Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
NA RATUNEK PROSTO Z BOISKA
Dwaj nastoletni gracze Tęczy Stanisławów zostali bohaterami. Przed czwartkowym meczem w Mrozach rzucili się na pomoc i uratowali życie dwóm chłopcom tonącym w stawie przy boisku.
Stanisławów to wieś ok. 40 km na wschód od Warszawy. Tutejsza Tęcza została założona w 1992 r. Od 2017 r., gdy spadła z okręgówki, występuje wA-klasie w grupie siedleckiej, czyli na siódmym poziomie ligowym.
Tęcza jest klubem nietypowym, rodzinnym. Prezesem jest 27-letnia Urszula Pacyga-Glanowska, trenerem zaś jej mąż, 30-letni Łukasz Glanowski.
„Klub to nasze dziecko, czasami zajmuje nas cały dzień, od rana do wieczora” – mówią w reportażu w serwisie 2x45.
„Mamy ten plus, że razem spędzamy weekendy. Koledzy mówią, że ich żony się skarżą: »znów mecz...«. Dla nas to naturalne. Często wstajemy rano i mówię: »może pojechalibyśmy na A-klasę, bo akurat Świt Barcząca gra?«” – tłumaczy pani Urszula.
Od kilku dni Tęcza słynie jeszcze z jednego powodu – bohaterskiego zachowania juniorów: 18-letniego Kamila Michalaka i rok młodszego Jakuba Domańskiego. Dwaj młodzi piłkarze Tęczy przed zeszłotygodniowym meczem wMrozach uratowali dwoje tonących dzieci.
– Mąż dopiero jechał do Mrozów, zarządziłam rozgrzewkę bez niego. Chłopcy mieli poćwiczyć strzały. „Ale nie ma bramkarza” – mówią. Zdziwiłam się, ale rzeczywiście – Kuba zniknął nam z oczu – opowiada pani Urszula.
Po chwili zobaczyła skaczącego przez ogrodzenie boiska drugiego ze swoich piłkarzy – Kamila. Biegł za Kubą w stronę stawu. – W pierwszej chwili pomyślałam, że piłka wpadła im do wody i poszli ją wyłowić – mówi pani prezes.
Jednak powód był inny, dramatyczny. Chwilę wcześniej do piłkarzy
Kiedy chłopcy zaczęli tonąć, przy stawie było kilkanaście osób. Ale to właśnie piłkarze Tęczy rzucili się na ratunek
Tęczy podbiegł przerażony 12-latek. Błagał o pomoc, mówiąc, że dwaj jego koledzy topią się w stawie. Juniorzy bez chwili zastanowienia ruszyli na pomoc.
Jeden z nich zdążył w biegu zrzucić ubranie, drugi wskoczył do wody w stroju sportowym. Nie mieli łatwo. Chłopcy w wodzie byli rówieśnikami kolegi, który zaalarmował piłkarzy. Spanikowani mimowolnie podtapiali swoich ratowników. Na dodatek staw w tym miejscu był głęboki, piłkarze nie czuli gruntu pod nogami.
– Później opowiadali mi, że gdyby do ratunku rzuciłby się tylko jeden z nich, utopiłby się razem z tymi dziećmi. Poradzili sobie, bo działali wspólnie. Zwody wyszli padnięci, ledwo oddychali – opowiada pani Urszula. I dodaje: – Są bohaterami.
Warto dodać, że młodzi piłkarze Tęczy rzucili się na ratunek, kiedy przy stawie sytuacji biernie przyglądało się około 15 osób. Na szczęście ani tonącym chłopcom, ani kilka lat starszym od nich ratownikom nic się nie stało. – Nasi piłkarze odpoczęli i zaraz wrócili grać mecz. Wygraliśmy 3:2 – chwali się pani prezes.
Na drugi dzień po zdarzeniu prezes Tęczy wrzuciła notkę o heroicznym czynie chłopców, w ten sposób chciała ich wyróżnić. Nie spodziewała się, że kilkanaście godzin później post udostępni kilka tysięcy osób.
– To przeszło nasze wszelkie przypuszczenia. Cieszę się jednak, że chłopcy są skromni, nie chcą o tym dużo mówić i chwalić się. Odmówili m.in. udziału w programie telewizyjnym – tłumaczy. – Najważniejsze, że ich rodzice imy jesteśmy z nich dumni.