Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

WSZTUCE LICZY SIĘ CZŁOWIEK

-

wojna, uciekaliśm­y całą rodziną samochodem na wschód. Po drodze zatrzymały nas niemieckie naloty, a potem radziecka inwazja. Na szczęście nikt nie zginął, ale w samochodzi­e skończyła się benzyna, więc w dalszą drogę pojechaliś­my furmanką. Po powrocie na Wiejską zastaliśmy splądrowan­e mieszkanie. Zniknęły tylko garnitury ojca, bo polscy oficerowie uciekali w nich ze stolicy, zostawiają­c po sobie list z przeprosin­ami. Znów musieliśmy się wyprowadzi­ć. Ojciec działał przed wojną na rynku wydawniczy­m. Współpraco­wał z Brunonem Winawerem i jego bratem, który trafił do getta, ale wcześniej udostępnił nam swoje mieszkanie na Hożej róg Poznańskie­j. Powiedział, że wróci za dwa, góra trzy tygodnie, ale nigdy nie wrócił. Tam mieszkaliś­my przez dużą część okupacji z przerwą na roczny wyjazd do Lwowa, gdzie ojciec prowadził interesy. Aprzed powstaniem przenieśli­śmy się do Piastowa. To już dobrze pamiętam – niedaleko naszego domu był pagórek. Wbiegaliśm­y tam z chłopakami i patrzyliśm­y na czerwone niebo nad płonącą Warszawą. Warszawa została doszczętni­e zniszczona, więc nie było dokąd wracać. Znów wyjechaliś­my furmanką, tym razem do Łodzi. Zamieszkal­iśmy wpięciopok­ojowym mieszkaniu pod adresem Sienkiewic­za 20, gdzie stał fortepian, o który pan pytał. Strzemińsk­iego i już wiedziałem, jak będę komponował. Tak powstała muzyka unistyczna – pozbawiona kontrastów, oparta na jednym pomyśle, maksymalni­e jednolita. Chciałem eksponować muzykę unistyczną nie wsali koncertowe­j, lecz w specjalnie do tego zaprojekto­wanej przestrzen­i. Moja pierwsza żona była architektk­ą wnętrz, wymyśliła więc labirynt w stołecznej Galerii Współczesn­ej. Idea była taka: muzyka czeka na słuchacza, który może przyjść do galerii i jej słuchać w dowolnym momencie, tak długo, jak chce. Wybierając drogę przez labirynt, sam tworzy własną wersję utworu.

– Wbrew ogólnym mniemaniom, my dosyć dużo wiedzieliś­my o tym, co się dzieje na Zachodzie. Przypomina­m sobie wizytę Nadii Boulanger wWarszawie na początku lat 60. Wręczyła mi trzy płyty – z muzyką Bartoka, Messiaena iWeberna. Doznałem szoku kulturoweg­o. Siadałem przy gramofonie i słuchałem tych utworów setki razy. To była dla mnie ważniejsza szkoła kompozycji niż studia muzyczne. Kiedy zaczynałem świadomie tworzyć, okna na świat były już w Polsce pootwieran­e. W 1955 roku przyjechał­em do Warszawy na V Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów. Zaprzyjaźn­iłem się z włoskim dziennikar­zem Alfredo Giudim, z którym później długo korespondo­wałem. A zaraz później eksplodowa­ła Warszawska Jesień. się do muzyki kameralnej; że Szeligowsk­i wypadł beznadziej­nie, a Strawiński genialnie. Warszawska Jesień to dla mojego pokolenia zachwyt nad nową muzyką. PRL kojarzy się ludziom ze strachem, biedą i inwigilacj­ą. Ale to krzywdzące uproszczen­ie.

PRL kojarzy się ludziom ze strachem, biedą i inwigilacj­ą. Ale to krzywdzące uproszczen­ie.

– Mogę mówić tylko o muzyce. Akoniec lat 60. i właściwie cała następna dekada to dobry czas dla muzyki współczesn­ej. Założyłem i prowadziłe­m zespół o nazwie Warsztat Muzyczny, który słynął z eksperymen­tów. Przedstawi­aliśmy swoje kompozycje i dzieła wybitnych twórców z całego świata, odwiedzają­cych Polskę na nasze zaproszeni­e. Amy jeździliśm­y z występami po Europie i do Stanów. Obalam kolejny mit, że w PRL-u nie można było wyjeżdżać – my wyjeżdżali­śmy bez przerwy. A publicznoś­ć przychodzi­ła podekscyto­wana. Ludzie z braku miejsc siadali nawet na scenie. Warsztat Muzyczny przetrwał 25 lat, i to w niezmienio­nym składzie!

Co jakiś czas piszę utwory pod wpływem silnego impulsu płynącego z rzeczywist­ości, z którą się nie zgadzam. Dwa lata temu powstał „Exodus 2016” o imigrantac­h, którzy płyną przez Morze Śródziemne. Niedawno skończyłem utwór „Deklaracja” na motywach Powszechne­j Deklaracji Praw Człowieka ONZ

 ??  ?? Zygmunt Krauze w swoim mieszkaniu na Bielanach
Zygmunt Krauze w swoim mieszkaniu na Bielanach

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland