Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Zaręczam, jest na kogo głosować
„Mam na kogo głosować” – ile razy w swoim obywatelskim życiu powiedzieliście to zdanie z pełnym przekonaniem? Założę się, że nieczęsto. Jak mantrę powtarzaliśmy latami: „Nie mam na kogo głosować”. Dziś chcę powiedzieć: proszę państwa, w najbliższych wyborach samorządowych mam na kogo zagłosować. I zaręczam, że wy też.
Dziwne? Dziwne. Przecież to wbrew całej polskiej tradycji, w której narzekanie jest tak ważne jak Wigilia. Wbrew naszemu przekonaniu, że do polityki idą ludzie cyniczni i nieprzygotowani. Tym razem jednak kandydatki i kandydatów mamy dobrych. Mnóstwo odważnych i – nie zawaham się użyć tego słowa – prawych osób startuje w tych wyborach. Po raz pierwszy żałuję, że nie mogę zagłosować w kilku dzielnicach albo na kilka list jednocześnie. Od Koalicji Obywatelskiej, przez Wygra Warszawa i Miasto Jest Nasze, po SLD. Nie mówiąc o dzielnicowych komitetach (np. Porozumienie dla Pragi). Na każdej z tych list znajdziecie osoby, które samorząd znają na wylot, a poznały go, angażując się wważne sprawy: edukację, kulturę, przestrzeń czy zieleń miejską.
Jeden tylko przykład. Na Bemowie zWygra Warszawa startuje Justyna Drath, która od lat walczy o równą edukację. Na tym samym Bemowie, tylko zKoalicji Obywatelskiej, kandyduje Agata Diduszko-Zyglewska, która od lat walczy ootwartą kulturę. Drath obroniła Kraków przed absurdalnym pomysłem igrzysk, Diduszko-Zyglewska współtworzy mapę pedofilii wKościele. Szczęście w nieszczęściu, że głosuję w innej dzielnicy i nie muszę wybierać między nimi. Czy kiedykolwiek mogliśmy marzyć, że będziemy mieć taki wybór?
Możemy narzekać: „Powinni byli się zjednoczyć, po co tyle list”. No powinni byli. Ale możemy też się ucieszyć: mamy świetne kandydatki i kandydatów. Nie musimy wybierać mniejszego zła. Możemy zagłosować na dobro. A na kogo? Moja strategia będzie taka: wybiorę nowych, dam szansę tym, którzy zaryzykowali.
Rywalizacja Rafała Trzaskowskiego iPatryka Jakiego usunęła w cień innych kandydatów, a zwłaszcza inne wybory – dzielnicowe i do rady miasta. Nie zapominajmy jednak: nie wybieramy tylko prezydenta stolicy. 21 października wybierzemy również nasz stołeczny parlament – 60 osób, które będą zarządzać „państwem warszawskim”. Według oficjalnych danych w stolicy mieszka 1,6 mln osób. Inne szacunki mówią, że to 2,2 mln. To więcej niż ludność Estonii (1,2 mln), Islandii (300 tys.) czy Malty (400 tys.)! Nie tak wiele mniej niż ludność Słowenii (niecałe 2 mln) czy Łotwy (2,1 mln). Bez względu na to, kto zostanie prezydentem, możemy mu dać radę miasta pełną osób walecznych imądrych.
Pod wieloma względami żyjemy w czasie politycznej katastrofy, ale akurat wybory samorządowe wWarszawie to czas politycznego święta. Przez ostatnie trzy lata mnóstwo wartościowych osób zaangażowało się w działalność publiczną: protestowały, blokowały, pisały petycje. Wiele z nich zrobiło ten drugi krok: z ulicy na listy wyborcze. Teraz nasza, wyborców iwyborczyń, kolej. Tyle mówiliśmy, że zmiana warty jest konieczna, że młode pokolenie (niekoniecznie rocznikowo) musi wejść do polityki. To jest właśnie ten czas, żebyśmy dotrzymali słowa. Oni to zrobili. Oni i one kandydują. Teraz czas na nas. Nie kombinujmy, głosujmy.