Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
ŁAP PIESZEGO NA SKRÓCIE
Pasażerowie nie chcą chodzić między autobusami a metrem naokoło, mimo że tak wymyślili sobie urzędnicy. Na tłum pieszych nasłano więc mundurowych, by mandatami wychowali ich wjednym z najbardziej ruchliwych węzłów przesiadkowych w mieście.
Mowa o dawnym Dworcu Południowym, gdzie między stacją metra Wilanowska a ogromną pętlą autobusów podmiejskich i ostatnich PKS-ów przez cały dzień krążą tysiące przesiadkowiczów. To także droga wielu osób, które dojeżdżają zWilanowa czy Służewca. Obok działa też garaż dla kierowców.
Do „Stołecznej” zadzwonił czytelnik: – Policja łapie od dzisiaj pieszych, którzy przechodzą przez ulicę między metrem a przystankami autobusowymi. Nie wiem, czy już wlepiają mandaty, ale na pewno spisują. Zebra jest wyznaczona kilkadziesiąt metrów dalej. Takie rozwiązanie to absurd drogowo-komunikacyjny.
Niedotrzymane obietnice ZTM-u
Jak powstaje ten absurd, było widać od dawna. „Po błocie, w ciasnocie i naokoło – tak wyglądają przesiadki przy metrze Wilanowska. A może być jeszcze gorzej, gdy powstanie ulica dla dewelopera [firmy Reform Company 3 – przyp. red.], który w środku tego bałaganu stawia biurowiec” – pisaliśmy w grudniu 2016 r. Już wtedy, w czasie jego budowy i wytyczania nowej ulicy, urzędnicy próbowali tresować pasażerów płotkami, którymi wyznaczali długą, niewygodną drogę przesiadek. Mówili nam o „nielegalnym, wydeptanym skrócie, który został zabezpieczony”. Zamiast jednak nadrabiać 100 m, ludzie poprzewracali ogrodzenia iwrezultacie powstał tor przeszkód.
Aprzecież wszystko miało wyglądać inaczej, gdy zaczynała się inwestycja Reform Company 3. Znienacka w połowie 2016 r. zamknięto jedno zwyjść ze stacji Wilanowska, ale w Zarządzie Transportu Miejskiego zapewniono nas, że pasażerowie po sześciu miesiącach zyskają nowe, z zadaszeniem, a co najważniejsze: „prosto na pętlę autobusową”.
Czy można mieć zaufanie do urzędników? Po pierwsze, wyjście z metra było zamknięte dużo dłużej, niż zapowiadano, co naraziło pasażerów na wielomiesięczną niewygodę. ZTM nie zadbał należycie o komfort przesiadek w tym ruchliwym miejscu. Po drugie, pasażerowie mogą się czuć oszukani, bo powstało rozwiązanie gorsze, niż obiecywano. W ratuszu uzgodniono fatalną, okrężną drogę przesiadek między autobusami a metrem.
Kolejny problem: Młociny
Wzeszłym tygodniu zwróciło na to uwagę Zielone Mazowsze, pokazując zdjęcie pieszych, którzy wędrują przez jezdnię koło nowego biurowca w węźle Metro Wilanowska. „Po czym poznać zły projekt drogowy? Po tym, że piesi masowo go ignorują. Napisaliśmy w uwagach do budowy przedłużenia ul. Pejzażowej [od Bukowińskiej do Puławskiej – przyp. red.], że na trasie wyjścia ze stacji Wilanowska do pętli autobusowej powinno być przejście dla pieszych. Nasz postulat odrzucono i efekt widać na zdjęciu” – konkluduje Zielone Mazowsze.
Wygoda węzłów przesiadkowych powinna być dla samorządu priorytetem. Rozumieją to władze wielu europejskich miast, gdzie czas i droga przesiadek są skracane do minimum i likwiduje się wszelkie bariery dla pieszych. Wten sposób zachęca się mieszkańców, by rezygnowali z dojazdów samochodami.
Władze naszego miasta nie mają dobrego pomysłu, jak powinien wyglądać węzeł Metro Wilanowska, choć od lat powstają kolejne jego koncepcje. Ale problem jest szerszy. Nawet znacznie lepiej – wydawałoby się – urządzony węzeł Metro Młociny też wymaga poprawek już 10 lat po otwarciu, awprzyszłym roku grozi mu całkowity paraliż, gdy tłum ruszy do budowanego obok centrum handlowego. Ratusz nie tylko zaniedbał usprawnianie przesiadek, ale ciągle je psuje, godząc się na nieprzemyślane inwestycje koło metra.