Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
BURMISTRZ KONTRA UZALEŻNIENI
Na ośrodek skarżą się niektórzy mieszkańcy budynku przy Kijowskiej. Burmistrz Zabłocki w zawiadomieniu do prokuratury przytacza ich relacje: pod ośrodkiem ma dochodzić do handlu metadonem, picia alkoholu, oddawania moczu na elewację. Pacjenci mają przyjmować środki odurzające, stawać się agresywni, na trawniku zostawiać strzykawki, igły i opakowania po metadonie.
– Nie chcemy uprzykrzać życia chorym, ale coraz więcej mieszkańców skarży się na pacjentów punktu, którzy pod naszym blokiem piją alkohol, załatwiają potrzeby fizjologiczne, wstrzykują sobie jakieś środki, a zużyte strzykawki zostawiają na trawniku lub chodniku. Mieszkańcy po prostu obawiają się o swoje bezpieczeństwo – mówiła nasza czytelniczka, gdy w czerwcu opisaliśmy sprawę po raz pierwszy. – To jest pub dla narkomanów – mówił inny lokator ekipie „Interwencji” Polsatu.
Wrzeczywistości to Centrum Profilaktyki iTerapii Uzależnień prowadzone przez firmę Volta-Med, która m.in. obsługuje program substytucyjny redukcji szkód. Objętych jest nim około 200 osób uzależnionych od heroiny, które codziennie przychodzą po przysługującą im dawkę metadonu. To opioidowy lek przeciwbólowy pomagający zwalczyć objawy zespołu abstynencyjnego, czyli głód heroinowy. Podawany jest na miejscu, doustnie, wobecności pielęgniarki. – Programem objęte są osoby w bardzo trudnej sytuacji. Bez tego na głodzie wrócą do przestępczości – mówi Monika Jaroszyńska z Volta-Medu.
Punkt działa od kwietnia 2017 roku i – jak zapewnia urząd marszałkowski – ma wszystkie potrzebne zgody na prowadzenie działalności. – Do maja tego roku nie mieliśmy ani jednej skargi. Pierwsza dotyczyła tego, że pacjenci przeklinają. Potem była druga, że zanieczyścili elewację. Nie ma dowodu, że to oni, ale zgodziliśmy się ją wyremontować – mówi Jaroszyńska.
Burmistrz Zabłocki w piśmie do prokuratury zawiadamia, że na umówionym spotkaniu 9 sierpnia nie stawili się właściciele Volta-Medu, a jedynie adwokat, który nie miał nic do powiedzenia, oraz że mieszkańcy podejrzewają nieprawidłowości.
– Na spotkanie nie dotarłam z przyczyn losowych. Burmistrz nie mówi, że trzy razy wysyłaliśmy pismo z propozycją spotkania w innym terminie. Dwa razy spotykałam się też z zastępcą burmistrza Zbigniewem Cierpiszem i to były dobre rozmowy, pełne zrozumienia. Zapewniano nas, że Praga powoli wkracza w XXI wiek. Zresztą podlegający burmistrzowi Zabłockiemu wydział wydał zgodę na naszą działalność – opowiada Jaroszyńska.
Mówi wprost, że problemy zaczęły się, gdy w pobliże ośrodka przeprowadził się nowy lokator. – Do maja nie było strzykawek, teraz się pojawiły, ale to insulinówki. Nasi pacjenci śmieją się, że takimi nie wstrzykuje się narkotyków. Im bardzo zależy na uczestnictwie w programie, bo to nie tylko przysługujący im metadon. Także opieka prawna, socjalna, dostęp do mieszkań socjalnych i miejsc w ośrodkach opieki – mówi.
Czyli to nie pacjenci Volta-Medu zażywają narkotyki i handlują nimi pod budynkiem przy Kijowskiej? – Większość przyjmuje lek na miejscu. Tzw. wynosy to niewielki procent, przysługują obłożnie chorym. Pacjenci przechodzą regularne testy na różne używki, za ich stosowanie wylatują z programu. Teraz już nawet za pozytywny wynik badania alkomatem. Gdyby to nas poinformowano o handlu metadonem i podesłano zdjęcie, natychmiast zawiadomilibyśmy policję, a pacjent wyleciałby z programu – mówi.
Burmistrz PragiPółnoc Wojciech Zabłocki zgłosił do prokuratury sprawę punktu dla narkomanów z ul. Kijowskiej. – Jeśli ci ludzie nie dostaną u nas metadonu, na głodzie wrócą na ulice i do przestępczości – słyszymy w ośrodku.