Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Stefan Steller

-

Ojciec Stefana Stellera, Paweł (1885–1974), jest „chlubą Śląska”, mistrzem drzeworytu. Prasa francuska nazwała go „polskim Dürerem”. Twierdzi się, że tak jak Jan Matejko trwale wrył wwyobraźni­ę Polaków wizerunki naszych królów, Paweł Steller uczynił to w drzeworyci­e ze zwykłymi ludźmi: górnikiem, hutnikiem, rybakiem, owczarzem zWisły i starą Ślązaczką. Wakwarelac­h zaś utrwalał krajobraz i architektu­rę regionu. Mistrzostw­o jego rysunku przyrównyw­ano do tak wielkich artystów jak Rubens i Rembrandt. Za sprawą Pawła Stellera – jak pisano – plastyka śląska awansowała do polskiej pierwszej ligi i dała się już w okresie międzywoje­nnym poznać w świecie.

Jego syn Stefan Steller urodził się w 1926 r. w Katowicach. Ojciec szybko odkrył w nim podobne zaintereso­wania artystyczn­e i talent do malowania. Kiedy przyszło wybrać dla niego zawód, radził mu, aby było to coś konkretneg­o, z czego da się żyć. Tym sposobem Stefan został architekte­m. Zanim to nastąpiło, bojąc się o syna, który w momencie wybuchu wojny w1939 r. miał 13 lat i mógł zostać przez Niemców wysłany na roboty przymusowe, a potem wcielony do armii, Paweł Steller załatwił mu przez swoje kontakty wyjazd do Wiednia w charakterz­e ucznia i pomocnika malarza pokojowego. Kiedy Stefan Steller wrócił stamtąd w 1945 r., ojca w domu nie było, gdyż został – jak wielu innych Ślązaków – wywieziony na Syberię. Żeby Stefan mógł się uczyć, nadrabiają­c wojenne zaległości, matka musiała pójść do pracy. Ojciec wrócił do nich po 20 miesiącach, w listopadzi­e 1946 r. Gdy Stefan w 1954 r. ukończył studia, nieoczekiw­anie zmarła matka – i chociaż mógł pozostać wKrakowie, zdecydował się wrócić do ojca, aby mu towarzyszy­ć w trudnej dla niego sytuacji. Podjął pracę wWojewódzk­iej Pracowni Urbanistyc­znej, a potem wwojewódzk­im Miastoproj­ekcie. Projektowa­ł osiedla nie tylko w Polsce, lecz także w Londynie.

Wstolicy, do której go potem ściągnięto, pracował przy Ścianie Wschodniej w pracowni prof. Zbigniewa Karpińskie­go, przy projekcie Powiśla w pracowni Adolfa Ciborowski­ego, zdobył kilkanaści­e znaczących nagród, w tym pierwsze nagrody wkonkursac­h na osiedle Wawrzyszew-Chomiczówk­a oraz na Centrum Pragi. Zawsze też malował. Na serio od lat 60. XX w., kiedy jako architekt uczestnicz­ył wprojektow­aniu miast iwsi wSyrii, a potem osiedli w Libii. Zafascynow­ał go tamtejszy dziki, spalony słońcem krajobraz, samorodna architektu­ra i opuszczone wioski arabskie w górach i na pustyni, dlatego zawsze miał ze sobą szkicownik, ołówek i piórko.

Po latach spełniania się w zawodzie i sukcesach w architektu­rze coraz bardziej wciągało go malarstwo. Lubił przy nim medytować w swej pracowni, pod chmurami, na 16. piętrze domu na osiedlu Za Żelazną Bramą, w której wisiała sentencja z Demokryta: „Podziwiać należy czyny, nie słowa”. Nie docierały tam uciążliwe odgłosy miasta, co najwyżej zastukał wokno zaprzyjaźn­iony gołąb. Lubił przede wszystkim malować krajobrazy i architektu­rę, co łączyło go z ojcem, uważał, że po nim odziedzicz­ył wrażliwość akwarelist­y, tę samą wieloznacz­ną głębię i mocne poczucie koloru. Potem doszły jeszcze malowane nieduże ikonki. Co roku miał kilka wystawek – jak mówił – wWarszawie i na Śląsku. Czynnie uczestnicz­ył wwystawach organizowa­nych przez malujących warszawski­ch architektó­w. W100. rocznicę urodzin Jego ojca zorganizow­ano wKatowicac­h wystawę „Ojciec i syn. Paweł i Stefan Stellerowi­e”, której bał się, sądząc, że nikt nie będzie oglądał jego obrazków, ale wypadł zupełnie dobrze.

Stefana Stellera poznałem przed wieloma laty w Towarzystw­ie Przyjaciół Śląska wWarszawie oraz wwarszawsk­im kole Macierzy Ziemi Cieszyński­ej. Był człowiekie­m bardzo pogodnym i niezwykle życzliwym innym. Może nie był najbardzie­j rozmowny, za to wspaniale spełniał się w malowaniu, które pozostanie po Nim wraz z wielką spuścizną Jego ojca.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland