Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
CZY WIERZYĆ W ZIELONE OBIETNICE
Nowe skwery, zazielenianie ulic i placów, dotacje dla spółdzielni na sadzenie roślin na podwórkach – takie obietnice złożył wczoraj Rafał Trzaskowski, kandydat PO iNowoczesnej na prezydenta miasta. – Naszym celem jest, by Warszawa była najbardziej zieloną stolicą Europy. Zieleń jest nie tylko miła dla oka, ale wpływa na nasze zdrowie, pomaga walczyć ze smogiem, wycisza hałas – mówił na pl. Bankowym.
I przedstawił swój plan. Miasto ma dbać nie tylko o flagowe wielkie parki, takie jak Pole Mokotowskie czy park Skaryszewski, ale także tzw. kieszonkowe zieleńce. Według niego wciągu najbliższych kilku lat można ich wytyczyć nawet około stu. Dzięki doinwestowaniu parków, skwerów i szpalerów drzew przy ulicach mają powstać zielone korytarze ciągnące się przez całe miasto. Trzaskowski proponuje również system miejskich grantów (do 50 tys. zł) dla spółdzielni, które będą chciały zerwać asfalt na swoim podwórku i posadzić tam zieleń. To bardzo dobry pomysł, bo przybyłoby jej tam, gdzie jest najbardziej potrzebna.
„Wkażdym kolejnym roku budżetowym Warszawa będzie zwiększać wydatki na utrzymanie, rekultywację i zakładanie nowej zieleni” – obiecał. Zapowiedział nowe skwery m.in. pomiędzy mostem Gdańskim aGrota-Roweckiego oraz na dzikim parkingu u zbiegu Folwarcznej i Łochowskiej. Obiecał, że jego celem będzie zazielenienie miejskich placów, m.in. dzięki chowaniu pod ziemię parkingów. Przekonywał, że skwer można urządzić również na pl. Bankowym.
Te obietnice chłodno przyjęli miejscy aktywiści, dla których walka o zieleń jest jednym z priorytetów. Przekonują, że Trzaskowski jest niewiarygodny, bo należy do tej samej partii co Hanna Gronkiewicz-Waltz. Awlatach 2007-16 stołeczni urzędnicy – jak podliczył portal politykawarszawska.pl – wydali 231 tys. zezwoleń na wycinkę drzew (w tym samym czasie posadzono 271 tys. nowych, zazwyczaj małych).
Wtórował im Oskar Hejka, miejski radny PiS. Mowę wygłosił przed Pałacem Kultury. – Proszę się rozejrzeć: jesteśmy otoczeni przez palmy w donicach – mówił. Zupełnie jakby pl. Defilad kiedykolwiek miał być parkiem.
Słuchałem tych zarzutów z mieszanymi uczuciami. Ile odpowiedzialności za decyzje miejskich urzędników można przerzucać na kandydata, który nie rządził wWarszawie? Wybory samorządowe są pewną cezurą, tym wyraźniejszą, jeśli nie startuje w nich urzędujący prezydent. Nawet politycy tej samej partii różnią się poglądami, czego najlepszym dowodem jest stosunek Hanny Gronkiewicz-Waltz i Rafała Trzaskowskiego do Parady Równości. Mówiąc obrazowo, kandydat ma prawo powybierać rodzynki z keksu upieczonego przez poprzednika i odsunąć na bok zakalec. Czyli powiedzieć: to mi się nie podoba, a to chcę kontynuować.
Owszem, ekipa Hanny Gronkiewicz-Waltz ma na swoim koncie całą listę grzechów przeciw zieleni. Najważniejszym jest niedostatek planów zagospodarowania, które chroniłyby parki i osiedlowe zieleńce, zwłaszcza w Śródmieściu, gdzie zieleń jest najlepszą bronią przeciwko smogowi i tzw. wyspie ciepła. Niektóre plany były nieprzemyślane – dzisiaj pewnie większą uwagę przywiązalibyśmy do zagajnika nad Kanałem Żerańskim, który uchwalony w 2014 r. plan rejonu Morelowej i Kowalczyka pozwolił wyrżnąć w pień pod zabudowę. Zbyt często wycinki zaskakiwały mieszkańców. Po usunięciu w2012 r. niemal wszystkich drzew przy ul. Osieckiej (były chore) mieszkańcy byli bliscy depresji. Gdyby wtedy ktoś im pokazał, jak ta ulica będzie wyglądać po kilku latach, szok byłby mniejszy. Cherlawe drzewa w donicach na Świętokrzyskiej były wyszydzane – i słusznie. To niewątpliwie jest zakalec.
Ale są też rodzynki. Donice ze Świętokrzyskiej zastąpiły drzewa posadzone wgruncie. WWarszawie po raz pierwszy od dawna powstają nowe parki – Zachodni na Ochocie czy Gierdziejewskiego wUrsusie. Program obsadzenia blisko 80 ulic kompleksowo zaprojektowaną zielenią jest wart uwagi. Podejście urzędników do drzew naprawdę się zmieniło. Najnowszym przykładem jest to, jak szybko burmistrz Woli Krzysztof Strzałkowski (PO) wycofał się zkoszmarnej gafy, jaką było podpisane przezeń pismo o tym, jak wielkim rzekomo zagrożeniem dla ludzi są drzewa przy ulicach. Zieleń stała się ważna, aMarek Piwowarski, dyrektor powołanej niedawno miejskiej jednostki Zarząd Zieleni, cieszy się dobrą opinią także wśród aktywistów iopozycji.
Nie zgodzę się z tym, że jeśli chodzi o podejście do przyrody, nie ma czego kontynuować. Choć jest od czego się odciąć. Oby zieleń dla wszystkich kandydatów na prezydenta Warszawy była priorytetem. Bo dziś już nie możemy sobie pozwolić na to, by ją lekceważyć.