Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Skrucha pirata po pasterce
Przed sądem wWołominie zaczął się proces 22-letniego Grzegorza W., który z dużą prędkością przejechał trzy kobiety na przejściu dla pieszych w Kobyłce.
– Jak się trzy dni wcześniej bierze narkotyki, to się nie wsiada za kierownicę. Tam są pierwsze światła, drugie, są pasy. Trzeba zwolnić! Gdyby dostosował prędkość, toby do tego nie doszło. Miałam zaraz córce wyprawiać osiemnastkę, a nie pogrzeb! – płakała w sądzie pani Katarzyna, matka Angeliki.
16-latka zginęła wwypadku w nocy z 24 na 25 grudnia 2017 r. A razem z nią 70-letnia Jadwiga i43-letnia Violetta. Były sąsiadkami zTurowa. Wracały z pasterki w kościele wKobyłce. Dochodziła godz. 1.30, gdy kobiety przechodzące przez przejście dla pieszych na ul. Nadarzyńskiej staranował biały citroen berlingo. Za kierownicą siedział Grzegorz W. Był trzeźwy. W jego moczu ujawniono ślady THC, ale biegli ustalili, że marihuanę palił wcześniej, a nie bezpośrednio przed tragedią.
Prokuratura przedstawiła mu zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym (grozi za to do ośmiu lat więzienia). – Podejrzany umyślnie naruszył przepisy prawa o ruchu drogowym: przekroczył dopuszczalną prędkość [biegli napisali, że o ponad 90 km na godz.], nie dostosował jej do warunków drogowych i atmosferycznych, nie zachował szczególnej ostrożności w momencie zbliżania się do oznakowanego przejścia dla pieszych – akt oskarżenia odczytywał wczoraj jego autor prok. Damian Zawadka z Prokuratury Rejonowej wWołominie.
Nie znamy treści wyjaśnień oskarżonego. Sędzia Robert Żak zdecydował owyłączeniu jawności w tej części procesu. – Oskarżony jest pierwszy raz w sądzie. Obecność mediów może mieć wpływ na swobodę składania przez niego wyjaśnień – argumentowała Ewa Radlińska, obrończyni Grzegorza W.
Wkwietniu przed prokuratorem mężczyzna przyznał się do winy, wyraził skruchę i przepraszał. Przekonywał, że oślepiły go światła auta, które zatrzymało się przed przejściem. Bezpośrednio po zdarzeniu nie przyznał się do winy. Przez kilka miesięcy odmawiał składania wyjaśnień. Jak przekazała nam jego obrończyni, najpierw chciał zapoznać się zmateriałami śledztwa.
Grzegorz jechał z koleżanką. Zuzanna zeznawała wczoraj pod przysięgą: – Wracaliśmy z Zielonki od Karola, kolegi Grześka. Nie weszliśmy na imprezę, bo mi nie odpowiadało towarzystwo. Jechaliśmy dość szybko [w prokuraturze zeznała, że ponad 100 km na godz., takie miała odczucie – przyp. red.]. Grzesiek był taki trochę zamyślony, przez całą drogę mi nie odpowiadał. Chwilę przed wypadkiem powiedziałam, żeby zwolnił. Było strasznie ciemno. Ludzi zauważyłam dopiero, jak wjechaliśmy na pasy. Krzyknęłam: „Boże, ludzie, Grzegorz!”. On zaczął hamować przed samymi pasami. Mówił mi później, że ich nie widział.
– Grzegorz zawsze był rozsądny. To dobry kierowca – mówiła matka oskarżonego. Joanna, pasażerka auta, które przepuściło trzy piesze: – Te osoby czekały przed przejściem, aż samochody się zatrzymają. Kiedy były już na drugiej części jezdni, od strony Warszawy nadjechał samochód z bardzo dużą prędkością. On chyba nawet nie hamował.
Podczas przesłuchania świadków Grzegorz W. siedział ze wzrokiem skierowanym w podłogę. Sąd nie zgodził się, by opuścił areszt na Białołęce.