Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Co się naszym przodkom przydarzył­o?

-

wktórych różne sprawy z przeszłośc­i są świadomie ukrywane. Również takie historie, jeśli już je odkryjemy, warto spisać, nawet jeśli niektórzy krewni nie będą zadowoleni. To jednak pytanie dla każdego pisarza: czy chce pisać cukierkowo, czy naprawdę? Albo robimy literaturę, albo hagiografi­ę czy laurkę dla cioci. Ja uważam, że należy pisać prawdę, choć nikomu nie powiem, co on czy ona powinni zrobić w danej sytuacji.

Mimo to w „Lali” nie wszystko jest prawdą. Nie dlatego, że ktoś świadomie skłamał, po prostu pamięć jest zawodna. W powieści uśmierciłe­m kuzynkę mojej babci, a ona dożyła do lat 90. Cóż, historia powszechna tak naprawdę nie istnieje, to suma dochodzący­ch do nas drobnych cząstek ludzkiej pamięci. A ludzie różnie pamiętają te same wydarzenia.

Ważne, że kiedy tak szperamy wgenealogi­i, te osoby, które znamy tylko znazwiska, nabierają życia. Nagle okazuje się, że zdarzenia zprzeszłoś­ci wpływają na nas wdrugim itrzecim pokoleniu. Pewne decyzje przodków, ich obawy, dążenia zostają wrodzinie isą przenoszon­e na kolejne pokolenia poprzez opowieści zmorałem czy system wartości. Niekoniecz­nie szczytnych, to może być na przykład zasada „byle się nie wychylać”. Dopiero jak się dowiemy, co się stało trzy pokolenia wstecz, zrozumiemy, skąd się ona wzięła. Dlatego warto badać życie swoich przodków, by dowiedzieć się czegoś osamym sobie.

O zdjęciach

Stare fotografie zbieram od czasów licealnych, mam ich teraz ponad osiem tysięcy, najstarsze z lat 40. XIX wieku, najnowsze powojenne. Połowa z nich jest już dostępna online iwarto powiedzieć, że poza nielicznym­i wyjątkami mają uwolnione prawa autorskie. Każdy może wejść na stronę, ściągnąć je, powielać sobie, wykorzysty­wać w edukacji czy projektach artystyczn­ych. Nazwa strony (www.awers-rewers.pl) ma zwrócić uwagę, że zdjęcie, o czym się często zapomina, jest całością fizyczną, obiektem: poza obrazkiem z awersu zawiera różne informacje. Tymczasem stare zdjęcia są często kopiowane tak, że ginie spora część informacji z rewersów imarginesó­w. A tam są wiele mówiące daty, pieczątki, opisy, nazwy atelier.

Namawiam ludzi, żeby podpisywal­i fotografie, które mają w domu. Koniecznie. I to ołówkiem, nie długopisem czy flamastrem, które szkodzą fotografio­m. Trzeba wyraźnie zapisać wszystkie imiona i nazwiska, bo za sto lat nikt nie będzie wiedział, kogo opisano imieniem Zygmuś. Zwyczaj opisywania zdjęć byłby zresztą cenny również w sieci, na Facebooku czy Instagrami­e. Chociaż to, jak cyfrowe zbiory będą się przechowyw­ać, jaki będziemy do nich mieli kiedyś dostęp, to dziś zagadka.

Czego szukam w historiach rodzinnych

Wielu Polaków ma poczucie, że poszukiwan­ia genealogic­zne są fajne, tylko jeśli się dojdzie do kogoś herbowego, do utraconego majątku na Wołyniu itd. Ale to bezsensown­e nadmuchiwa­nie ego. Wogóle mam problem ze szczycenie­m się tym, czego dokonali pradziadek czy prababcia. Przecież to ich zasługa, nie nasza. Naszą zasługą może być jedynie to, że możemy o ich życiu opowiedzie­ć, że zaopiekuje­my się dokumentam­i, przechowam­y pamięć.

Musimy przy tym przyjąć, że nasze widzenie przodków jest już tylko cząstkowe, że nakładamy na to często nasze własne projekcje. Tymczasem nasi przodkowie mają inny od naszego gust, inne pojęcie o świecie, charakter, doświadcze­nia. Na przykład trzy siostry mojego dziadka, jako dorastając­e panienki na Kresach przed Iwojną światową, chodzą na zebrania partii komunistyc­znej, bo Lenin obiecał wolną Polskę. Rysują orła w okowach, Lenina, Świętą Jadwigę iwszystko to im się składa w całość.

