Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
ZAMUROWANY WIDOK
Okno, za którym widać tylko ścianę, można zasłonić roletą albo wykorzystać jako spiżarnię. Tylko światło trzeba palić cały dzień. Tak sobie radzą mieszkańcy przedwojennej kamienicy, do której deweloper przykleił nowy budynek mieszkalny. I zasłonił mieszkańcom okna
Gdy pukamy do drzwi, Jadwiga Kowalska właśnie zbiera się do wyjścia. Idzie odebrać wnuka z przedszkola. Wcześniej przygotowała kopytka inaleśniki, którymi zastawiona jest cała kuchnia. W niewielkim, podłużnym pomieszczeniu ledwie mieszczą się kuchenka, lodówka, kawałek blatu imały stół. Ogórki kiszone w słoikach pani Jadwiga trzyma za oknem na parapecie. Atuż za ogórkami jest mur. Bez tynku, zpomarańczowych pustaków.
– Wcześniej do kuchni wpadało sporo światła, a teraz proszę: przez cały dzień muszę palić żarówkę – pokazuje pani Jadwiga. Ioprowadza nas po mieszkaniu w budynku przy ul. Stalowej 4. To przedwojenna kamienica wzniesiona na planie podkowy, idealna, by w środku wydzielić podwórko typu studnia. Ale studni przez lata brakowało jednej ze ścian. Działka od strony ul. Małej granicząca ze Stalową 4 od wojny stała pusta. Wkońcu znalazł się jednak chętny, by wstawić tu plombę i domknąć studnię.
Nordic House Deweloper buduje tu pięciokondygnacyjny budynek mieszkalny. Na podwórku zrobiło się tak ciasno, że ledwie wpadają promienie słońca. Wmieszkaniach jest ciemniej, zwłaszcza w pionie pani Jadwigi. To ściana szczytowa kamienicy, ale z oknami. Znajdują się tu przedpokoje, ale np. pani Jadwiga zrobiła sobie tam kuchnię. Deweloper postawił budynek ledwie kilka centymetrów od ściany. I zasłonił okna na całej ścianie kamienicy.
Widok na gołe pustaki pani Jadwiga zakrywa papierową roletą. Inawet wsamo południe zapala wkuchni światło. – Mieszkam tu od 50 lat. I to okno zawsze tu było. Fakt, na początku było mniejsze. Zrobiłam sobie jednak kuchnię wprzedpokoju, żeby dla dzieci mieć osobny pokój, to iokno trochę powiększyłam. Sąsiedzi też powiększali swoje okna – mówi pani Jadwiga.
Czy deweloper miał prawo je zamurować? Jeśli spojrzy się na zdjęcia kamienicy od strony ul. Małej sprzed kilku lat, choćby wGoogle Street View, widać pion mniejszych i większych okienek. Każde innego typu, winnym rozmiarze. – Nie tworzą przemyślanego rytmu na elewacji, co wskazuje na przypadkowość. W zasobach naszego wydziału architektury znajdują się dokumenty, m.in. projekt remontu elewacji z 1963 r., które wskazują, że pierwotnie w ścianach szczytowych tego budynku nie było okien. Można przypuszczać, że zaczęły one powstawać samowolnie już pod koniec lat 60. – dedukuje rzecznik dzielnicy Karol Szyszko.
Powołuje się też na obowiązujące prawo budowlane oraz to uchwalone w 1928 r., zgodnie z którym ściana budynku z oknami lub drzwiami powinna znajdować się w odległości nie mniejszej niż 4m od granicy sąsiedniej działki. – Wspomniana ściana z oknami nie spełnia tego warunku – mówi Szyszko i informuje, że inwestor otrzymał wszelkie niezbędne zgody na realizację prowadzonej inwestycji.
– Rozumiemy, że lokatorzy, których okna zostały zasłonięte, mogą odczuwać niedogodności. Niedopuszczalne jest jednak wybijanie okien w murze budynku stojącego w tzw. ostrej granicy z sąsiadem – podkreśla Marta MiękusWójcik zNordic House Deweloper.
To nie pierwszy taki przypadek wWarszawie. W różnych częściach miasta inwestorzy zamurowywali okna, które zostały wykute w chaosie powojennej odbudowy. Po 1945 r. w ślepych ścianach, które zostały odsłonięte po zbombardowaniu sąsiednich budynków, lokatorzy na własną rękę wykuwali okna i doświetlali sobie w ten sposób mieszkania. Teraz, po wielu latach, gdy przychodzi inwestor, by na działce po zrujnowanym budynku wznieść nowy, okazuje się, że ma prawo zamurować wybite po wojnie okna. Z formalnego punktu widzenia zrobiono je nielegalnie, co potwierdzają urzędnicy. Rodzi to jednak konflikty ipoczucie krzywdy. Zwłaszcza że w lokalach zwybitymi niegdyś oknami żyją już nowi lokatorzy, którzy nawet nie wiedzą, że ich poprzednicy po wojnie spontanicznie isamowolnie wybili okna.