Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
NIECH TO ROZSTRZYGNIE SĄD
Lokatorzy z wyłączonego z użytkowania budynku dostali w końcu propozycję nowego lokalu. Ale ratusz ją cofnął, bo dopatrzył się, że rodzina ma sporą działkę w Górach i przez to jest zamożna. Tyle że nie ma tam domu, w którym można zamieszkać. Obie strony składają więc pozwy
Wkamienicy w kompleksie kościelnym na płockich Górkach przy Kościuszki 16Arodzina T. mieszka już od pięciu pokoleń.
Budynek przez dziesięciolecia nie był porządnie remontowany, T. na własny koszt założyli nawet jakiś czas temu centralne ogrzewanie. Od 2014 r. kamienica ze względu na zły stan techniczny jest wyłączona z użytkowania.
Ale dopiero kilka miesięcy temu lokatorzy trzech mieszkań dostali propozycję lokali owyższym standardzie. – Dokładnie w nowo budowanym bloku przy Kleeberga za galerią Mazovia – mówi pani T. A jej syn dodaje: – Jedni lokatorzy nie chcieli tam iść, więc już się wyprowadzili na Bartniczą, gdzie dostali dwa mieszkania, bo razem z nimi mieszkał dorosły syn z rodziną. Drugim sąsiadom, z dwojgiem dorosłych dzieci, miasto zaproponowało trzy lokale, ale zdecydowali się na jeden. Amy...
T. też mieli dostać jedno mieszkanie, choć mają dorosłego syna. Nie przeszkadzało im to jednak. Wszystko się posypało, kiedy w ratuszu złożyli stosowne dokumenty. Pani T.: – Urzędniczka pytała, czy mamy inną nieruchomość nadającą się do zamieszkania, więc zgodnie z prawdą powiedziałam, że nie. Ale w ratuszu dowiedzieli się o działce w Górach...
Zdziałką jest tak – odziedziczyli ją po zmarłym ojcu pana T. Właściwie to trzy kawałki gruntu. Na jednym rośnie las, drugi to gołe pole bez drogi dojazdowej, na trzecim stoi stary, zbudowany na przełomie lat 50. i 60. domek o pow. 60 m kw. Sęk w tym, że nie ma wnim wody, kanalizacji, ogrzewania. W 2000 r. rodzina nawet zabrała się za remont, ale bez pieniędzy trudno coś zdziałać, zwłaszcza jak jedno z małżonków przez pewien okres pozostawało bez pracy. Dlatego to wciąż jest tylko teren budowy.
– Amy dostaliśmy pisma, że mamy opuścić to mieszkanie na Górkach, oddać klucze, po prostu się wynieść. Propozycję lokalu przy Kleeberga nam cofnięto, odrębne pisma dostaliśmy ja i mąż – denerwuje się pani T.
– A co ze mną? Ja już całkiem nie istnieję? – pyta T. junior. – Mogę zostać, czy mam iść pod most? Jestem przy Kościuszki 16 A zameldowany od urodzenia i nie mam żadnej nieruchomości. Ratusz jednak stwierdził, że nie posiadam tytułu prawnego do tego mieszkania, co przecież nie jest prawdą, jest w takiej sprawie orzeczenie sądu w Olsztynie.
Rodzice złożyli do sądu pozew o rozsądzenie sprawy odebrania im mieszkania, syn – o przyznanie mu tytułu prawnego do lokalu.
Wratuszu nie musimy się długo rozwodzić, o co nam chodzi, bo wiceprezydent ds. komunalnych Piotr Dyśkiewicz i kierownik biura zarządzania nieruchomościami gminy Wojciech Petecki od razu kojarzą sprawę. – W składanym wniosku ta rodzina nie wykazała swojej nieruchomości przy Kutnowskiej – mówi Petecki. – A to jest jakieś 1,7 ha gruntu, obliczyliśmy, że wartość tego majątku to mniej więcej milion zł.
Jednak T. rzeczywiście póki co nie mają innego domu. Z obecnego lokalu się ich wyrzuca, cofnięto propozycję innego mieszkania...
– To nie z powodu tej działki – dodaje wiceprezydent Dyśkiewicz. – Ale mieszkania przy Kleeberga to coś ekstra. Nowoczesne, są windy, parking. Co mielibyśmy powiedzieć, gdyby ktoś nam zarzucił, że milionerom dajemy za darmo takie lokum?
Wojciech Petecki przyznaje, że stary dom w Górach nie nadaje się obecnie do zamieszkania. Ale mówi, że można grunt sprzedać, w całości lub części (T. twierdzą, że nie mogą wcale znaleźć chętnego). Dodaje też, że mimo to faktycznie w obecnym stanie umowy najmu nie można T. wypowiedzieć. – Ograniczymy się do tego, co sąd nakaże, bo my składamy pozew o opróżnienie lokalu.
Aco z synem państwa T.? Czemu on nie został w ogóle uwzględniony?
Petecki: – Bo ci państwo składali wniosek tylko na jedno mieszkanie. Ale teraz jesteśmy w innej sytuacji. Jeśli sąd uzna, że tej rodzinie należy się prawo do lokalu zamiennego, to go dostaną. Jak do socjalnego, dostaną socjalny. Nie będziemy tych ludzi szykanować, stosujemy prawo.
To po co to wszystko? – Nam takie rozwiązanie jest potrzebne po to, żeby mieć sądowy argument na komentarze, że miasto daje mieszkania ludziom ze znacznymi majątkami – twierdzą wiceprezydent i kierownik.
Pani T. twierdzi, że kiedy uda im się wreszcie sprzedać część działki i zakończyć remont domu, od razu odda gminne mieszkanie, bo przecież byłoby nierozsądne płacić tyle pieniędzy za czynsz i media.