Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
MILIARDY NA WALKĘ ZE SMOGIEM?
dla zdrowia. Co prawda w dokumencie wspomina się też o pyłach, benzoapirenie i tlenkach azotu, ale tzw. efekt ekologiczny jest szacowany tylko dla dwutlenku węgla.
Nie chciałbym być uznany za przesadnego malkontenta. To bardzo ważne, że miasto robi cokolwiek dla spowolnienia zmiany klimatu. W dodatku ochrona klimatu iwalka ze smogiem zwykle idą w parze. Na przykład jeśli zastąpimy kocioł węglowy ciepłem sieciowym, zmniejszamy emisję zarówno dwutlenku węgla, jak i pyłów. Ale już ocieplanie budynków przyłączonych do sieci ciepłowniczej, a tym bardziej „zastosowanie oszczędnych technologii oświetleniowych” (193 mln zł), choć jak najbardziej słuszne iwskazane, nie mają zwalką ze smogiem za wiele wspólnego.
Adobrze wydane pieniądze nie muszą być aż tak duże – według szacunków organizacji Warszawa bez Smogu na dopłaty do wymiany wszystkich kotłów i pieców wWarszawie ( jest ich ok. 16 tys.) potrzeba maksymalnie 250 mln zł, zaś roczny koszt programu osłonowego dla najuboższych to drobny ułamek tej kwoty. Dla porównania: miasto planuje wydać 200 mln zł na podziemne parkingi – za tę kwotę schowamy pod ziemię najwyżej 2 tys. samochodów!
10,7 mld zł pójdzie na „niskoemisyjny transport”, w tym 6,4 mld na metro. Nowy tabor, nowe linie tramwajowe i dokończenie drugiej linii metra są warszawiakom bardzo potrzebne. Ale wystarczającej poprawy jakości powietrza nie przyniosą. Konieczne są też inne działania, na szczęście tańsze.
Choćby rozwój sieci buspasów, o czym pisałem ostatnio. Jeśli odpowiednio dużo osób dotychczas jeżdżących własnym autem zacznie częściej korzystać z komunikacji miejskiej, to na buspasach skorzystają wszyscy warszawiacy. Także ci, którzy z samochodu nie zrezygnują. Buspasy pozwalają też efektywniej wykorzystywać tabor autobusowy, a to oznacza dla miasta duże oszczędności. Inne rozwiązanie to poszerzenie strefy płatnego parkowania. Miejmy nadzieję, że niebawem nastąpi też tak długo oczekiwane uwolnienie stawek opłat za parkowanie.
Bo nie chodzi o to, by wydać jak najwięcej pieniędzy, ale by zrobić to, co konieczne. A bez wymiany „kopciuchów” i bez zmniejszenia liczby samochodów na warszawskich ulicach nie ma co liczyć na wygranie w stolicy wojny ze smogiem. Narracja ratusza, polegająca na chwaleniu się astronomicznymi kwotami wydawanymi jakoby na poprawę jakości powietrza, jest zresztą bronią obosieczną. Jeśli bowiem za dwa lata stężenia zanieczyszczeń będą z grubsza takie jak dziś, to uzasadnione będzie pytanie, czy były to dobrze wydane pieniądze?