Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
ŚMIERĆ, KTÓRA ŚCIĘŁA Z NÓG
Dziesięć dni później ich syn zmarł. Miał udar mózgu.
– Najwidoczniej wziął dopalacze – usłyszeli w szpitalu rodzice 14-letniego piłkarza Mateusza Jacaka. – Potraktowano go nieludzko – twierdzą rodzice
Ambitny, utalentowany. A przede wszystkim pracowity. Kiedy nie wykorzystał kilku okazji, by strzelić gola, po meczu potrafił się popłakać. Kochał sport. Piłka nożna mu nie wystarczyła – po treningu biegł na zajęcia z lekkoatletyki. Na boisku piłkarskim grał jako „dziewiątka”, czyli napastnik. Kochał strzelać gole. Z lokalnego OKS Otwock trafił do Znicza Pruszków, bo chciał się rozwijać i więcej trenować. Biegał także imponująco.
– Graliśmy przeciw Otwockowi kilka razy i zawsze mieliśmy z nim sporo problemów. Wysoki i szybki. A poza boiskiem widać było, że to ułożony chłopak, szczęśliwy z powodu tego, co robi, i do tego lubiany w drużynie – wspomina trener jednej z warszawskich drużyn.
To szczęście przerwał wypadek, którego doznał w zeszły wtorek.
Karetka przyjechała po siedmiu godzinach
Sprawę jako pierwszy opisał Marek Wawrzynowski, dziennikarz portalu wp.pl, mieszkaniec Otwocka. Tego dnia Mateusz wstał o piątej, spieszył się do szkoły. Zjadł śniadanie, wziął szybki prysznic. Zdomu wyszedł kwadrans przed szóstą. Ale do pociągu, którym jeździł do Pruszkowa, już nie wsiadł. Nie zdążył nawet wyjść z bloku.
Kwadrans później znalazła go mama. Leżał nieprzytomny przed mieszkaniem. – Zadzwoniłam po karetkę, ale w szpitalu przy Batorego usłyszałam, że syn najwidoczniej wziął dopalacze – opowiada.
Wrozmowie zMarkiem Wawrzynowskim przyznała, że czuła, iż jej syn został potraktowany nieludzko. Bo największy dramat dopiero się rozpoczął.
Do Mateusza ijego rodziców co pewien czas przychodziła pielęgniarka. Informowała, że żaden ze szpitali nie chce przyjąć ich syna – ani Centrum Zdrowia Dziecka, ani Szpital Dziecięcy przy Niekłańskej. Wkońcu przyjechała po niego karetka zCZD. Po siedmiu godzinach od wypadku.
– Wieczorem Mateusz kontaktował, żartował, śmiał się, ale widziałam, że jest coś nie tak. Oczwartej rano zadzwonił Darek [ojciec Mateusza] i powiedział, że stan syna jest krytyczny i zabrali na OIOM – mówiła pani Agnieszka.
Mama Mateusza: Chcieliśmy tylko trochę czasu
Zdaniem rodziców Mateusza lekarze zCZD zaniedbali leczenie ich syna, nie wykonując szybko trepanacji czaszki i nie wstawiając zastawki. Jeden zneurochirurgów zasugerował to dopiero wsobotę. Lekarze, jak twierdzą rodzice, chcieli ją wykonać, ale było już za późno.
Mateusz był w śpiączce farmakologicznej, a rodzice zostali nieoficjalnie poinformowani, że ich syn zostanie odłączony od aparatury. Nie mieli również dostępu do informacji na temat tego, jak przebiega leczenie Mateusza.
Wkońcu lekarze przekazali rodzicom całą dokumentację medyczną oraz nagranie z rezonansu i tomografii. Obiecali też, że nie odłączą ich syna od respiratora. W tamtym czasie rodzice Mateusza zaczęli szukać niezależnych ekspertów. – Polskie prawo jest przeciwko nam. Amy chcemy tylko czasu. Jeśli konsultanci potwierdzą, że nic nie da się zrobić, pogodzimy się ztym, ale nie chcemy zdawać się na opinię lekarzy jednego szpitala – mówiła Agnieszka Jacak.
Nie zdążyli uzyskać innych opinii. Po dziesięciu dniach, w czwartkowy wieczór, Mateusz zmarł.
Szpital: Leczymy zgodnie z najnowszą wiedzą medyczną
– Rodzice nie wyrazili woli, aby Centrum Zdrowia Dziecka udzielało jakichkolwiek informacji wsprawie przebiegu leczenia ich syna. Nie przekażemy w tej sprawie stanowiska – mówi nam rzeczniczka CZD Katarzyna Gardzińska.
Wkomunikacie zamieszczonym na stronie szpitala zarzuty rodziców odpiera dyrektor dr hab. n. med. Małgorzata Syczewska. Zaprzeczyła, jakoby wobec młodego pacjenta rozpoczęto procedurę stwierdzającą śmierć mózgu. „Lekarze są uprawnieni do rozpoczęcia powyższej procedury dopiero po długotrwałej obserwacji idiagnostyce pacjenta, wprzypadku którego istnieje wysokie prawdopodobieństwo nieodwracalnego uszkodzenia mózgu. Decyzja o jej wszczęciu poprzedzona jest dogłębną analizą stanu zdrowia pacjenta. (...) Zapewniam, że proces leczenia pacjentów IPCZD jest zgodny z najnowszą wiedzą medyczną”.
Mama Matusza napisała wczwartek na Facebooku: „Mateusz ponad tydzień rozgrywał najważniejszy mecz wżyciu. Pomimo determinacji, przegrał go. Odszedł do boskiej drużyny piłkarskiej. Sam wybrał moment. Nikt za niego nie decydował”.