Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Dość rozjeżdżania trawników
Słupków jest wWarszawie zatrzęsienie, a trawniki dalej są rozjeżdżane. Ratusz nie chce stawiać nowych i szuka pomysłów na to, czym je zastąpić. Wśród propozycji są: nowe nasadzenia, wyższe krawężniki i... rażenie prądem. Testy wczesną jesienią.
Słupki irytują warszawiaków. Zawsze gdy się pojawiają na jakiejś ulicy, budzi to emocje, bo zabierają miejsca do parkowania. Wiele osób krytykuje również ich wygląd – to albo biało-czerwone „patriotki” (wersja smukła), albo „balerony” (przysadziste, grube). Jedynie w zabytkowych rejonach miasta stawiane są czarne słupki z syrenką. Ale bywa, że na jednej ulicy mamy pełen ich przegląd. Jak podliczył cztery lata temu Zarząd Dróg Miejskich, wWarszawie rocznie przybywa ich kilka tysięcy. Wciąż więc dostajemy listy czytelników skarżących się na „słupkowe szaleństwo”. „Boli mnie, że Warszawa jest miastem, gdzie w przeliczeniu na jednego mieszkańca jest chyba najwięcej na świecie żeliwnych słupków na chodnikach” – pisał do nas w kwietniu Wojciech Szeląg.
Ratusz zawsze tłumaczył, że słupki są potrzebne, żeby ograniczyć nielegalne parkowanie i obwoźny handel, ułatwić przemieszczanie się pieszym i zwiększyć widoczność przy niektórych wyjazdach. Miejski Zarząd Zieleni przypomina też oparkach, skwerach itrawnikach rozjeżdżanych przez kierowców. Tyle że nie uważają tam, że jedynym ratunkiem dla zieleni miejskiej są coraz to nowsze słupki. – Nie do końca przystaje to do współczesności – mówi Mariusz Burkacki, rzecznik Zarządu Zieleni. – Słupek łatwo wyrwać, do tego dochodzą koszty ich renowacji. Dlatego szukamy innych rozwiązań.
Ta miejska jednostka zleciła Pracowni Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia” przeprowadzenie debat iwarsztatów dla mieszkańców, urzędników oraz aktywistów, których efektem mają być pomysły, jak chronić zieleń przed samochodami. Stawili się na nie i zmotoryzowani, i piesi. Wszyscy się zgodzili, że rozjeżdżanie trawników jest wWarszawie realnym problemem. Zgłaszali też pomysły, jak temu zaradzić. Kierowcy proponowali, żeby wmiejscach i tak już rozjeżdżonych przez samochody stworzyć dodatkowe miejsca parkingowe. Piesi podzielili się na dwa obozy. Pierwszy był za słupkami, drugi postulował, żeby zamiast je stawiać, sadzić drzewa i krzewy.
– Podczas warsztatów zgłaszano też propozycje podwyższenia poziomu chodników i obniżenia poziomu trawników – mówi Magda Biejat ze Stoczni.
Mariusz Burkacki: – Padały również pomysły skrajne. Proponowano na przykład, żeby na trawnikach, na których parkują kierowcy, zamontować czujniki rażące wysiadających prądem albo zrobić w nich fosy, do których by wpadali. Co prawda nie bierzemy tych pomysłów pod uwagę, ale pokazują nam one skalę niezadowolenia mieszkańców.
Konsultacje są już zakończone. – Na podstawie pomysłów warszawiaków powstaną projekty i wizualizacje – wyjaśnia Biejat. – Wczesną jesienią prototypy nowych rozwiązań pojawią się wprzestrzeni miejskiej.