Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
KONRAD WOJCIECHOWSKI:
Byłoby bardzo taktowne. Ale spotykamy się wporze obiadowej. Może najpierw coś zjedzmy, a dopiero później napijemy się herbaty?
– Jestem sobą. I chyba do tego dojrzałam. Film i teatr działały na mnie terapeutycznie, ale już tej kuracji nie potrzebuję. Miałam smutne i trudne powojenne dzieciństwo. Chciałam być kimś innym – żyć wkolorowym świecie, jak królowa albo wróżka; zdala od ciemnego podwórka, ponurej Pragi, zburzonej Warszawy. W przerwach od grania spektakli dawałam recitale zpianistą i rzeczywiście łapałam drugi oddech. Pływam sobie do dziś wtej muzyce jak wczystym jeziorze. Kiedy miałam 12 lat, uczęszczałam do kółka teatralnego prowadzonego przez żonę Romana Kłosowskiego – Krystynę. I raz lałam wosk na andrzejki. Wyszły mi dwie maski zwrócone do siebie tyłem głowy. Długo się zastanawiałam, co to za wróżba. Po latach znalazłam odpowiedź – przepowiedziałam sobie wten sposób śpiewanie piosenek. Ateraz nagrywam płyty, daję koncerty, gram w serialu, trochę w teatrze, i to wystarczy. Nie pracuję nigdzie na etacie. Jestem sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Kilka lat temu przeszłam na emeryturę, ale finansowo jakoś sobie daję radę. Z głodu nie umrę.
– Nie posiadałam swojego repertuaru. Maryla miała Agnieszkę Osiecką, adla mnie nikt nie pisał. Poza tym podchodziłam do estrady po macoszemu, choć uczyłam się śpiewu imiałam nawet zapędy operowe. Tylko że libretto zawsze mi się wydawało kiepską literaturą, aja kochałam dobrą literaturę, dlatego postawiłam na teatr. Piosenka wydawała mi się gatunkiem uboższym, choć na estradzie czułam się fantastycznie. Ostatecznie skończyłam szkołę teatralną izostałam aktorką, co mnie pochłonęło do tego stopnia, że na piosenkę zostawało mało czasu.
– Niezupełnie. Tak się dziwnie wmoim życiu składa, że często rezygnowałam z udziału w bardzo ważnych, nawet wybitnych filmach, na korzyść śpiewania. Kiedy Jerzy Skolimowski kręcił „Ferdydurke”, pojechałam na próbne zdjęcia. I dostałabym tę rolę, miałam nawet wymyśloną charakteryzację. Ale odmówiłam, bo różniliśmy się z reżyserem co do sposobu patrzenia na Gombrowicza. Zamiast tego zrobiłam wteatrze wPoznaniu recital „Zorba i inni”. Później przyszła propozycja grania uAgnieszki Holland w „Pokocie”, ale znów film nie trafił do mojego przekonania. Podziękowałam więc iwybrałam koncerty.