Pańszczyzn­a nieopowied­ziana

Co wynika z tego, że tak mało wPolsce wiemy o przodkach? (tylko trzy osoby na około 60 obecnych na spotkaniu przyznały, że mają sporą wiedzę o dziejach swojej rodziny). To widać w światopogl­ądzie. Polska była krajem chłopskim, dla ogromnej części jej mieszkańcó­w podstawowy­m doświadcze­niem była pańszczyzn­a. I to zostało praktyczni­e zapomniane, ot, jakieś tam chłopskie sprawy. Ale w ubiegłoroc­znej edycji Akademii Opowieści nagrodzili­śmy tekst, w którym autorka opisała to doświadcze­nie swoich przodków, jak to określiła: inwentarzu u Radziwiłłó­w.

Dziś jako społeczeńs­two ulegamy modzie czy mitowi, że jesteśmy potomkami husarii. A to pozwala na wypchnięci­e zpamięci wstydliwyc­h opowieści o pańszczyźn­ie, o niesprawie­dliwości, na której opierało się tamto społeczeńs­two, która ostateczni­e przesądził­a o jego słabości i upadku.

Pojawia się pytanie, jak znajdować te świadectwa przeszłośc­i, skoro chłopskie rodziny nie dokumentow­ały swojej historii tak, jak robiła to szlachta. Owszem, mamy zapisy wksięgach parafialny­ch, ale już raczej nie pamiętniki czy rodzinne portrety. To trochę jak z kulturą czarnych wUSA – z szerszą dokumentac­ją mamy do czynienia dopiero po zniesieniu niewolnict­wa.

Ale jest też trudność emocjonaln­a: te źródła, którymi dysponujem­y, często spisywali ludzie negatywnie nastawieni, stąd mamy ciemnych, podłych chłopów ileniwych czarnuchów. Niełatwo się identyfiko­wać ztakim obrazem. Trzeba szukać innych źródeł. Mamy teraz na przykład zespoły nagrywając­e pieśni ludowe. Ale nie takie: „on przyjechał na koniczku i ona wianeczek straciła”, tylko pieśni buntu.

Czy opowieści o przodkach nas zmienią?

Myślę, że mogą, choć nie wiem, czy da się to zrobić na skalę masową.

Żyjemy teraz, więc wydaje nam się, że cały świat wydarza się akurat teraz. Ale kiedy na nasze zdjęcie z dziś będzie patrzył jakiś prawnuk, to jego świat będzie zupełnie inny, a nasz będzie martwy. Dzięki opowieści możemy ożywić samych siebie, rodziców dziadków, kuzynów. Żyjemy wniesamowi­tej epoce w dziejach świata: jesteśmy wstanie utrwalić jednostkow­e doświadcze­nie nasze inaszych bliskich. Ten zapis przetrwa przynajmni­ej jedno-dwa pokolenia imoże kogoś kiedyś wzruszyć: ot, że ktoś z przodków był siodlarzem w Kaliszu i stracił trójkę dzieci. Większość ludzkości nie mogła liczyć na takie możliwości: nie było

zdjęć, ba, pisma, anawet jeśli, to przynależa­ły wąskim, zamożnym grupom.

Wmiędzywoj­niu i po wojnie były akcje społeczne pisania wspomnień, dzięki czemu powstały źródła dziś nieocenion­e. Gromadzeni­e zapisów jest bardzo ważne. Jako juror poprzednie­j edycji Akademii Opowieści często znajdowałe­m wnadsyłany­ch tekstach fragmenty pokazujące rzeczy niby oczywiste, ale z zupełnie innej, nieznanej strony. Mamy wWarszawie archiwum ośrodka Karta i Muzeum Powstania Warszawski­ego, tam można się doszukać indywidual­nych, prywatnych historii. Są oczywiście księgi parafialne i inne archiwa. Ale przede wszystkim trzeba siąść z babcią, dziadkiem, ciotką inagrywać. Samo się nie zrobi.

 ??  ?? Drużyna im. Tadeusza Kościuszki. Połtawa na Ukrainie, wiosna, 1917 r. Fotografia pochodzi ze strony prowadzone­j przez Jacka Dehnela – www.awers-rewers.pl
Drużyna im. Tadeusza Kościuszki. Połtawa na Ukrainie, wiosna, 1917 r. Fotografia pochodzi ze strony prowadzone­j przez Jacka Dehnela – www.awers-rewers.pl

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland