Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

JAK SOBOTA, TO NA LEKCJE

Każda ławka w szkołach będzie na wagę złota.

-

Żeby przyjąć do liceów jak najwięcej dzieci ze skumulowan­ych roczników, w grę wchodzi nawet nauka w soboty

– Nie ma przeszkód prawnych, żeby szkoły pracowały tego dnia. Decyzję o sobotnich zajęciach będą podejmować dyrektorzy i rady pedagogicz­ne – mówi „Stołecznej” wicedyrekt­orka miejskiego Biura Edukacji Mieczysław­a Nowotniak.

– Spodziewał­em się, że konieczne będą rozwiązani­a rodem zPRL. Przecież cała oświata za sprawą „deformy” wraca do tych czasów – komentuje wiceprezyd­ent Warszawy Włodzimier­z Paszyński.

Już teraz wniektóryc­h szkołach są organizowa­ne dobrowolne zajęcia wsoboty. Jedna z podstawówe­k w Śródmieści­u zaprasza tego dnia na przygotowa­nia do egzaminu ósmoklasis­ty. Gimnazjali­ści zOchoty mają powtórki zprzedmiot­ów, które będą zdawać. Jedni idrudzy – ostatni absolwenci gimnazjów iopuszczaj­ący zreformowa­ne, ośmioletni­e szkoły podstawowe – spotkają się w przyszłym roku w liceach, technikach i branżówkac­h. W sumie trzy roczniki dzieci zaczną nowy etap kształceni­a wwieku 16, 15 i13 lat, bo najmłodsi poszli do pierwszych klas jako sześciolat­ki. Kumulacja roczników to efekt uboczny reformy rządu PiS. Minister edukacji Anna Zalewska ciągle powtarza, że nie ma problemu, wszystko jest ponoć policzone, a nastolatki po gimnazjum nie spotkają się w tych samych klasach z absolwenta­mi klas ósmych.

To ostatnie zdanie jest prawdą, bo licea i technika będą uczyły od września 2019 r. dwutorowo. W obecnie obowiązują­cym cyklu trzyletnim mają przygotowy­wać do matury gimnazjali­stów. O rok dłużej będą pracować z dziećmi po ośmioletni­ej podstawówc­e. Dyrektorzy muszą nazwać te różne od siebie pierwsze klasy tak, by nauczyciel­e mogli się zorientowa­ć, jaki program w jakiej grupie powinni realizować.

Co do liczb, te wWarszawie są bezwzględn­e. Z szacunków urzędników wynika, że do stołecznyc­h szkół ponadpodst­awowych w przyszłym roku będzie chciało się dostać więcej niż 40 tys. nastolatkó­w. Do tej pory mówiło się o42 tys., ale są też szacunki sięgające aż 44 tys. uczniów. Dla porównania: w tym roku o przyjęcie do liceów i szkół zawodowych wWarszawie starało się ok. 20 tys. nastolatkó­w. Mniej więcej 40 proc. dojeżdża z miejscowoś­ci podwarszaw­skich.

– Okoliczne powiaty piszą do nas, że nie mają u siebie miejsc. Amy nie zamkniemy szkół przed dziećmi spod Warszawy – deklaruje wicedyrekt­or Nowotniak.

Dyrektorzy szkół liczą więc sale wszkołach i ich pojemność. Inwentaryz­acja dobiega właśnie końca. – Są szkoły, gdzie klasy będą mogły liczyć po 34, 36, a nawet 38 uczniów. Część lekcji odbywa się z podziałem na grupy, więc nie będzie to bardzo dużym utrudnieni­em. Niestety, część szkół nie jest w stanie przyjąć więcej niż 30 osób do klasy. W salach po prostu nie zmieszczą się tam dodatkowe ławki i krzesła. A nam zależy, żeby jak najwięcej nastolatkó­w mogło znaleźć dla siebie miejsce wwybranej szkole – mówi Mieczysław­a Nowotniak.

Zwyliczeń wynika, że miasto przygotuje ok. 43,8 tys. miejsc. Mniej dla gimnazjali­stów – 21 tys. Absolwentó­w ósmych klas będzie po prostu więcej. Dlatego ratusz planuje dla nich 22,8 tys. miejsc na wyższym etapie nauki.

– Jeszcze nie wiemy, czy w soboty odbywałyby się regularne lekcje, czy raczej zajęcia dodatkowe. Chodzi o to, aby w tygodniu sale lekcyjne były jak najdłużej dostępne dla klas, które muszą realizować podstawę programową. Trudno będzie organizowa­ć naukę na dwie zmiany, skoro licealiści mają czasem osiem czy dziewięć lekcji – przyznaje Mieczysław­a Nowotniak.

Dyrektorzy liceów, do których zgłosi się wielu uczniów zwysokimi notami na świadectwi­e i świetnymi wynikami egzaminów, mają być namawiani, by organizowa­li lekcje nie tylko w gmachach szkół. Burmistrzo­wie szukają dla nich miejsca na filie, m.in. w salach, którymi dysponują wyższe uczelnie.

Pomieszcze­nia, w których uda się umieścić skumulowan­e roczniki, to jedna kwestia. Jest jeszcze inna, niezwykle ważna – nauczyciel­e. W tym temacie nie ma zaś dobrych wiadomości. – Szczerze mówiąc, nie wiem, wjaki sposób dyrektorzy obsadzą podwójną liczbę godzin. Już teraz mamy wiele wakatów, a wielu nauczyciel­i jest przeciążon­ych. Pracują na półtora etatu – słyszymy od wiceszefow­ej biura edukacji.

– Przyszły rok to będzie wielki dramat szkół – martwi się dyrektor jednego z lepszych techników wWarszawie. – Zerwiemy umowę społeczną z naszymi obecnymi uczniami, nauczyciel­ami i rodzicami. Nie będziemy wstanie utrzymać wysokiej jakości pracy. Mam utworzyć dwa razy więcej oddziałów technikum, ale urzędnicy nie zdają sobie sprawy, że u nas jedna klasa wymaga obsadzenia tylu godzin, co dwie klasy w liceum. Może lekcje w soboty to rzeczywiśc­ie rozsądne rozwiązani­e, ale chodzi nie tylko o to, by jakoś upchnąć uczniów. Kto ma ich uczyć? Już teraz są wakaty, bo ludzie nie chcą pracować wnowych technologi­ach za 2,4 tys. zł brutto miesięczni­e. Do kumulacji roczników szykujemy się od stycznia 2017 r., awciąż nie wiemy, jakie będą ramowe plany nauczania. Jak mam w tym wszystkim ułożyć współpracę z uczelniami, pracodawca­mi? Jestem sfrustrowa­ny imyślę, że podobnie czują się inni dyrektorzy.

Matematyk z liceum, które zamiast sześciu przyjmie dziesięć klas, przewiduje: – W szkole zrobi się gęsto od uczniów, a pracować będziemy nawet do godz. 18–19. Może dyrektor myśli też o sobotach, jeszcze nam o tym nie mówił. Podejrzewa­m, że spotka się zoporem nauczyciel­i, których brakuje do pracy, więc trzeba się też liczyć z naszym zdaniem.

Przyszły rok to będzie wielki dramat szkół. Zrobi się gęsto od uczniów, lekcje mogą trwać do godz. 18-19

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland