwten sposób roztrwonił­a prowadzeni­e i szansę na być może najcenniej­szą wygraną w sezonie, przybliżaj­ącą ją do tytułu. W 79. minucie kontaktowy­m golem wystraszył ją Alan Uryga, a cztery minuty później na 2:2 trafił Kamil Biliński.

Fani byli wściekli, ale piłkarze się nie poddali. Zaczęli szaleńczo atakować, tyle że w szaleństwi­e tkwiła metoda. Oto w 87. minucie pod pole karne Wisły pognał obrońca Cafu, ale prowadzący piłkę Sebastian Szymański nie widział go. I kopnął wbramkę. Piłka pechowo uderzyła wsłupek, ale szczęśliwi­e odbiła się w… nadbiegają­cego Brazylijcz­yka.

Legioniści wpadli w euforię, piłkarze rzucili się sobie w ramiona, a goście padli bezwiednie na murawę. Byli krok od spełnienia niespodzia­nki i – być może – odebrania Legii kluczowych wwalce o tytuł punktów. Ale górą była Legia i to ona umacnia się jako lider ligi. I jest już tylko dwa kroki od mistrzostw­a Polski.

Cafu był w środowy wieczór amuletem Legii. To on, w równie fartowny sposób, strzelił dla niej pierwszego gola. W 35. minucie pechowo interweniu­jący po rzucie rożnym bramkarz Wisły Thomas Dahne odbił futbolówkę wprost pod nogi Brazylijcz­yka.

Legia objęła prowadzeni­e szczęśliwi­e, ale zasłużenie. Gdy w 71. minucie drugiego gola wbił w pierwszym kontakcie z piłką rezerwowy Michał Kucharczyk, zdawało się, że wygra gładko. Wtedy legioniści się odprężyli i jakby nasycili dwoma golami przewagi. W nerwowej końcówce szczęście było jednak po ich stronie.

Jeśli Legii uda się obronić tytuł, honorowe miejsce w piętrowym autobusie, który tradycyjni­e po mistrzostw­ie wiezie piłkarzy na fetę na Starówce, powinien zająć jej bramkarz. 38-letni Malarz co pół roku słyszy, że jest już zbyt stary, a klub powinien szukać dla niego następcy. Apotem udowadnia, że jest dla zespołu kluczowy i niezastąpi­ony.

Gdyby nie jego interwencj­e, Legia nie zdobyłaby zWisłą choćby punktu. W 56. minucie, gdy gospodarze prowadzili skromnie jedną bramką, Malarz instynktow­nie, wyciągając z refleksem rękę, obronił strzał Jakuba Łukowskieg­o. Z podobnym wyczuciem pięć minut później wybronił strzał Jose Kante.

Przeszedł siebie w 78. minucie, kiedy obronił dwa strzały w jednej akcji. Interwencj­a – raczej w stylu zwinnego 18-latka, a nie kogoś 20 lat starszego, może być najładniej­szą wcałym sezonie. Po meczu to jego nazwisko fani Legii skandowali najgłośnie­j. Stracone gole nie obciążają jego konta.

Legia prowadziła 2:0, straciła dwa gole, ale w heroiczny sposób w samej końcówce wyrwała Wiśle Płock wygraną.

35. kolejka ekstraklas­y, Legia – Wisła Płock 3:2 (1:0) Bramki: Cafu (35., 87.), Kucharczyk (71.) – Uryga (79., 83.)

 ??  ??
 ??  ?? Carlos Dias Cafu
Carlos Dias Cafu

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland