Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
ZA CIĘŻKIE PODRĘCZNIKI, ZA DUŻO ZESZYTÓW ĆWICZEŃ
Minister edukacji Anna Zalewska obchodziła nowe święto – Ogólnopolski Dzień Tornistra. Jak informuje ministerstwo, ma ono zwrócić uwagę rodziców, uczniów i nauczycieli na przeciążone plecaki. Wejdzie na stałe do szkolnego kalendarza. Anna Zalewska na pokazową poniedziałkową inaugurację akcji wybrała Bemowo. To jedyna dzielnica wWarszawie, gdzie oświatą zarządza wiceburmistrz Błażej Poboży z Prawa i Sprawiedliwości. Ważenie urządziły wszystkie bemowskie podstawówki. Jestem spokojna, że tornistry nie przekroczyły normy zalecanej przez specjalistów – 10 proc. masy ciała dziecka, maksymalnie 15 proc. – Chociaż powiedziano nam, że w poniedziałek jest dzień bez podręczników, umówiliśmy się z większością rodziców z klasy i spakowaliśmy dzieciom do tornistrów wszystkie podręczniki, ćwiczenia i zeszyty zgodnie z planem lekcji – mówi jedna z matek czwartoklasisty ze szkoły, którą odwiedziła minister Zalewska. – Wyszło 6 kg, ale wnaszej klasie ważenia akurat nie było.
To nie koniec akcji. Przez cały miesiąc inspektorzy sanepidu będą ważyć tornistry uczniów z Mazowsza. Odwiedzą 76 podstawówek. Owynik ważenia w tych szkołach też jestem spokojna. „Termin badania będzie uzgodniony z dyrekcją szkoły i pielęgniarką szkolną, która zgodzi się udostępnić swój gabinet” – informuje wojewódzka stacja sanitarno-epidemiologiczna. Chyba że szkoły podejdą do sprawy uczciwie i nie powiedzą uczniom, co się szykuje.
Kiedy dwa lata temu ważono uczniowskie plecaki, różowo nie było. Z 13 tys. uczniów zbadanych na Mazowszu aż 60 proc. najmłodszych, z klas I–III, miało je wypełnione ponad normę, a 18 proc. – powyżej 15 proc. masy ciała. Najgorzej wypadł powiat piaseczyński, gdzie aż 48 proc. uczniów nosiło plecaki przekraczające 15 proc. masy ciała. Najciekawsze jest to, że szafki na podręczniki były w 32 proc. badanych podstawówek iw18 proc. gimnazjów (akcja odbyła się przed ich likwidacją), a ponad 98 proc. szkół miało wyznaczone miejsce, gdzie można zostawić przybory szkolne.
Wniosek jest prosty – szafki, półki czy szuflady nie ratują kręgosłupów naszych dzieci. Przecież pani od polskiego wymaga, by uczeń przeczytał w domu tekst z podręcznika. Ten do czwartej klasy wydawnictwa Nowa Era waży 0,7 kg. Trzeba też zrobić powtórkę z historii przed sprawdzianem i przygotować się z biologii na kartkówkę.
Skoro nie możemy się doczekać e-podręczników, to może przynajmniej pani minister zechce się przyjrzeć tym tradycyjnym. Naprawdę nie da się zrezygnować z podręczników, za które płaci budżet państwa, drukowanych na kredowym papierze? Nie można wymagać od wydawnictw, żeby podzieliły je na części? Przecież dało się to zrobić w rządowym elementarzu dla najmłodszych (był podzielony na cztery tomiki, z powodu reformy poszedł do kosza). Szkoła może zaś wpłynąć na pana od informatyki, który życzy sobie, by dzieci miały do tego przedmiotu notatnik A4 w twardej oprawie. I na panią od matematyki, która nie wyobraża sobie zeszytów cieńszych niż 80 kartek.
Aczy na pewno bez specjalnego zeszytu ćwiczeń do każdego przedmiotu nie da się niczego nauczyć? W jednej ze szkół rodzice właśnie się zorientowali, że rządowych pieniędzy nie wystarczyło na ćwiczenia do wszystkich przedmiotów. Już szykują spontaniczną zrzutkę. – Nauczyciele nie mogą wymagać ćwiczeń od rodziców, skoro jest dotacja rządowa. Ale uważają, że są potrzebne. I choć jestem pewna, że dałoby się zrobić zadania w zeszycie, też kupię te ćwiczenia. Przecież nie chcę, żeby moje dziecko odstawało – mówi mama piątoklasisty.
Ważenie tornistrów niczego nie zmieni. Trzeba zmienić myślenie dyrektorów, nauczycieli i nas, rodziców.