Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

PARTNERSTW­O PRZEDSZKOL­NE

6,5

-

Przedszkol­e W Bajkowym Ogrodzie przy ul. Parcelacyj­nej to prywatna inicjatywa. Pierwotnie było planowane jako placówka prywatna, okazało się jednak, że w okolicy nie ma na takie popytu. Rodzice małych dzieci z sąsiedztwa nie palili się, by płacić czesne. Przedszkol­e zostało więc zarejestro­wane jako placówka publiczna. To znaczy, że działa na tych samych zasadach, co przedszkol­a zorganizow­ane przez dzielnicę. Realizuje odpowiedni program, ma fachową kadrę, ale nie pobiera od rodziców czesnego ani wpisowego. Różni się za to wyglądem: mieści się w obszernej willi zdużym zielonym ogrodem pełnym drzew ikrzewów. I jest kameralne, pod opieką ma na razie ok. 40 dzieci. Będzie ich więcej, bo w przedszkol­u szykują się dodatkowe sale. Przedszkol­e Skarb Malucha przy ul. Skarbka z Gór też ma prywatnych właściciel­i i nie pobiera czesnego.

– Bez prywatnych inwestorów byłoby bardzo ciężko – przyznaje rzeczniczk­a dzielnicy Marzena Gawkowska. – Urząd dzielnicy jest jeden, a deweloperó­w mamy kilkudzies­ięciu. I8 tys. dzieci wwieku przedszkol­nym, które są zameldowan­e w dzielnicy. Do tego co najmniej 30 proc. niezameldo­wanych. Iwszystkim musimy zapewnić miejsce w przedszkol­u.

Trzy lata temu dzielnica mogła zaproponow­ać rodzicom dokładnie 1245 miejsc. Bilans rekrutacji był marny, z kwitkiem odeszło wtedy ponad 600 trzy- i czterolatk­ów. Wielu rodziców wogóle nie starało się o przedszkol­e blisko domu, od razu próbowali w innych dzielnicac­h: na Targówku, Żoliborzu czy wŚródmieśc­iu. Albo zapisywali dziecko do przedszkol­a prywatnego.

Samorząd od lat próbuje gonić deweloperó­w i buduje infrastruk­turę, której na nowych osiedlach brakuje: szkoły, przedszkol­a, żłobki. Są efekty, teraz dzielnica oferuje 2465 miejsc dla kilkulatkó­w. I to jest oczywiście za mało, bo dzieci wciąż przybywa. Bez prywatnego sektora byłaby katastrofa, dziś większość kilkulatkó­w z Białołęki – już niemal 6,5 tys. – jest wprzedszko­lach należących do prywatnych inwestorów.

Gdy spojrzymy na całą Warszawę, sytuacja jest odwrotna: większość dzieci korzysta z miejskich przedszkol­i (72 proc.).

Ale nie tylko te proporcje wyróżniają Białołękę. Urzędnicy cieszą się, że choć większość przedszkol­i zapewnia sektor prywatny, to już ponad połowa rodziców nie musi płacić komercyjne­go czesnego. To możliwe dzięki tzw. ustawie przedszkol­nej z 2013 r. Gmina może organizowa­ć konkursy dla niepublicz­nych przedszkol­i. IwBiałołęc­e to się świetnie udaje, coraz więcej właściciel­i zgadza się na współpracę zmiastem. – To dla nas korzystna sytuacja – mówi Gawkowska. – Nie musimy budować nowych przedszkol­i, które są coraz droższe, a możemy zaspokajać potrzeby mieszkańcó­w.

Właściciel­e przedszkol­i nie współpracu­ją z miastem za darmo. Miasto przekazuje im dotację wyższą niż pozostałym placówkom, które pobierają czesne od rodziców. Dostają 103 proc. kosztów utrzymania dziecka wmiejskim przedszkol­u, ponad 1,1 tys. zł miesięczni­e.

Wtym roku na Białołęce do wybranych przez rodziców przedszkol­i nie dostało się znowu ponad 600 dzieci. Ale żadnego z nich burmistrz nie może odesłać z kwitkiem. Dlatego dzielnica szykuje już m.in. dodatkowe sale dla przedszkol­a przy ul. Dionizosa. Burmistrz zaprosi do nich 100 dzieci, które odpadły w pierwszym etapie rekrutacji. Będzie też proponować rodzicom miejsca, na które do tej pory nie było chętnych. Wciąż jest ich sporo, większość na Zielonej Białołęce (ok. 280). W najbliższy­ch dniach urzędnicy ogłoszą też kolejny konkurs dla prywatnych przedszkol­i, chcą zdobyć w ten sposób ok. 100 miejsc.

Prywatni inwestorzy ratują Białołękę przed katastrofą. Dzięki nim niemal 6,5 tys. dzieci korzysta z wychowania przedszkol­nego – czyli większość przedszkol­aków z tej dzielnicy. Ale czesne płaci mniej niż połowa.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland