Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
CENY MIESZKAŃ OSTRO W GÓRĘ
Wciągu roku ceny mieszkań w Śródmieściu urosły nawet o 26 proc., a w całym mieście – o 11 proc. Kupują inwestorzy za gotówkę, często na krótkoterminowy wynajem. Czy Warszawa może regulować ten rynek wzorem europejskich miast?
– Mam podwójną perspektywę, bo zajmuję się polityką mieszkaniową, ajednocześnie po 12 latach wynajmowania postanowiłam kupić mieszkanie. I widzę, co się dzieje. Od roku szukam lokum wielkości 35-40m kw. wŚródmieściu. Rywalizuję z inwestorami, którzy kupują za gotówkę. Szukają mieszkań na wynajem, pod biura, kancelarie – opowiada Anna. – Grozi to obumieraniem centrum, wypychaniem mieszkańców na obrzeża, spadkiem bezpieczeństwa. Miasto powinno temu przeciwdziałać.
14 tys. zł za metr wgomułkowskim punktowcu
Zdanych portalu szybko.pl zajmującego się m.in. wyceną nieruchomości wynika, że w Śródmieściu ceny ofertowe mieszkań w ostatnim roku wzrosły o 26 proc. – teraz średnio to ponad 12 tys. za m kw. Z kolei firma Reas, która zajmuje się analizą rynku mieszkaniowego, podała, że wzrost cen wcałej Warszawie wporównaniu z pierwszym kwartałem 2017 r. wynosi 11 proc. Zdarzają się nawet oferty 14 tys. zł za metr w gomułkowskim punktowcu naosiedlu Za Żelazną Bramą, gdzie lokale są nieduże, ze ślepą kuchnią, ale w świetnej lokalizacji. Wsam raz na wynajem.
Kupno mieszkania jest bezpieczną inwestycją. W dodatku można na niej nieźle zarobić. Najwięcej, nawet kilkaset złotych za dobę, na krótkoterminowym wynajmie dla turystów. WWarszawie działają firmy, które wynajmują od prywatnych właścicieli mieszkania w atrakcyjnych lokalizacjach, a następnie podnajmują je na doby na portalach typu AirBnB czy booking.com.
Czy ten wzrost cen to już bańka mieszkaniowa? Hanna Milewska-Wilk ze stowarzyszenia Mieszkanicznik, które skupia właścicieli nieruchomości na wynajem, uważa, że nie. Bo mieszkania kupowane są za gotówkę, więc nie będzie problemów ze spłatą kredytów wprzypadku wzrostu oprocentowania. Szacuje, że wWarszawie wzależności od lokalizacji na wynajem trafia od 20 do 50 proc. lokali. – Nie jest to jeszcze tak skrajna sytuacja jak wBarcelonie czy w Sopocie, gdzie zakwaterowanie pracownika sezonowego graniczy zcudem. Ale trend wynajmu krótkoterminowego wWarszawie jest zauważalny – stwierdza. – Wszeroko pojętym centrum od spadkobierców wcześniejszych właścicieli kupowane są mieszkania wzłym stanie. Po generalnym remoncie wracają na rynek, często do krótkoterminowego wynajmu. Udeweloperów inwestorzy kupują mieszkania całymi pakietami. Wniektórych lokalizacjach, np. przy zagłębiach biurowych, to nawet 70 proc. transakcji. Kupującym na kredyt trudno konkurować z inwestorami z gotówką.
Berlin iWiedeń walczą z krótkoterminowym najmem
Wynajem krótkoterminowy pogarsza sytuację tych, którzy wynajmują mieszkania długoterminowo. Wzrastają czynsze. Wiele miast na świecie wprowadziło więc ograniczenia. Np. Berlin w 2016 r. zakazał wynajmu krótkoterminowego, groziły za to kary wwysokości 100 tys. euro. Ostatnio poluzowały zakaz: pierwsze mieszkanie właściciele mogą wynajmować np. na AirBnB bez większych obostrzeń, kolejne tylko przez 90 dni w roku.
– Obecnie przy inwestycjach mieszkaniowych zarobek jest większy niż gdzie indziej. Można to uznać za początek bańki. Wdodatku na wynajmie krótkoterminowym można zarobić więcej niż długoterminowym – uważa prof. Joanna Giecewicz z Zakładu Mieszkalnictwa iArchitektury Krajobrazu na Politechnice Warszawskiej. Przywołuje przykład Wiednia, gdzie zakazano wynajmów poniżej miesiąca. – Problem pojawia się wtedy, kiedy pozytywne zjawisko mobilności rozwija się w sposób nieograniczony. Krótkoterminowe najmy i masowa turystyka to ekstremalna mobilność, która nie jest istotą miasta, nie wzmacnia społecznych więzi.
Radzi władzom Warszawy postawić na „interwencjonizm”, np. dofinansowanie inwestycji mieszkaniowych: – W moim odczuciu Warszawa nie ma spójnej polityki mieszkaniowej. Ratusz nie skupuje gruntów, tylko sprzedaje. Grunty, ale też instytucjonalny wynajem, który podlega określonym zasadom, mogłyby być argumentem w polityce miejskiej.
Grzegorz Okoński, dyrektor biura polityki lokalowej w ratuszu, zapewnia, że to właśnie jest celem Warszawy, bo urzędnicy zauważyli znaczący wzrost cen mieszkań. – Interwencja miasta jest niezbędna – stwierdza. – W polskich realiach prawnych samorząd nie ma jednak możliwości wpływania na politykę prywatnego wynajmu. Jedynym narzędziem jest to, by samemu być aktywnym. Budować mieszkania nie tylko dla najuboższych, ale też dla średnio zarabiających. Rozwijamy tzw. segment półrynkowy miejskich mieszkań na wynajem, do których miasto nie dopłaci, ale czynsze będą znacznie niższe niż rynkowe. Jest to ważna część w polityce Mieszkania2030.
Szacuje, że w ciągu nieco ponad dekady takich mieszkań wWarszawie powinno powstać od 5 do 10 tys.